08 lipca 2015

Rozdział 55 "Jak, kiedy i gdzie by to zrobił?"

Rita 

Jak to się w ogóle mogło stać? Przecież aż takim złym kierowcą nie jestem, a kiedy jest zła pogoda umiem zachować ostrożność. I przecież jechałam ostrożnie...
No może nie zawsze wychodzi tak jak by się chciało, ale tej sytuacji nigdy nie pojmę. Do tego wzięłam samochód Marco... Mam nadzieje, że wybaczy mi, że nieznacznie go poturbowałam.
- Rita!!! Kochanie moje! - Marco wleciał do pokoju. Podszedł do mnie i pocałował w czoło. Za nim weszła Irmina.
- Przecież miałyśmy iść do kina na komedie a nie dramat! - uniosła nieco głos ze łzami w oczach.
- Właśnie, właśnie... To na prawdę nie moja wina. Nie wiem co się stało... Nie przypominam sobie żebym zasłabła czy coś... - myślę. - Kochanie przepraszam cie, że jechałam twoim autem. - złapałam go za rękę.
- Czy ty się dobrze czujesz...? Uwielbiam go, ale jego nie mogę kochać tak bardzo jak ciebie. - uśmiechnął się lekko. - Strasznie się martwiłem. - ścisnął moją rękę.
- I ja tak samo! - Ir stanęła niedaleko Marco.
- Tylko rozcięta głowa i złamana ręka. Zawsze mogło być gorzej. - mrugnęłam okiem.
- Aż kotku, aż. Nie wiem, czy cie teraz samą puszczę gdziekolwiek. - przyznał Marco.
- Ale takie coś może przytrafić się każdemu! - odparłam.


Tydzień później 


-Kto dzwonił? - pytam narzeczonego.
-Zaraz będą z Astonem Martinem. - uśmiechnął się.
-Mam nadzieje, że będzie wyglądać całkiem dobrze. - zaśmiałam się.





***



Marco


-Dziękuje bardzo. - odparłem.
-Nie ma za co, taka praca. - śmieje się młody mężczyzna, który odholował samochód. - Chciałem tylko pana uprzedzić, że poprzedni mechanik nie był dobry... Jakby kompletnie się na tym nie znał... - stwierdził mężczyzna.
-Ale co to ma do rzeczy? Przecież miesiąc temu robiłem przegląd, było wszystko okej, a z resztą od tego czasu nie byłem z nim u żadnego mechanika. - powiedziałem.
-Jest pan pewien? Według tego co oglądaliśmy na warsztacie stwierdziliśmy, że wypadek stał się właśnie z winy złego mechanika.
- Złego mechanika...? - myślę.
-W sensie takiego co się zbytnio na tym nie zna... - pomyślał. - Ewentualnie może być tak, że specjalnie chciał to zrobić, ale wątpię... Przecież pan - najlepszy piłkarz w Niemczech... Nikt by nie popełnił tego błędu. - uśmiecha się.
A ja zaczynam dogłębnie analizować to, co przed chwilą usłyszałem z ust tego faceta.
"Złego mechanika"... "specjalnie chciał to zrobić..."
Czy dobrze myślę...?
Ale jak, kiedy i gdzie by to zrobił?
To nie jest chyba możliwe... Chyba... Ale może to być prawda.
Sama Rita mówiła, że jechała ostrożnie...
Gnojek chciał mnie wykończyć, a trafiło na biedną Ritę.

JUŻ NIE ŻYJE.

___________________________________________________________________


Taaak... Rozdziału nie było bardzo długo :/
Nie miałam zbytnio czasu, żeby go napisać, ale też i motywacji, bo tylko 3 komentarze :C
Mamy nadzieje, że następnym razem będzie lepiej ;D
Dziękuję, za uwagę, życzę udanych wakacji! :*******