27 września 2013

Rozdział 15 "Nie żałuje tego wieczoru, na prawdę."

Rita

Nadal nie jestem zadowolona z tego co zrobiła mi Irmina. Jestem po prostu wściekła! 
Jak mogła mi zrobić takie coś?! No ale przecież nie mogę jej zostawić kiedy mnie na prawdę potrzebuje... 

- Dalej no! Gdzie on jest! - denerwowała się Ir. Mi niekoniecznie się za nim śpieszyło...
- No nie denerwuj się tak. - postanowiłam ją trochę uspokoić. 
- Jak się nie zjawi to nie wiem co mu zrobię! Ma jeszcze niecałe 20 minut! 
- No przecież zdąży, a jak nie to poradzimy sobie chyba bez niego, prawda? - uśmiechnęłam się. 
- Szczerze? To nie. 

Nagle w oddali zobaczyłam sylwetkę mężczyzny. 
Nie powiem, moje oczy bardzo się ucieszyły jednak rozum i serce nie zbyt... i do tego to mrugnięcie...

- Dzień do...
- Masz szczęście, że dotarłeś! - przyjaciółka nie pozwoliła, żeby dokończył przywitanie. - Już myślałam, że zapomniałeś o nas.
- O was? Nigdy! - zaśmiał się.


Podróż trochę potrwa więc postanowiłam wsłuchać się w dźwięk muzyki dobiegającej ze słuchawek i zatracić się w tekście pewnej lektury.
Nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha.Oczywiście, że Irmina! a któż by inny.
- Co chcesz?
- Słuchawki. Spać mi się chce, a w takiej ciszy nie potrafię zasnąć, coś mnie musi ukołysać...
- Nie wydaje mi się, żebym na mp4 miała jakieś kołysanki...
- Oj tam. Cicho. Nie mogę sobie posłuchać nawet "nie kołysanek"?
- No możesz... Okej. - zdjęłam słuchawki i podałam przyjaciółce. Ja ją zabije kiedyś... Na prawdę...

Po chwili zamknęła oczy, a Marco postanowił, że przerwie tą niezręczną ciszę. 
- Słuchaj... Co do tamtego wieczoru...
- Tak, masz rację, lepiej o tym zapomnijmy. - powiedziałam stanowczo, choć nie wiem dlaczego, bo to co do niego czuje jest na prawdę prawdziwe...
- Ale ja właśnie nie chce o tym zapomnieć. - uśmiechnął się. 
- Bardzo cię przepraszam za ten wieczór, przepraszam, że Irmina kazała ci po mnie przyjechać i jeszcze raz przepraszam za wszystko. 
- Ale nie musisz mnie przecież przepraszać. Nie żałuje tego wieczoru, na prawdę. Może wyskoczymy w Monachium do jakiejś kawiarni albo do kina czy coś...? Bo tutaj nie zbyt wychodzi nam ta rozmowa.- zaśmiał się.
- Czemu nie. - uśmiechnęłam się. 
- To pójdziemy najpierw do kina, a potem gdzieś, gdzie będziemy mogli na spokojnie porozmawiać. 
- Okej. - powiedziałam z uśmiechem, choć szczerze trochę się lękam tego wypadu. 
- Co czytasz? - zaciekawił się i postanowił usiąść obok mnie. 
- Dziennik bulimiczki. - odpowiedziałam. 
- Książka po polsku śmiesznie wygląda. - zaśmiał się. 
- Serio? To tak jak dla mnie po niemiecku, tyle, że ja jeszcze coś z niej rozumiem. 
- Wiesz co... chyba się zacznę uczyć polskiego. 
- A to do Polski chcesz się wyprowadzić? - zażartowałam.
- Kto wie... A tak w ogóle o czym jest ta książka? 
- Jak sam tytuł wskazuje o życiu bulimiczki. A więcej nie będę ci opowiadać, bo faceci takich rzeczy nie rozumieją. 
- A ja akurat może zrozumiem. - wygiął usta w uśmiech, a ja zaczęłam opowiadać. 

Rozmawialiśmy do końca naszej podróży, nawet nie zauważyliśmy kiedy pociąg się zatrzymał. Miło było.
Dziwne, że Irmina zauważyła... Taaak... Achaa... Tylko nie mów Boże, że ona to wszystko słyszała... Fajnie, teraz to dopiero będzie miała ze mnie polewkę. 

__________________________________________

 "No nareszcie dodała ten rozdział!! Ile można czekać!!" 
Tak wiem... przepraszam bardzo... :( ale to wszystko przez szkołę! Coraz mniej czasu na wszystko... :/ 
Ale mam nadzieję, że nikt nie zapomniał o PĆÓŁKACH i ktoś przeczyta rozdział :D 
Fajnie byłoby zobaczyć 5 komentarzy... :D 

Dziękujemy! <3 

 

02 września 2013

Rozdział 14 „Brak odpowiedzi uznam jako potwierdzenie.”

Irmina


Czyli jednak dobrze, że wysyłałam Marco po Ritę... Poniekąd już prawie dopięłam swego.  Teraz trzeba coś zrobić, żeby byli razem.
- Aga idę się przejść! – krzyknęłam zakładając buty.
- Tak z samego rana? – spytała moja bratowa.
- Tak najlepiej. – zaśmiałam się.
Będąc już na dworze wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Reus’a.
- Słucham.
- Cześć Rozczochrańcu.
- O… Irmina. – zaśmiał się.
- A kto inny… Mogę do Ciebie wpaść?
- Jasne. Alu muszę się ogarnąć. – ziewnął.
- Masz 20 minut. – rozłączyłam się.
 

Dwadzieścia minut później byłam już pod domem piłkarza.
- Otwieraj! – krzyknęłam, gdy nadal stałam przed drzwiami.
- Nie bulwersuj się tak. – wreszcie pojawił się szanowny pan gospodarz.
- Faktycznie wyglądasz jak rozczochraniec.  – zaśmiałam się wchodząc do jego domu.
- Oj, tam. – odpowiedział poprawiając swoją fryzurę.- Przyszłaś porozmawiać o czymś konkretnym? – spytał prowadząc mnie do salonu.
- Tak. Wybierasz się może niedługo do Mario?
- We wtorek mam zamiar jechać.
- Zabrałbyś ze sobą mnie i Ritę?
- Ciebie i Ritę.. Hmm…, Czemu nie. – uśmiechnął się – A coś się stało?
- Muszę go po prostu o czymś poinformować.
-Jak wolisz to bądź taka tajemnicza. Ale i tak dowiem się, o co chodzi.
- Powiem Ci. Ale najpierw ty mi coś wyjaśnisz.
- Coś przeskrobałem? – spytał zdziwiony.
- Chodzi o Ritę. – uśmiechnęłam się – Czy możesz mi dokładniej wyjaśnić, co wydarzyło się miedzy tobą, a moją przyjaciółką?
- Nic takiego. – odwrócił twarz w drugą stronę, żebym nie zauważyła jak się uśmiecha.
- Nic takiego powiadasz… A pocałunek?
- Poniosło nas trochę, chyba.
- Mnie nie oszukacie. – zaśmiałam się – Powiedz mi, czy naprawdę czujesz coś do Rity.
Odpowiedziała mi cisza.
- Brak odpowiedzi uznam jako potwierdzenie.
- I co z tego? Przecież ona traktuje mnie jak zwykłego znajomego. I jak jej powiem, co czuje to mnie wyśmieje.
- Boże, dlaczego otaczasz mnie takimi ludźmi. – westchnęłam – Jesteś tego pewien? Rozmawiałam z nią i powiedziała mi zupełnie coś innego.
- Serio? – oczy mu się zaświeciły.
- Serio, serio. Inaczej bym chyba do ciebie nie przychodziła. Wyjazd do Monachium zorganizowałabym sobie sama.-zaczęłam- Przez ten czas, co tam pojedziemy i będziemy wracać, bo na miejscu na pewno będziesz chciał spędzić jak najwięcej czasu z przyjacielem, ale w drodze masz czas żeby z nią porozmawiać. – powiedziałam stanowczo. – Zrozumiano?
- Spróbuje. – uśmiechnął się. – Ja ci wszystko wyśpiewałem, teraz ty mów. Co chcesz powiedzieć mojemu przyjacielowi?
Przez chwilę siedziałam ze spuszczoną głową, aż w końcu się przełamałam.
- Że jestem z nim w ciąży. – wypaliłam.
- Żartujesz sobie? – był tak samo zdziwiony jak cała reszta osób, które o tym wiedziały.
- Chciałabym, ale nie żartuje.
- No nieźle. Czy to się stało na moich urodzinach?
- A kiedy indziej? Ani wcześniej ani później z nikim innym a tym bardziej z nim nie spałam.


Spędziłam u Reus’a jeszcze z godzinę uzgadniając wszystkie sprawy dotyczące wyjazdu i przypominając mu, że ma się wreszcie zabrać za pannę Koch. Później piłkarz zgodził się mnie odwieźć do domu.


- Gdzie byłaś? – spytała Rita, gdy wróciłam.
- Załatwić nam wyjazd do Monachium. – uśmiechnęłam się.
- I co?
- Jedziemy we wtorek. – opowiedziałam, – Z Marco – dodałam trochę ciszej.
- Z kim? Bo nie dosłyszałam.
- Mam się wydrzeć? Z Marco.
- O nie. To ja nie jadę. – powiedziała natychmiast.
- Jedziesz. Potrzebuję Cię tam. – usiadłam obok niej. – Czujesz przecież coś do niego i musisz mu o tym powiedzieć. Ja przez całą drogę nie będę wam przeszkadzać, pożyczysz mi słuchawki i będziecie mogli w spokoju porozmawiać. – przytuliłam ją.
- Ja się i tak pierwsza nie odezwę. A nawet, jeśli to jak mu powiem, wyśmieje mnie, bo jestem dla niego po prostu znajomą.
- Wiesz, co, jesteście siebie warci. – wstałam i wyszłam z pokoju.

____________________________________________________________

Cześć. Tak właściwie to tu  …  dała mi dane do swojego konta i mogłam za nią dodać ten rozdział. Mamy nadzieję, że wam się podoba,.

Kilka słów od  : „ Wiem, że na coś czekacie … Ale ja postanowiłam być zła! I wam trochę przedłużam to…  Niedługo pojawi się oczekiwany przez was Mario ;] prawdopodobnie w następnym moim rozdziale :D Zależy to też od Love  xD Jeszcze nie wiem jaka konkretnie będzie jego reakcje, ale mam już pewien pomysł ;D
Dziękuje wam za wszystkie komentarze ;* Jesteście cudowne ♥”