Irmina
Rita zadzwoniła do mnie, czy nie chciałabym się spotkać. I tak miałam w planach wyjść z Nuką na spacer, więc zaproponowałam, że to ja do niej wpadnę. Chłopaki na treningu to sobie porozmawiamy.
Założyłam psu smycz po czym wyszłyśmy z Nuką z domu. Pogoda jak na końcówkę listopada była całkiem przyjemna. Powoli przeszłam z pieskiem przez park by znaleźć się u celu mojego spaceru.
Już z daleka zobaczyłam, że pod domem Reusa, no i mojej przyjaciółki też, ktoś stoi. Chłopak w bluzie i z założonym na głowę kapturem wkładał coś do skrzynki na listy. Gdy podeszłam bliżej Nuka zaczęła szczekać, co chyba go przestraszyło. Spojrzał tylko przez chwilę w moim kierunku po czym zaczął dość szybko się oddalać.
Ja już wiedziałam kto to...
Podchodząc wyciągnęłam kopertę ze skrzynki i kierowałam się już prosto do drzwi. Długo nie musiałam czekać aż Rita mi otworzy.
Razem z psem, który od razu położył się pod stolikiem w salonie, weszłam do środka.
- Napijesz się czegoś? - spytała Koch.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się - Całkiem nieźle sobie radzisz jedną ręką. - zaśmiałam się idąc za przyjaciółką do kuchni.
- Jakoś muszę. Ale już nie mogę się doczekać kiedy drugą też będę miała do dyspozycji.
- Chciałaś porozmawiać o czymś szczególnym?
- Wydaje mi się, że nie mówicie mi całej prawdy o wypadku. - stwierdziła kładąc przede mną szklankę z sokiem.
- W jakim sensie?
- No, że wiecie coś więcej niż ja.
- Podejrzewamy, że to sprawka Carlosa.- powiedziałam wprost.
- Nieee... to chyba nie prawda?
- Ja nie wiem, ale zauważyłam go przed domem jak tutaj szłam. Włożył to do skrzynki. - podałam jej kopertę. Rita natychmiast otworzyła list.
- Muszę przyznać, że niezły szczęściarz z twojego piłkarzyny. - zaczęła - Przepraszam tylko dlatego, że to wszystko miało spotkać jego a nie ciebie. Więc chyba jeszcze nie skończyłem. Twój Carlos. - odczytała treść.
Ten człowiek jest na prawdę chory.
Widziałam łzy pojawiające się w oczach przyjaciółki, która nadal wpatrywała się w kartkę.
- P.S. Może jeśli go zostawisz uda ci się go uratować. - doczytała.
- Rita, błagam nie płacz. - podeszłam do niej i przytuliłam - Musimy zgłosić wszystko na policję Złapią go i będziecie mieli spokój.
- A jeśli będzie mu się udawało uciekać? Jak uniknie kary? Nie chce jeszcze dodatkowych problemów z policją.
- To co zrobisz? - spytałam.
- Nie wiem. To jest dla mnie nowa sytuacja. Ja... ja nie wiem. - rozpłakała się całkowicie.
- Ćśśś.... wszystko będzie dobrze.
Po jakimś czasie postanowiłam już wrócić do domu. Nie wiem czy po moim wyjściu Rita powiedziała Marco o liście, bo przed nie miała takiego zamiaru.
Po drodze pobawiłam się jeszcze z Nuką w parku i spotkałam Agatę, która wyszła na spacer z dziewczynkami.
- Gdzie się podziewały moje panie pół dnia? - spytał Mats, gdy byłam już w domu.
- Wpadłam do Rity. - uśmiechnęłam się ale chyba niezbyt przekonywująco.
- Coś się stało?
Usiadłam na fotelu na przeciwko niego.
- Ten wypadek to chyba faktycznie wina Carlosa. I jeszcze wysyła pogróżki. Stwierdził, że jeśli Rita zostawi Marco to może wtedy jakoś przestanie z tym wszystkim.
- Dlaczego jeszcze nie poszła na policję?
- Powiedziałam jej to, ale stwierdziła, że musi nad tym wszystkim pomyśleć. - westchnęłam - Byle by nie zrobiła nic głupiego.
- Na pewno nie. Wszystko będzie dobrze. - podszedł do mnie i ucałował mnie w skroń.
________________________________________________________________
Sama nie wierzę, że napisałam i to w sumie nie męczyłam się długo :D
Może wyszło ;)
No no no a kto wymyślił taką intrygę ? :D
OdpowiedzUsuńZaczyna robić się ciekawie :)
Czekam na wyjaśnienie sprawy ;) Marco ma żyć!
Super!!!
OdpowiedzUsuńLaski bez jaj, kiedy następny?
OdpowiedzUsuń