17 lutego 2014

Rozdział 29 "... zbiera mi się na płacz."

Rita 


Ah... Nie ma to jak Nowy Rok...  Moje zdanie na ten temat jest podzielone - z jednej strony na koniec roku są epickie melanże, z drugiej mało mi brakuje do zestarzenia się. Nie ma co... będę starała się myśleć pozytywnie.
Impreza na cudowne rozpoczęcie Nowego Roku zorganizowana jest w barze niedaleko stadionu, na którym trenują mężczyźni. Ile razy Irmina i Marco przypominali mi nazwę tego stadionu za każdym razem o niej zapominałam, no i do tej pory nie pamiętam.
Mają zjawić się wszyscy, mam nadzieje, że Irmina także, bo od pewnego czasu nie czuje się najlepiej. No w sumie się nie dziwię, jak taka drobna dziewczyna musi radzić sobie z powiększającym się brzuszkiem. Ale wiem, że da radę, ona jest twarda baba! I jeszcze jak ją Mats namówi...
Słyszałam, że Agata też jest w ciąży co mnie bardzo zdziwiło, bo nic do tej pory nie zauważyłam.


Nadszedł czas, kiedy trzeba było zacząć się powoli zbierać. Wystrojeni wyszliśmy z domu razem z Kevinem
i Pierre. Ostatnio spędzali dużo czasu w domu Marco, nie mówię, że wcale do niego nie przychodzili, bo w końcu są przyjaciółmi, po prostu robią to częściej niż zwykle. Akurat mnie to nie przeszkadzało, bo bardzo ich lubię. Zresztą do żadnego z piłkarzy nie mam jakiegoś wrogiego nastawienia. Podobają mi się imprezy w ich gronie, dlatego  jestem w 100% przekonana, że to będzie wspaniałe rozpoczęcie roku.
W połowie drogi dołączyli do nas między innymi Irmina z Matsem oraz Agata z Kubą.
Idzie się bardzo miło, pogoda nie jest zła jak na zimę.


Zanim się obejrzeliśmy dotarliśmy już do klubu. Przywitaliśmy się z resztą gości, a po "wygłoszeniu mowy" przez trenera zaczęliśmy wspólną zabawę.
Z początku trudno było rozruszać całe towarzystwo, ale im więcej płynów w organizmie tym bardziej ludzie się bawili.
O dziwo Marco stara się pić tak, żeby był przytomny. Może pamięta o ostatnim balowaniu.
Czas do północy stawał się coraz krótszy.
Miałam okazję zatańczyć z większością piłkarzy tutaj zgromadzonych, ale oczywiście nie tylko. Czasem zatańczyłyśmy sobie w żeńskich kółeczkach, ale nie trwało to zwykle długo, bo Kevin i Pierre wtrącali się. Nie wiem co oni jarają, ale niech zmienią szybko dilera.

Zbliża się północ.
Wszyscy zebrani zaczęli opuszczać lokal wychodzą na zewnątrz z lampką szampana w ręku.
Została już niecała minuta.
Zaczęło się odliczanie.
Oczywiście, nie muszę przypominać kto najbardziej się wygłupia.
9
8
7
6
5
4
3
2
1
...
nastrojowa piosenka ;) )

Fajerwerki zaczęły rozbłyskiwać pięknie na niebie.
Większość par złączyła swoje usta w pocałunku.
Już po chwili czułam jak Marco obejmuje mnie i dotyka swoimi ustami moje wargi.
Ten rok nie mógł zacząć się lepiej.

Wkrótce na niebie pojawił się świecący napis.
I tego spodziewałam się najmniej... W sumie nigdy bym się tego nie spodziewała!

RITA. WYJDZIESZ ZA MNIE?

Dziewczyny nie mogą uwierzyć w to co się dzieje tak samo jak ja!
Spojrzałam się na Marco. On się tylko uśmiechnął. Niedługo po tym wyjął coś z kieszeni kurtki. Klęka! Klęka przede mną!
Jestem zupełnie zmieszana, skołowana i w ogóle nie da się tego opisać!
- To jak? - pyta z uśmiechem. - Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
No ładnie... Tutaj makijaż. Tutaj zbiera mi się na płacz.
Nie wiem co dzieje się nawet wokół nas!
Po prostu totalnie mnie zatkało!
- Tak! - uśmiecham się przez łzy.
Marco zakłada mi śliczny pierścionek zaręczynowy na palec.
Po chwili wstaje.
- Kocham cie. I już nie płacz. - rozpromienia mnie swoim uśmiechem.
- Staram się! - momentalnie podnoszę w górę kąciki ust.
Narzeczony ( bo mogę już na niego tak mówić) przytula mnie do siebie, by potem ponownie złożyć na moich ustach słodki pocałunek.
Cała reszta wiwatowała na naszą cześć!
Czułam się aż niezręcznie, jestem zbyt wstydliwa na takie okazje, ale jakoś to przetrwałam.
Chwilę potem Marco uniósł mnie nad ziemię, kierując się w stronę budynku.
Kiedy weszliśmy usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek.
Szybko zostaliśmy rozebrani z kurtek zimowych przez Ir i Matsa.
- To zatańczymy? - wyciąga rękę.
Ja kładę swoją dłoń na jego.
Wtuleni w siebie tańczyliśmy do końca piosenki. Czułam spojrzenie wszystkich skupionych na nas.
Tego nie da się opisać!


*


Krótka przerwa. Oczywiście Kevinowi i Pierremu już całkiem odwala.
- Zazdroszczę ci Marco takiej ślicznej kobiety. - mówi Kevin a wszyscy w śmiech. - Ja nie mam nikogo. - udaje, że smuta.
- Ja będę twoją kobietą! - odzywa się Auba i wskakuje Grosskreutzowi na kolana.
- Moja piękna! Nigdy cię nie opuszczę! - wygłupia się Kev i całuje Pierre w policzek.
- Lepiej opuśćmy to towarzystwo, bo panowie tutaj zaczynają gejować. - oznajmia Irmina na co wszyscy wybuchli śmiechem.

Do domu wróciliśmy około 4.00 nad ranem.

__________________________________________________

Mamy 29! =D
Ktoś zaskoczony? xD

CZYTASZ=KOMENTUJESZ! <3

A tak przy okazji?
Śledzi ktoś IO w Sochi? Jak wam się podobają występy Polaków? 4-0-0 na razie tak to wygląda.. Ale trzeba docenić też biathlonistki, szczególnie Monikę Hojnisz. Komu kibicujecie oprócz Polaków? Bo Isabell kibicuje m. in. Martin'owi Fourcade, Dario Cologna, Felix Neureuther i Maria Hoefl Riesch. ;)

10 lutego 2014

Rozdział 28 "Teraz jesteś już przyjęty do rodziny"

*27 grudnia*

Irmina

Święta spędziliśmy w Polsce. Mats pojechał razem z nami, twierdząc, że teraz mnie samej nigdzie nie puści, a jego rodzina na pewno mu wybaczy. 
Wszystko działo się w bardzo wesołej atmosferze. Babcia bardzo ucieszyła się, gdy zobaczyła mój brzuszek. Najbardziej cieszyło ją moje szczęście... Ale nie powiedzieliśmy jej kto jest ojcem dziecka.
Mój braciszek i Agata również mieli dla nas niespodziankę. Otóż Aga jest w ciąży. I że ja niczego nie zauważyłam... Na razie jednak ani Kuba, ani Aga nie chcą żeby ta wieść szybko się rozniosła, więc to tajemnica. 
Najchętniej zostałabym w Polsce na dłużej. Stęskniłam się za tym wszystkim. Za babcią, za Dawidem, wujkiem, znajomymi. Ale teraz moje życie miało się toczyć dalej w Niemczech.

Dawid odwiózł nas na lotnisko, z którego mieliśmy wylecieć prosto do Dortmundu.
- Rita i Marco są już w Dortmundzie? - spytał Jakub.
- Wczoraj już polecieli. - uśmiechnęłam się.
Jeszcze chwile musieliśmy posiedzieć na lotnisku aż w końcu udaliśmy się na odprawę.

- Co jak co,  ale babcie macie bardzo fajną. - powiedział Mats, gdy zajęliśmy już miejsca w samolocie.
- Najlepszą, jaką można mieć. - uśmiechnęłam się - Nie obrazisz się jak się zdrzemnę?
- Oczywiście, że nie. Trochę odpoczniesz. - ucałował mnie w czoło.


Po wylądowaniu o Dortmundzie, Mats na chwilę pojechał do siebie, a ja z Kubą, Agatą i Oliwią do siebie.
- Idź lepiej się od razu się położyć. - powiedziała Agata, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu - Musisz odpocząć po wszystkim.
- Oczywiście. Ty też. - uśmiechnęłam się i podreptałam do sypialni.


*Następny dzień*

Obudziłam się w świetnym humorze. 
Wypoczęłam a to było mi potrzebne. Ogarnęłam się i zaczęłam schodzić na dół.  Schodząc po schodach usłyszałam, że Matsa i Kubę. 
- To teraz jesteś już częściej u nas niż u siebie.
- Nie będę przecież ciągał Irminy przez pół miasta. - odpowiedział Hummels - Przeszkadzam Ci tu szwagrze? 
- Ty się ciesz, że babcia Cię polubiła - zaśmiał się mój braciszek - Teraz jesteś już przyjęty do rodziny.
- Czuje się zaszczycony. 
Zeszłam ze schodów i weszłam do salonu. 
- Hej wam. - uśmiechnęłam się - O czym rozmawiacie?
- A tak o wszystkim po trochu - Mats podszedł do mnie i przytulił - Wyspałyście się? - dotknął mojego brzucha. 

- Oczywiście. 
Zaciągnęłam Mats'a do kuchni, bo w końcu muszę coś zjeść. Nie dane mi było jednak uszykować śniadania samemu, bo Mats usadził mnie przy stole i z malutką pomocą Agaty, która podawała mu potrzebne produkty, uszykował mi pyszne kanapki. 


- Jesteśmy!- usłyszałam głos Rity. 
- W salonie!- odkrzyknęłam tylko. 
Po chwili pojawili się już Rita i Marco. 
- Reszty nie ma? - spytała moja przyjaciółka. 
- Wyszli na spacer. Pewnie wpadną jeszcze do Piszczków, więc wrócą wieczorem. 
- Jeśli Kuba będzie w stanie. - zaśmiał się Mats. 
- A Wy znowu leniuchujecie - wtrącił swoje Marco. 
- O właśnie! - coś mi się przypomniało - Mam płytę, którą na pewno chciałbyś obejrzeć.  - powiedziałam do Reusa. 
- Jaką wystraszyła się Rita - Irmina, coś ty przywiozła z Polski?
- Twoją osiemnastkę Ritko. Pomyślałam, że bardzo fajnie będzie ją obejrzeć. - wyszczerzyłam się. 
- Jeszcze nie teraz, ale kiedyś Cię uduszę. - warknęła moja przyjaciółka.


Siedzieliśmy już z Mats'em w pokoju.  Rita i Marco zajmowali jeszcze salon, ale pewnie zaraz przeniosą się albo do nowo wyremontowanego pokoju obok, ablo do domu Reus'a. 
-No to jednak Kuba z Łukaszem zabalowali. - zaśmiał się Mats sprawdzając godzinę. 
- Pewnie ogłosili Piszczkom wiadomość. A Ewa Agaty samej nie puści. - powiedziałam ziewając. 
- Ocho. Już lepiej idź spać. - Mats położył się obok mnie - Dobranoc kochanie - pocałował mnie
- Dobranoc.

_____________________________________________________________________________
To mamy 28 rozdział :D
Już dawno tak trudno mi się na tego bloga nie pisało... Ala mam nadzieję, że choć wam się spodoba.

Uwaga! Razem z Love chciałybyśmy wiedzieć ile osób tak na prawdę czyta to opowiadanie... Było by nam bardzo miło, byłybyśmy szczęśliwe gdyby każdy zostawiał po sobie choćby jedno słowo... Możemy na was liczyć? 

P.S.1. link do nowej zakładki...


P.S. 2  
KTO SIĘ WCZORAJ CIESZYŁ TAK JAK JA? #BRAWOKAMIL! 
       <klik

04 lutego 2014

Rozdział 27 "Właśnie odkrywamy Nasze tajemnice."



 Rita


Już jutro wigilia. Będę w domu pierwszy raz od kilku dobrych miesięcy. Szczerze mówiąc bardzo stęskniłam się za rodzicami. W dodatku będzie ze mną Marco. Czuje, że to będą wspaniałe święta.
Irmina razem z bratem i jego rodziną oraz Matsem także spędzą tegoroczne święta w Polsce.

Jesteśmy już  na polskim lotnisku. Teraz tylko czekać, aż jakiś dowóz po nas przyjedzie, gdzie w moim przypadku będzie to ojciec. Po Błaszczykowskich ma przyjechać brat.  
 Nie czekaliśmy długo, aż przyjechał Dawid. W końcu zostaliśmy sami, do tego zmuszeni czekać za ojcem kilka minut dłużej.
- No w końcu! – krzyknęłam po polsku kiedy zobaczyłam zbliżającego się w naszą stronę tatę. Jak zwykle zabiegany. Jak nie w pracy to szlifuje kolejne języki. W sumie dobrze, bo dogada się Marco, w końcu jest poliglotą. Na mamy zdolności językoznawcze nie liczę, tym bardziej na język niemiecki.
-Rita! – ucieszył się tata. Przytuliłam go na powitanie.
- Tato. To jest Marco. – wiedziałam, że zrozumie po niemiecku. Mój chłopak wstał i przywitał się.
- Nareszcie mam okazję cie poznać. – mówi ojciec.
- Ja pana także. – uśmiecha się piłkarz.
- No to co… Nie będziemy tu chyba tak stać. – mówi tata. – Mama już się nie może doczekać.


Po pół godzinie jazdy samochodem dotarliśmy pod rodzinny dom. Wzięliśmy nasze bagaże i weszliśmy do środka. Wewnątrz przywitała nas mama.
Oczywiście nie raz ja, nie raz ojciec tłumaczyliśmy rozmowę między Marco a mamą.
Kilka godzin zleciało na zapoznaniu się, zjedzeniu kolacji i ponownej rozmowie. Marco nie miał życia. Haha.
W końcu udało nam się wyjść do mojego pokoju.
- Przepraszam za nich. – powiedziałam do Marco.
- To normalne. – śmieje się.  – Chyba, każdy przez to przechodził.
- Nawet ja!  - zachichotałam.
-Szczerze mówiąc myślałem, że twój tata nie będzie do mnie przekonany.
- Jemu wszystko jedno, byle żebym sama nie została. Prędzej po mamie mógłbyś się takich rzeczy spodziewać.
- Najważniejsze, że to już za mną. -  promieniuje uśmiechem i podchodzi do mnie, żeby mnie objąć. – Nigdy nie byłem w nikim tak zakochany jak w tobie. – składa pocałunek na moich ustach.
- No weź, bo się zarumienię. – uśmiecham się.
- Uwielbiam jak się rumienisz. – komplementuje mnie.
- A ja uwielbiam ciebie. – ciągnę dalej.
- A ja uwielbiam ciebie, że jesteś ze mną.  – znowu mnie delikatnie całuje.
- A ja uwielbiam ciebie, że uwielbiasz mnie, że jestem z tobą i cie uwielbiam. – zaczynam się śmiać.
- Dobra, już się troche zgubiłem. – bierze mnie na ręce.
- Trzymaj mnie mocno, żebym nie spadła! – mówię stanowczo.
- Nie ma takiej opcji. – patrzy mi w oczy. – Nie możesz.
- Czemu nie mogę? Zabronisz mi? – droczę się z nim.
- Oczywiście! Jeszcze nie powiedziałem ci wszystkiego.
- Czego?
- Że cie kocham.
- Tylko tyle? Mówiłeś mi to już. – śmieje się.
- Nie, to jeszcze nie wszystko.
- To kiedy mi to zamierzasz powiedzieć?
- Jak będzie idealna pora, czyli już nie długo.
- Eh… no dobra. Czekam!
- Bardzo się cieszę. – stawia mnie z powrotem na ziemie i dotyka moją rękę.
Ciągnie mnie po pokoju, tam gdzie są postawione ramki ze zdjęciami.
- Niech zgadnę… Ta słodka, mała dziewczynka, to nie ty…?
- Nie byłam słodką dziewczynką więc obstawiam, że nie.


Kolejny dzień
Wstałam dość wcześnie, gdyż czeka dzisiaj na nas mnóstwo pracy. Trzeba przygotować się na wigilię, ozdobić cały dom, ubrać choinkę, nakryć do stołu. Zastanawiam się, czy starczy nam czasu. Mama większość dnia dzisiaj spędzi w kuchni no a tata ledwo co zdąży na kolacje. Mamy z Marco dużo do zrobienia… Całe szczęście, że tata wczoraj kupił drzewko.
Właśnie weszłam do pokoju ze śniadaniem. Marco był już przytomny.
- Masz, najedz się. – podaje mu kanapki. – Niestety chcesz czy nie, musisz mi dzisiaj solidnie pomóc przy pracy.
- Z tobą mogę robić wszystko, nawet najgorsze rzeczy. – uśmiecha się. – Dzięki za śniadanie.
- No to bardzo się cieszę, że jesteś chętny, mamy czas do 15.00 góra, więc zaczynaj się z łóżeczka wygrzebywać.
- No okej. A tak w ogóle, będę miał okazję porozmawiać na osobności z twoim ojcem? – zadaje pytanie chłopak.
- Ymmm… ktoś tu chce się podlizać… - droczę się z nim.
- Wcale nie! – protestuje. – Muszę się o coś spytać, a jak dobrze pójdzie to poprosić. – mówi stanowczo.
- Faceci i te ich gadanie… - macham ręką.


Kilka godzin później

- Załóż to na czubek. – podaje Marco gwiazdkę.
- Czemu ja? Tak słyszałem, że podobno najstarszy członek rodziny zakłada czy coś. – zastanawia się.
- Taty nie ma, mama jest zajęta na takie bzdety, a ja nie dosięgnę. I tak wypada na ciebie. – podsumowuje.
Nagle czuje jak podnoszę się do góry. Oczywiście kogo to może być sprawka…  
- Teraz chyba dosięgniesz. – śmieje się.
Zakładam przedmiot na szczyt choinki. Spuszczając mnie na ziemie mój chłopak nadal trzyma mnie w objęciach.
-Fajnie, że w końcu odwiedziłem twój prawdziwy dom. – uśmiecha się ku mnie.
- Ja się cieszę, że skusiłeś się na tę propozycję. – odwdzięczam się tym samym, a potem pieczętuje na jego ustach długi całus.

Przygotowania nareszcie zakończone. Tata wrócił z pracy, potrawy, przygotowywane przez mamę mają się już ku końcowi. Brakuje tylko siostry mamy, która przyjeżdża co roku do nas razem z mężem i synkiem.
Wszyscy elegancko odszykowani.
I Marco w garniturze! I normalnie zapominam, że trzeba oddychać. Jejciu. Wygląda bosko.
Nie trzeba było długo czekać, a goście już się zjawili.

Na wstęp: Przedstawienie mojego chłopaka.

Potem: Rodzinna kolacja.

W końcu- na co najbardziej czekał pięciolatek Bartuś, mój kuzyn- prezenty.

Rodzice razem z ciotką i wujkiem poszli do salonu. My natomiast zostaliśmy z małym. Bartek zakumplował się z Marco, jednak nie pięciolatek nie mógł znieść tego, że nie może bezpośrednio dogadać się z mężczyzną.
- Czemu on mówi inaczej. – żali się mały, a ja szybko tłumaczę to Marco.
- Jeszcze trochę i się dogadamy. – śmieje się Marco. Już po chwili kuzyn rozumie wszystkie słowa.
Bartuś uśmiecha się, a Marco bierze go na plecy. Zaczyna się zabawa.
Ja tymczasem wyciągam gitarę ze schowka.
Co roku gram w święta. Na co dzień wolę inne instrumenty, ale skoro rodzicom zawsze podobało się jak gram na gitarze to chociaż w święta staram się zrobić im tę przyjemność i zagrać specjalnie dla nich.
Marco zauważa instrument.
-To ty grasz na gitarze? – dziwi się.
- Nie tylko. – śmieje się. W sumie nigdy nie zaczęliśmy takiego tematu więc skąd ma wiedzieć.
- No proszę. Fajnie, że powiedziałaś. – poważnieje. – Dasz na chwilkę? – chłopak prosi o instrument.
- Widzę, że ty też się pochwaliłeś. – ironizuję.
 
-O czym gadacie? – pyta kuzyn.
- Właśnie odkrywamy nasze tajemnice. – śmieje się.
- Jakie?
- Że gramy na gitarze.
- Ale przecież zawsze grasz na gitarze.
- Ale Marco o tym nie wiedział, a ja też właśnie dowiedziałam się, że i on gra. – śmieje się w stronę Marco, który to odwzajemnia.
-Nauczycie mnie? – prosi mały.
- Może spróbujemy za rok, co?
- No dobrze. Ale obiecujesz Rita? – prosi Bartek.
- Oczywiście. – uśmiecham się do kuzyna, a po chwili dołącza do nas reszta rodziny.
Te miny, gdy myśleli, że to ja przygrywam na gitarze.
Chłopak poczuł wzrok wszystkich skupiony na nim.
- To może Rita teraz coś zagra. – uśmiecha się i podaje mi gitarę.
- Rita już się nagrała. – śmieje się ojciec. – Masz talent! – chwali go.
- Dziękuje panu.
Reszta osób tu zgromadzonych zastanawiała się o czym mówili mężczyźni.

*

- Gdzie byłeś? – pytam piłkarza, który wrócił do pokoju przed 24.00.
- Udało mi się w końcu porozmawiać z twoim tatą. – chwali się.
- I o czym gadaliście?
- Męskie sprawy. Nie zrozumiesz. – macha ręką i kładzie się obok mnie. - Już się nie mogę doczekać nowego roku spędzonego z tobą.   
Zaczynam się śmiać.
- Ty już myślisz o nowym roku?
- A czemu nie? – uśmiecha się.
- Dobra, idź już spać, bo powoli zaczynam się o ciebie bać. – uśmiecham się i całuje go w policzek na dobranoc.


_____________________________________________

Przepraszam, że rozdziału nie było wcześniej, ale miałam go już dodać w niedziele, tylko wystąpił mały błąd i dlatego dopiero dzisiaj. :/
Wiem, że rozdział nie jest za ciekawy, ale niezbyt lubię pisać o tego typy sprawach. :P  
Dziękujemy za komentarze! <3
Zapraszamy do kontaktu z nami! :D
 http://dortmund-pszczoly.blogspot.com/p/kontakt.html

Lajkujcie też naszą stronę na facebook'u ;)
  https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell?ref=hl

Dziękujemy za wszystko! <3
Pozdrawiamy! :)