24 stycznia 2015

Rozdział 49 "Adoptuj dzidziusia!"

Rita 

- Rita! Pomóż mi! - ledwo co przyłożyłam telefon do ucha a już domyśliłam się o co chodzi. Dzwonił Mats... a dzwonił... dlaczego? Hym... Być może jakaś sprzeczka z Irminą czy coś.
- Ale Mats! Spokojnie... - domagałam się. - Już okej? 
- No może... 
- Dobra, to teraz słucham... O co chodzi? - kątem oka zerknęłam na Marco, który miał niezły ubaw. 
- No bo Irmina mi tego nie wybaczy!
- No ale czego ci nie wybaczy? 
- Ona pewnie zresztą już do ciebie idzie... 
- Mniejsza z tym, pytam się czego ma ci nie wybaczyć? 
- Powiedziałem jej swoje przemyślenia co do tego, czy jej się nie znudzę. Wtedy na mnie naskoczyła no i wyszła z domu. Obraziła się na mnie, no! 
- Wiesz co, nie dziwię się jej, bo gdyby miała się kiedyś tobą znudzić to by chyba nie chciała za ciebie wyjść za mąż, ciołku!
- Tak mówisz? - zaczął się zastanawiać. - Twierdziłem, że może jest między nami duża różnica wieku i nie jestem pewny co ona będzie o mnie myśleć w przyszłości...
- Mats. Opanuj się trochę... Znam osobiście pary między którymi jest więcej niż 10 lat różnicy i do dzisiaj są razem. Wiek nie ma znaczenia. Jeśli się kochacie to się kochacie na prawdę, a nie tak sobie. No Mats, myśl trochę rozważnie!
- Eh... Chyba masz rację.
- No wiem, że mam rację, inaczej bym ci tego nie mówiła. 
- Ona zawsze ma rację! - drze się Marco jednocześnie śmiejąc się. 
- Emm... czy on to wszystko słyszał? - słyszałam lekkie załamanie nerwowe w głosie piłkarza. 
- Tego co ty mówiłeś nie słyszał, ale jednak raczej domyśla się o jaką sprawę chodzi. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Niech tylko to skomentuje... - powiedział łagodnie Mats.
- Dobrze, dobrze... Już się tak nie denerwuj.  Po prostu przeproś ją ładnie i będzie dobrze. 
- Ehh... Gdyby to wystarczyło... 
- Seriooo?!
- Nie wiesz jak zareagowała... 
- No teraz mogę się już tylko domyślić. - szczerze mówiąc, byłam zszokowana! Musiało być ostro. 
- Kup jej coś...ehhm... nie wiem... taki dowód ogromnej miłości, żeby nigdy o tym nie zapomniała, a w dodatku o tobie, żeby wiedziała, że bardzo ci na niej zależy. 
- Tak! To dobry pomysł! - przyznał. - Ale co to może być? 
- Adoptuj dzidziusia! - uśmiechnęłam się. 
- ....
- ....
- Rita! Jesteś genialna! - krzyknął do słuchawki. 
- Ale ja żartowałam! 
- Nie, nie! Adoptuje zwierzaczka! 
- Ejj... Ale to nie jest zły pomysł... - zdałam sobie z tego sprawę. 
- Dzięki ci! Co ja bym bez ciebie zrobił... - podziękował mi. - To ja pędzę do schroniska! Pozdrów Marco. Na razie. 
- Dobrze, trzymaj się i weź jakiegoś słodkiego młodego pieska. 
- Okej, okej. Dzięki jeszcze raz. 
Rozłączył się. 
- Masz pozdrowienia od kolegi. - mrugnęłam okiem do narzeczonego. 
- Ależ dziękuje mu bardzo. - uśmiechnął się szeroko. 
- No to już możesz osobiście mu przekazać. 
- A co on tam tak beczał? 
- Wkurzył Irminę, wystarczy? 
- No może. Całe szczęście, że ty nie jesteś taka nerwowa. - zaśmiał się. 
- A podobno ludzie się zmieniają... - posyłam mu szeroki uśmiech. 
- Dobra, udajmy że nic nie mówiłem. 
- Jak wolisz. 

Posiedzieliśmy chwilę w ciszy, aż tu nagle w pewnym momencie naszego spokojnego życia do naszego domu wparowała Ir. 
Musiałam słuchać wszystkiego na nowo, jednak bardziej szczegółowo. Oczywiście nie zdradzałam tego, że słyszałam podobne rzeczy kilkanaście minut wcześniej. 
Przy opijaniu się herbatką i zajadaniu placka, którego upiekłam dzień wcześniej wytłumaczyłam jej, że powinna była mu wybaczyć, ponieważ on jest tylko facetem, a faceci, jak to oni, nie myślą racjonalnie na temat takich spraw. 
_________________________________________________________

Dziękuje i przepraszam, że tak długo dodawałam ten rozdział, ale ciągle coś mi wpadało... :/ 
Mam nadzieje, że zastaniemy pod tym postem minimum 5 komentarzy, aby bez problemu dodać kolejny rozdział. :D 
Tak więc zapraszamy do komentowania! Im więcej komentarzy tym prawdopodobniejsze jest to, że rozdział zostanie dodany na bloga szybciej :D