Irmina
Rita wróciła ze szpitala przez co ja sama jestem trochę spokojniejsza. Mam nadzieję, że uda się jej i Marco rozwiązać jak najszybciej całą sprawę.
Sama jestem ciekawa co się tak na prawdę wydarzyło. Przecież Rita nie popełniła nigdy błędu za kierownicą.
- Może się przestaniesz zadręczać w końcu tym wszystkim? - powiedział Mats podając mi kubek z herbatą - Ciesz się, że z Ritą wszystko w porządku.
- Wiem, ale jakoś nie daje mi to wszystko spokoju.
- No to co mam zrobić, żebyś o tym nie myślała? - spytał.
- Wymyśl coś. - uśmiechnęłam się.
- Chyba mam pewien pomysł. - przysunął się bliżej mnie i chciał zabrać mi kubek.
- Stop! Nie skończyłam herbaty.
- Dokończysz później. - powiedział muskając moją szyję.
- Wiesz, że kocham gorącą herbatę?
- Bardziej niż mnie?
- Hmmm... - udałam, że się zastanawiam.
- No wiesz co... - odsunął się udając obrażonego.
- Żartuje przecież. - odłożyłam kubek na stolik i przytuliłam się do Matsa - Nikogo i nic nie kocham bardziej od ciebie. - cmoknęłam go w polik.
- No niech będzie, że ci wierze. - uśmiechnął się - Też cię kocham.
- No i jak jest słodko od razu. - zaśmiałam się - Chociaż może za bardzo?
- Nieee... Lepiej, że jest tak, niż jakbyśmy mieli się ciągle kłócić i mieć jakieś problemy.
- No dobra. To co miałeś zamiar zrobić zanim ci przerwałam? - uśmiechnęłam się cwaniacko,
- Hmmm... chyba to. - zaczął mnie całować, po czym wziął mnie na ręce , a ja oplotłam nogami jego talię. Zaczął się kierować w stronę naszej sypialni.
Leżałam wtulona w Hummelsa, który bawił się kosmykiem moich włosów. Cały czas obracałam na palcu pierścionek zaręczynowy.
- Musielibyśmy w końcu kiedyś o tym pomyśleć. - usłyszałam głos Matsa.
- O czym?
- O ślubie. Nie sądzisz?
- Można by faktycznie pomyśleć. - stwierdziłam - Ale mamy już prawie koniec listopada, niedługo święta. Może pomyślimy o tym po Nowym Roku?
- Jak chcesz. - westchnął.
- Nie zrozum mnie źle. Najchętniej wyszłabym za ciebie od razu, przecież wiesz. Ale pod koniec roku zawsze jest tyle spraw do załatwienia..
- Nic nie tłumacz, wszystko rozumiem. - cmoknął mnie w czubek głowy.
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon.
Marco...
- Słucham pana. - odebrałam.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Nie. Coś się stało? Coś z Ritą? - spytałam.
- Nie, wszystko w porządku. Ale chodzi o nią.
- No mów.
- Ten wypadek to nie był przypadek. - powiedział.
- Jak to?
- Ktoś specjalnie grzebał przy samochodzie. Bo nie wierzę w złego mechanika.
- Myślisz, ze to Carlos?
- Tak, dokładnie tak myślę...
Jak dorwę tego gnojka to gołymi rękami go rozszarpie.
______________________________________________________________________
Myślałyśmy, że we wakacje pisanie pójdzie nam o wiele lepiej a tu mały klops...
No chociaż coś się udało znowu napisać i mamy nadzieję, ze się podoba :D
Sama jestem ciekawa co się tak na prawdę wydarzyło. Przecież Rita nie popełniła nigdy błędu za kierownicą.
- Może się przestaniesz zadręczać w końcu tym wszystkim? - powiedział Mats podając mi kubek z herbatą - Ciesz się, że z Ritą wszystko w porządku.
- Wiem, ale jakoś nie daje mi to wszystko spokoju.
- No to co mam zrobić, żebyś o tym nie myślała? - spytał.
- Wymyśl coś. - uśmiechnęłam się.
- Chyba mam pewien pomysł. - przysunął się bliżej mnie i chciał zabrać mi kubek.
- Stop! Nie skończyłam herbaty.
- Dokończysz później. - powiedział muskając moją szyję.
- Wiesz, że kocham gorącą herbatę?
- Bardziej niż mnie?
- Hmmm... - udałam, że się zastanawiam.
- No wiesz co... - odsunął się udając obrażonego.
- Żartuje przecież. - odłożyłam kubek na stolik i przytuliłam się do Matsa - Nikogo i nic nie kocham bardziej od ciebie. - cmoknęłam go w polik.
- No niech będzie, że ci wierze. - uśmiechnął się - Też cię kocham.
- No i jak jest słodko od razu. - zaśmiałam się - Chociaż może za bardzo?
- Nieee... Lepiej, że jest tak, niż jakbyśmy mieli się ciągle kłócić i mieć jakieś problemy.
- No dobra. To co miałeś zamiar zrobić zanim ci przerwałam? - uśmiechnęłam się cwaniacko,
- Hmmm... chyba to. - zaczął mnie całować, po czym wziął mnie na ręce , a ja oplotłam nogami jego talię. Zaczął się kierować w stronę naszej sypialni.
Leżałam wtulona w Hummelsa, który bawił się kosmykiem moich włosów. Cały czas obracałam na palcu pierścionek zaręczynowy.
- Musielibyśmy w końcu kiedyś o tym pomyśleć. - usłyszałam głos Matsa.
- O czym?
- O ślubie. Nie sądzisz?
- Można by faktycznie pomyśleć. - stwierdziłam - Ale mamy już prawie koniec listopada, niedługo święta. Może pomyślimy o tym po Nowym Roku?
- Jak chcesz. - westchnął.
- Nie zrozum mnie źle. Najchętniej wyszłabym za ciebie od razu, przecież wiesz. Ale pod koniec roku zawsze jest tyle spraw do załatwienia..
- Nic nie tłumacz, wszystko rozumiem. - cmoknął mnie w czubek głowy.
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon.
Marco...
- Słucham pana. - odebrałam.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Nie. Coś się stało? Coś z Ritą? - spytałam.
- Nie, wszystko w porządku. Ale chodzi o nią.
- No mów.
- Ten wypadek to nie był przypadek. - powiedział.
- Jak to?
- Ktoś specjalnie grzebał przy samochodzie. Bo nie wierzę w złego mechanika.
- Myślisz, ze to Carlos?
- Tak, dokładnie tak myślę...
Jak dorwę tego gnojka to gołymi rękami go rozszarpie.
______________________________________________________________________
Myślałyśmy, że we wakacje pisanie pójdzie nam o wiele lepiej a tu mały klops...
No chociaż coś się udało znowu napisać i mamy nadzieję, ze się podoba :D