Carlos
- Wytłumacz mi co to wszystko miało znaczyć. - powiedział szef po całym zajściu z Marco.
- Gdybym ja sam wiedział. - musiałem coś wymyślić - Gościu już od jakiegoś czasu ma do mnie jakieś pretensje...
- A ty niby jesteś niewinny? - zapytał - Carlos, ja wiem kto to był. I pamiętaj, że nie chce mieć kłopotów.. Swoje sprawy załatwiaj po pracy bo inaczej będziesz musiał szukać nowej. - uderzył pięścią w stół.
Po rozmowie z szefem byłem jeszcze bardziej zdenerwowany.
Przez tego gnojka Reusa najpierw straciłem laskę marzeń a teraz mam stracić robotę?
Ja się jeszcze zemszczę...
Irmina
Jak... prawie co dzień wybrałam się z Nuką na spacer.
To chyba stanie się moim uzależnieniem. Pies stał się dla mnie w jakimś sensie ucieczką od codzienności, wszystkiego co negatywne. Kolejnym ważnym elementem w moim życiu. Nie zostaję już sama, gdy Mats wyjeżdża.
Zajmuję się Nuką... prawie jak dzieckiem...
- A pani nie za gorąco czasem? - spytał Mats, gdy wróciłam z Nuką do domu - Mamy listopad, a nie lipiec.
- Oj przecież mam bluzę. - odpowiedziałam - Wprawdzie cienka, ale jest.
- Brawo. A jak się rozchorujesz, to kto się będzie musiał tobą opiekować kochanie? - przytulił mnie mocno, gdy usiadłam obok niego.
- Wydaje mi się, że znam takiego jednego. - zaśmiałam się.
- Chciałabyś. - również zaczął się śmiać.
- No a nie? - zrobiłam smutną minę.
- No jasne, że tak. - ucałował mnie w skroń.
W tym samym czasie Nuka wskoczyła obok nas na kanapę i ułożyła się wygodnie.
- Chyba wiem, jakie jest ulubione miejsce naszej pupilki. - powiedział Mats.
- Tam, gdzie jej pana.
- Czy ty uważasz, że ja cały czas tylko leże na kanapie? - spytał.
- Yyy.. Nie?
- Ale właśnie to powiedziałaś.
- Wydawało ci się skarbie.- zaczęłam się podnosić.
- Oo nie. Gdzie się teraz wybierasz? - pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam u niego na kolanach.
- Do kuchni? Chyba trochę zgłodniałam. Kolacje muszę zrobić. - uśmiechnęłam się.
- A jeśli cię nie puszczę?
- To istnieje możliwość, że umrę ci z głodu. - odpowiedziałam natychmiast.
- Hmm.. To trzeba coś z tym zrobić.
Jakoś udało mu się wstać i zanieść mnie do kuchnii. Zostałam posadzona na stole i obserwowałam co robi Mats.
Chwilę zastanawiał się nad czymś, po czym zaczął przeglądać zawartości szafek i lodówki. Za moment zaczynał już przyrządzać... no właśnie nie wiem co.
Nudziło mi się trochę w tej ciszy więc musiałam zacząć coś.
- Jak w klubie? - odezwałam się.
Mats westchnął głęboko i oderwał się od pracy.
Wyraźnie zrzedła mu mina.
Ups. Irmina, ugryź się czasem w język.
Po co pytam skoro doskonale wiem jak jest.
- Przepraszam. Umówmy się, że tego pytania nie było. - powiedziałam szybko.
Znowu cisza.
-Kochanie, co ty właściwie robisz? - spytałam.
- Niespodzianka. - odpowiedział skupiony.
- Ale ja chcę wiedzieć!
- Ale ja ci nie powiem.
- Prooszę. - zeskoczyłam ze stolika i przytuliłam Matsa.
- Ten jeden raz musisz pokonać swoją ciekawość.
- Jak nie to nie. - powiedziałam i opuściłam kuchnię.
Najbliższy czas spędziłam zachowując się jak prawdziwe dziecko i bawiąc z psem. Na chwilę zadzwoniła do mnie Rita, ale musiałam zakończyć naszą rozmowę, gdy poczułam zapach spalenizny i usłyszałam jak Mats zaczyna przeklinać.
Czym prędzej udałam się do kuchni.
- Co ci nie wyszło? - spytałam od razu.
- Skąd to podejrzenie? - odpowiedział odkaszlując.
- A wiesz, takie przeczucie. - uśmiechnęłam się.
- Chyba nici z kolacji. - westchnął.
- Może uda mi się coś uratować.
- Wątpię, wszystko wylądowało w koszu. - lekko się załamał.
- Nic się nie stało. Zamówimy coś do jedzenia. - podeszłam i wtuliłam się w niego - Kocham Cię, wiesz?
- Ja Ciebie też słoneczko. - pocałował mnie w czubek głowy.
_________________________________________________________________-
I oto jest :D
Dodaję z nadzieją, że spodoba wam się ;)
To chyba stanie się moim uzależnieniem. Pies stał się dla mnie w jakimś sensie ucieczką od codzienności, wszystkiego co negatywne. Kolejnym ważnym elementem w moim życiu. Nie zostaję już sama, gdy Mats wyjeżdża.
Zajmuję się Nuką... prawie jak dzieckiem...
- A pani nie za gorąco czasem? - spytał Mats, gdy wróciłam z Nuką do domu - Mamy listopad, a nie lipiec.
- Oj przecież mam bluzę. - odpowiedziałam - Wprawdzie cienka, ale jest.
- Brawo. A jak się rozchorujesz, to kto się będzie musiał tobą opiekować kochanie? - przytulił mnie mocno, gdy usiadłam obok niego.
- Wydaje mi się, że znam takiego jednego. - zaśmiałam się.
- Chciałabyś. - również zaczął się śmiać.
- No a nie? - zrobiłam smutną minę.
- No jasne, że tak. - ucałował mnie w skroń.
W tym samym czasie Nuka wskoczyła obok nas na kanapę i ułożyła się wygodnie.
- Chyba wiem, jakie jest ulubione miejsce naszej pupilki. - powiedział Mats.
- Tam, gdzie jej pana.
- Czy ty uważasz, że ja cały czas tylko leże na kanapie? - spytał.
- Yyy.. Nie?
- Ale właśnie to powiedziałaś.
- Wydawało ci się skarbie.- zaczęłam się podnosić.
- Oo nie. Gdzie się teraz wybierasz? - pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam u niego na kolanach.
- Do kuchni? Chyba trochę zgłodniałam. Kolacje muszę zrobić. - uśmiechnęłam się.
- A jeśli cię nie puszczę?
- To istnieje możliwość, że umrę ci z głodu. - odpowiedziałam natychmiast.
- Hmm.. To trzeba coś z tym zrobić.
Jakoś udało mu się wstać i zanieść mnie do kuchnii. Zostałam posadzona na stole i obserwowałam co robi Mats.
Chwilę zastanawiał się nad czymś, po czym zaczął przeglądać zawartości szafek i lodówki. Za moment zaczynał już przyrządzać... no właśnie nie wiem co.
Nudziło mi się trochę w tej ciszy więc musiałam zacząć coś.
- Jak w klubie? - odezwałam się.
Mats westchnął głęboko i oderwał się od pracy.
Wyraźnie zrzedła mu mina.
Ups. Irmina, ugryź się czasem w język.
Po co pytam skoro doskonale wiem jak jest.
- Przepraszam. Umówmy się, że tego pytania nie było. - powiedziałam szybko.
Znowu cisza.
-Kochanie, co ty właściwie robisz? - spytałam.
- Niespodzianka. - odpowiedział skupiony.
- Ale ja chcę wiedzieć!
- Ale ja ci nie powiem.
- Prooszę. - zeskoczyłam ze stolika i przytuliłam Matsa.
- Ten jeden raz musisz pokonać swoją ciekawość.
- Jak nie to nie. - powiedziałam i opuściłam kuchnię.
Najbliższy czas spędziłam zachowując się jak prawdziwe dziecko i bawiąc z psem. Na chwilę zadzwoniła do mnie Rita, ale musiałam zakończyć naszą rozmowę, gdy poczułam zapach spalenizny i usłyszałam jak Mats zaczyna przeklinać.
Czym prędzej udałam się do kuchni.
- Co ci nie wyszło? - spytałam od razu.
- Skąd to podejrzenie? - odpowiedział odkaszlując.
- A wiesz, takie przeczucie. - uśmiechnęłam się.
- Chyba nici z kolacji. - westchnął.
- Może uda mi się coś uratować.
- Wątpię, wszystko wylądowało w koszu. - lekko się załamał.
- Nic się nie stało. Zamówimy coś do jedzenia. - podeszłam i wtuliłam się w niego - Kocham Cię, wiesz?
- Ja Ciebie też słoneczko. - pocałował mnie w czubek głowy.
_________________________________________________________________-
I oto jest :D
Dodaję z nadzieją, że spodoba wam się ;)