Irmina
Rita poprosiła Marco aby odwiózł mnie do domu. Wolałabym się przejść albo w ogóle dzisiaj nie wracać, ale dzisiaj nie miałam siły się z nią kłócić. Może przynajmniej szybciej znajdę się w domu i położę kończąc ten dzień.
- Dziękuje Marco. - westchnęłam, gdy dojechaliśmy na miejsce.
- Nie ma za co. I nie przejmuj się, wszystko się ułoży. - uśmiechnął się krzepiąco.
W domu nie zastałam Matsa. Na stoliku w salonie leżała tylko karteczka z informacją, że powinien wrócić jutro.
Może nawet lepiej, że go nie ma....
Nadal nie rozumiem jak mógł tak myśleć. Przecież to głupie.
Ale z drugiej strony... Może ja za ostro zareagowałam. Powinnam z nim porozmawiać a nie...
Ugh.
Obudziły mnie odgłosy... skomlenia psa?!
Otworzyłam oczy i uniosłam się delikatnie. Dzięki ucichły.... Upadłam z powrotem na poduszkę zamykając oczy.
Po raz kolejny podniosłam się. Z mojej prawej strony zobaczyłam wdrapującego się na łóżko szczeniaczka. Maluszek próbował kilka razy i w końcu poddał się kładąc obok.
- Co tu robisz słodziaczku? - chwyciłam pieska i położyłam na łóżko.
Szczeniak miał, a właściwie to miała, przymocowaną do obroży karteczkę zwiniętą w mały rulonik. Rozwinęłam to.
"Wybacz temu idiocie, który siedzi na dole.
Nie chciał cię zranić i bardzo przeprasza."
- Mówisz, że mam mu wybaczyć? - uśmiechnęłam się.
Samojed* wydał z siebie jedno wesołe szczeknięcie czym spowodował mój śmiech.
To jest słodkie. Ten głupek kupił mi psa na przeprosiny.
Na prawdę się wszystkim przejął. Tylko jak wpadł na taki pomysł....
-Dobra mała, idziemy zobaczyć co się dzieje u pana. - zeskoczyłam z łóżka. Piesek udawał się cały czas za mną, gdy wychodziłam z sypialni i zaczęłam schodzić na dół.
Starałam się cicho zejść do salonu.
Mats siedział na kanapie. Powoli podeszłam tam i usiadłam obok niego.
- Cześć. - szepnęłam i ułożyłam głowę na jego ramieniu.
- Przepraszam - powiedział i chwycił moją dłoń - Nie chciałem żeby to tak głupio zabrzmiało i tak wyszło... Jestem idiotą...
- Ja też przepraszam. - powiedziałam, gdy zamilkł na chwilę.
- Ty?
- Tak. Chyba nie powinnam tak reagować. Powinnam jakoś może spokojnie z tobą porozmawiać a nie kierować się jakimiś negatywnymi emocjami. - mówiłam - Ale tak, jesteś idiotą. - zaśmiałam się.
Siedziałam wieczorek w ogrodzie obserwując pieska, który biegał gdzie popadnie. W pewnej chwili pojawił się obok mnie Mats.
- Skąd ty wziąłeś tego psa? - spytałam.
- Początkowo miałem plan znaleźć jakiegoś w schronisku, ale przypomniałem sobie, że znajomy ma hodowlę Samojedów. - przytulił mnie mocno - Podoba ci się?
- Jest cudowna. Dziękuję.
- Nie masz za co. - ucałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w niego jeszcze mocniej - Wiesz jak ją nazwiesz? - spytał.
- Nuka. - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego tak?
- Jak byłam mała miałam psa który się tak wabił. - westchnęłam - I Rita też miała kiedyś Nukę. Ale oby dwie straciłyśmu nasze pupilki.
- Czyli to takie oddanie czci? - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne. - szturchnęłam go.
- Dobrze, dobrze. Przepraszam. Idziemy do domu? Trochę chłodno się robi. - wstał.
- Chodźmy. - Mats pomógł mi się podnieść. Zawołałam Nukę i weszliśmy do domu.
______________________________________________________
Rozdział może chociaż wam się spodoba bo moje nastawienie średnio xd
5 komentarzy = następny rozdział
Samojed -rasa psa
Samojed -rasa psa