Irmina
Marco chciał jak najszybciej pojechać do Monachium. Ledwo go powstrzymałam przed wyjechaniem jeszcze tego samego dnia.
Chociaż od kilku dni nie czułam się najlepiej musiałam jechać z nim.
- Jesteś pewna, że dasz radę? - spytał Mats, gdy czekaliśmy na przyjazd Marco.
- Tak, przecież to jak już jakieś zatrucie. Ten raz nic mi się nie stanie. - powiedziałam nie wspominając mu o tym, że w nocy znów obudziły mnie mdłości i wymioty - Marco już jest. - wyjrzałam przez okno - Będę cię na bierząco informować jakby co.
- Uważajcie na siebie.
Praktycznie od rozpoczęcia naszej podróży ani ja ani Marco nie odezwaliśmy się. Wiedziałam, że jest mu ciężko w tej sytuacji. Mnie również było. Przez jednego dupka wszystko zaczęło się sypać. Rita też jest uparta, posłuchałaby i poszła na policję to woli uciec.
Próbowałam zasnąć, może wszystko minęłoby szybciej. Jednak mój żołądek znów dał o sobie znać.
- Marco, zjedź na tę stację benzynową, proszę. - powiedziałam.
- Nie mogę, musimy dojechać jak najszybciej. Nie chcę niepotrzebnych przystanków.
- Cholera, Reus jak nie chcesz żebym ci zwymiotowała do auta to się zatrzymaj!* - krzyknęłam czując, że moje śniadanie coraz bardziej chce się wydostać.
Ta groźba chyba zadziałała. Gdy tylko auto się zatrzymało wybiegłam w kierunku, w którym mogła być toaleta.
- Już lepiej? - spytał Marco, gdy wróciłam.
- Chyba tak.
- Masz, wodę ci kupiłem. - podał mi butelkę - Jedziemy dalej?
- Tak, tak.
- Co ci w ogóle? - spytał, gdy już wznowiliśmy jazdę.
- Nie wiem. Czuje się ostatnio jakoś dziwnie. Grypę jelitową wykluczyłam, bo miałabym pewnie jeszcze jakąś gorączkę albo coś. To może czymś się zatrułam.
- A może ktoś cię zatruł?
- Słucham?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. - pierwszy raz w ostatnim czasie zaczął się śmiać - Ja ci tłumaczyć nie będę.
- Wiesz co, chyba lepiej było jak milczałeś. - również się zaśmiałam.
Wreszcie dotarliśmy do Monachium. Już po wjechaniu do miasta Marco zrobił się bardziej spięty.
Zatrzymaliśmy się pod domem Mario.
- Denerwujesz się. - bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Nie no wcale. - westchnął - Nie do końca wiem, jak się zachować, co powiedzieć.
- Spokojnie, zobaczysz, że to samo wyjdzie. Chodźmy.
Nadzieja, czasem tak szybko jak się pojawia, tak samo szybko gaśnie. I ja i Marco mieliśmy nadzieję, że znajdziemy Ritę u Mario.
Myliliśmy się.
- Myślę, że poleciała do Polski. - wypaliłam nagle - Ale nie do rodziców. Może być u Moniki naszej koleżanki.
- Musimy tam jak najszybciej lecieć. - zdecydował Reus - Będzie jeszcze dzisiaj jakiś lot?
- Marco, spokojnie. - odezwał się Gotze - Polecicie jutro. Ty ochłoniesz, Irmina trochę odpocznie - spojrzał na mnie - Przepraszam, ale nie najlepiej wyglądasz.
- Wiem, wiem. Masz tutaj gdzieś blisko aptekę? - spytałam.
- Dwie ulice dalej, a co?
- Marco podsunął mi pewną myśl i chcę to sprawdzić.
Miałam do apteki przejść się ja, ale Marco stwierdził, że potrzebuje świerzego powietrza i zostawił mnie samą z Mario.
- Rita coś konkretnego mówiła zanim zniknęła? - przerwałam panującą ciszę.
- Nie, zostawiła tylko jakąś kartkę, że boi się teraz spojrzeć Marco w oczy i musi zniknąć. - wyjaśnił.
- Niech to się już wyjaśni. Zatłukłabym tego gnojka Carlosa od razu.
- Spokojnie. Ona po prostu jest w szoku, nigdy nie była w takiej sytuacji i nie wie co robić. - stwierdził - Jak ci się układa z Matsem? - zmienił nagle temat.
- Dobrze, a nawet lepiej. - uśmiechnęłam się - A tobie z Ann?
Po jego minie zauważyłam, że raczej nie najlepiej.
- Przepraszam, chyba nie powinnam pytać.
- Nie, nie. W porządku. - westchnął - Rozstaliśmy się trzy tygodnie temu.
Nie za bardzo wiedziałam co mam powiedzieć na szczęście uratował mnie dzwioniący telefon.
- To Mats, muszę odebrać. - usprawiedliwiłam się.
______________________________________________________________
Cześć, cześć ;)
Coś tam udało się naskrobać i dodać :P
Chyba nie wyszło źle :D
*Uznajmy, że Marco ma prawko XDD
- Już lepiej? - spytał Marco, gdy wróciłam.
- Chyba tak.
- Masz, wodę ci kupiłem. - podał mi butelkę - Jedziemy dalej?
- Tak, tak.
- Co ci w ogóle? - spytał, gdy już wznowiliśmy jazdę.
- Nie wiem. Czuje się ostatnio jakoś dziwnie. Grypę jelitową wykluczyłam, bo miałabym pewnie jeszcze jakąś gorączkę albo coś. To może czymś się zatrułam.
- A może ktoś cię zatruł?
- Słucham?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. - pierwszy raz w ostatnim czasie zaczął się śmiać - Ja ci tłumaczyć nie będę.
- Wiesz co, chyba lepiej było jak milczałeś. - również się zaśmiałam.
Wreszcie dotarliśmy do Monachium. Już po wjechaniu do miasta Marco zrobił się bardziej spięty.
Zatrzymaliśmy się pod domem Mario.
- Denerwujesz się. - bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Nie no wcale. - westchnął - Nie do końca wiem, jak się zachować, co powiedzieć.
- Spokojnie, zobaczysz, że to samo wyjdzie. Chodźmy.
Nadzieja, czasem tak szybko jak się pojawia, tak samo szybko gaśnie. I ja i Marco mieliśmy nadzieję, że znajdziemy Ritę u Mario.
Myliliśmy się.
- Myślę, że poleciała do Polski. - wypaliłam nagle - Ale nie do rodziców. Może być u Moniki naszej koleżanki.
- Musimy tam jak najszybciej lecieć. - zdecydował Reus - Będzie jeszcze dzisiaj jakiś lot?
- Marco, spokojnie. - odezwał się Gotze - Polecicie jutro. Ty ochłoniesz, Irmina trochę odpocznie - spojrzał na mnie - Przepraszam, ale nie najlepiej wyglądasz.
- Wiem, wiem. Masz tutaj gdzieś blisko aptekę? - spytałam.
- Dwie ulice dalej, a co?
- Marco podsunął mi pewną myśl i chcę to sprawdzić.
Miałam do apteki przejść się ja, ale Marco stwierdził, że potrzebuje świerzego powietrza i zostawił mnie samą z Mario.
- Rita coś konkretnego mówiła zanim zniknęła? - przerwałam panującą ciszę.
- Nie, zostawiła tylko jakąś kartkę, że boi się teraz spojrzeć Marco w oczy i musi zniknąć. - wyjaśnił.
- Niech to się już wyjaśni. Zatłukłabym tego gnojka Carlosa od razu.
- Spokojnie. Ona po prostu jest w szoku, nigdy nie była w takiej sytuacji i nie wie co robić. - stwierdził - Jak ci się układa z Matsem? - zmienił nagle temat.
- Dobrze, a nawet lepiej. - uśmiechnęłam się - A tobie z Ann?
Po jego minie zauważyłam, że raczej nie najlepiej.
- Przepraszam, chyba nie powinnam pytać.
- Nie, nie. W porządku. - westchnął - Rozstaliśmy się trzy tygodnie temu.
Nie za bardzo wiedziałam co mam powiedzieć na szczęście uratował mnie dzwioniący telefon.
- To Mats, muszę odebrać. - usprawiedliwiłam się.
______________________________________________________________
Cześć, cześć ;)
Coś tam udało się naskrobać i dodać :P
Chyba nie wyszło źle :D
*Uznajmy, że Marco ma prawko XDD