18 kwietnia 2017

Rozdział 63 "Boję się Carlosa."

Rita


-Rita!! Jak ja się za tobą stęskniłem! - Marco podbiegł do mnie, ucałował i mocno przytulił.
-Marco!! - odwzajemniłam to.
- Dlaczego mi to zrobiłaś?? - zapytał.
-Ja... bałam się że coś ci się stanie. Ja bym sobie tego nie wybaczyła... Tak bardzo cię kocham. -wydukałam.
-Ja ciebie też, ale już więcej tak nie rób! Nie lepiej było mi powiedzieć o tym, a nie od razu uciekać do Polski, hmmm? -pogładził mnie po policzku. - Uciekłaś przede mną?- zapytał łamiącym głosem.
-Ja nie wiedziałam co mam robić... Wystraszyłam się Carlosa. Wolałam żeby już mnie więcej nie widział, a ty żebyś był bezpieczny. -wydukałam przez łzy.
-Błagam cię... Już więcej mi tego nie rób! - poczułam jak ściska mnie mocniej.
-Nigdy więcej! Nie wiem jak mogłam bez ciebie tyle wytrzymać... Ciągle za tobą tęskniłam, a tak bardzo bałam się do ciebie zadzwonić. Nawet nie wiedziałam do kogo mam się zwrócić po pomoc. Bałam się jechać do rodziców, dlatego pomyślałam o Monice. Nie chciałam również ich niepokoić... Boże jak ja się bałam.... - zaczęłam szlochać.
-Już wszystko będzie dobrze. - zapewnił mnie. - Jak wrócimy do domu, pójdę na policję i opowiem co Carlos chciał zrobić. Nie ujdzie mu to na sucho! Jest ostatnim, skończonym debilem!! Cieszę się że nie zrobił ci krzywdy...
-Przepraszam, że musiałeś jechać ze mną aż do Polski. -płakałam.
-Rita... Gdybym musiał, okrążył bym nawet cały świat! Chyba nie wiesz ile dla mnie znaczysz... Chcę być z tobą, dopóki nie pojawi mi się siwy włos na głowie i dłużej, a nawet dłużej i jeszcze dłużej.
-Aż tak długo?? -zapytałam.
-Gdyby było można, chciałbym jeszcze dłużej. Nie mam pojęcia co bym zrobił bez ciebie... Moje życie nie miałoby sensu! Jesteś gotowa żeby wrócić ze mną do domu? -zapytał potulnie. - Boję się Carlosa. -odpowiedziałam. -Jeżeli coś się stanie??
-Ritko moja, nic się nie stanie! Poproszę chłopaków, żeby podjechali pod nasz dom i ocenią czy jest Carlos w pobliżu. Albo lepiej od razu pojedziemy na policję.
-Ale czy od razu go zamkną?
-Nie wiem Rita, ale już ja się o to postaram. -w jego głosie słychać było złość. -Dobra nie mówmy już o nim. Cieszę się że w końcu cię widzę, że jesteś cała i że nie wpadłaś na pomysł żeby pojechać dalej bo dłuższej rozłąki bym chyba nie zniósł... -ucałował moje czoło. -Moja kochana Rita. -trzymał mnie w objęciach, a ja nie chciałam od niego odchodzić. Chciałam żeby ta chwila trwała jak najdłużej.
Zostaliśmy w pokoju jeszcze z dobre pół godziny. Gdy doszliśmy już do siebie (chodzi mi o opuchnięte oczy i tym podobne) udaliśmy się do salonu, gdzie siedziały Monika i Irmina. Widać, że miały sobie tyle do opowiedzenia... W końcu nie widziały się tyle lat.
Podziękowałam Monice za to co dla mnie zrobiła. Gdyby nie ona, nie wiem co by się stało. Obiecałam że jeszcze ją odwiedzę.



-Skoro już jesteśmy w Polsce, nie chcesz jechać do rodziców?- zapytała Irmina.
-Ja myślę że to nie jest najlepszy pomysł...- odparł Marco. -Wszyscy są zmęczeni, zwłaszcza ty Irmina. Mats na pewno chce, abyś była już blisko niego. Tym bardziej w tym stanie.
Marco spojrzał na Irminę wzrokiem, jakby coś przede mną ukrywali.
-W jakim stanie? Coś się stało? -zapytałam wystraszona.
Ich zachowanie było dziwne. Zapytałam więc raz jeszcze o co chodzi...
Minęło kilka sekund a oni nic.
-Czekam z niecierpliwością na odpowiedź! -prawie, że krzyknęłam. -Irmina! Powiecie mi w końcu o co chodzi??
Irmina, że tak powiem siedziała na tylnych fotelach z uśmiechem od ucha do ucha.
-No bo ja... Ja jestem w ciąży! -niemalże krzyknęła z radości.
-O mój Boże! Gratuluję kochana!
Ciężko mi było się odwrócić ale dałam radę. Przytuliłam swoją przyjaciółkę na miarę możliwości i warunków panujących w aucie. Tak bardzo ucieszyłam się z tej wieści.
-Dobra, dobra dziewczyny. Wytrzymajcie jeszcze kilka godzin. Wtedy będziecie się tulić, skakać z radości i co tylko chcecie. Teraz trzeba szybko wrócić do Matsa. On to na pewno umiera z tęsknoty...-pokiwał głową Marco. -Będę musiał go nieźle przeprosić.
-Przecież on nie miał nic do gadania. -odparła Irmina. -Skoro chciałam jechać, nie miał wyboru, musiał mnie puścić! - uśmiechnęła się.
-Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką mogłam mieć! -przyznałam.
Zawsze mogłam na nią liczyć.
-A ja nie jestem? -Marco udał smutnego.
-A ty to już w ogóle najukochańszy mężczyzna pod słońcem. - dałam mu buziaka w policzek.
-Emmm... To ja może zadzwonię do Matsa...-odparła Irmina.

____________________________________________

Eh... Idzie to coraz dłużej... Ale historia ma się już ku końcowi! Czy będzie miała ona szczęśliwe zakończenie czy nie, dowiedzie się już wkrótce. :))
Miłego czytania :)))