10 marca 2018

Epilog cz.2 "Dlaczego?"


Czy byłam szczęśliwa w Dortmundzie?
Przez długi czas na pewno. Nic piękniejszego niż przyjazd tutaj nie mogło mi się przydarzyć.
Ricie z pewnością też nie. A w tym duża zasługa pewnego blondyna, którego oczarowała od pierwszego wejrzenia, chociaż trochę to potrwało zanim zorientowała się, że jej również na nim zależy. Na szczęście tworzą teraz przepiękną i prze szczęśliwą parę.

Pomijając kilka incydentów, to była najpiękniejsza część mojego życia. Chociaż zaczęło się niefortunnie. Wpadka... Innego słowa użyć się nie da. I w tym momencie nie uwierzyłabym, że między mną a Mario mogło być coś więcej niż przyjaźń. Na szczęście było, minęło.

Jakie ogromne szczęście miałam poznając Matsa, zdecydowanie najwspanialszego człowieka na świecie. Nie wiem, czy znam inną osobę, która bez wahania pokocha i zaopiekuję się kobietą, która jest w ciąży z innym.

 - Wiesz że jesteś piękna?
- Przesadzasz. Już wyglądam jak słoń a co będzie w 9 miesiącu.
- Ładnie ci z tym brzuszkiem. - pocałował mnie- Nawet bardzo.
- Ale nie przeszkadza ci, że twoja dziewczyna zaciążyła się wcześniej z innym?
- Przecież wszyscy wiemy jak to było.  - położył rękę na moim brzuchu. - Kocham cię i to dziecko też będę kochał....


Ja też kochałabym to dziecko, najbardziej na świecie. Mario też był gotów wziąć odpowiedzialność za swoje postępowanie. Szkoda, że był tak bardzo zapatrzony w wiedźmę.

- Dobrze się czujesz? - ku mojemu zdziwieniu w kuchni pojawiła się Ann. 
- Trochę mi się słabo zrobiło. 
- Oj biedactwo. - westchnęła sarkastycznie - W czymś Ci pomóc? Zaprowadzić do pokoju, położyć do łóżka, poprawić poduszeczkę? 
- O co Ci chodzi? I dlaczego jesteś oschła w stosunku do Agaty? 
- Nie, o nic. - uśmiechnęła się chytrze - Owinęłaś sobie wszystkich wokół palca, Mario cały czas o tobie mówi  i o tym bachorze. Mats pewnie też Ci usługuje? 
-Nie przesadzasz trochę? A co to ma wszystko wspólnego z Agatą? - o mnie niech sobie mówi co chce ale rodziny obrażać nie pozwolę. 
- A to, że gdy ta dziwka była w ciąży też wszyscy byli na jej zawołanie. - warknęła.
- Jak ją nazwałaś? 
- Dziwka. Z resztą ty też nią jesteś. 
- Nie pozwalaj sobie. 
- Oj zamknij się dziewczynko. - po tych słowach poszyłam jak uderza mnie w prawy policzek i popycha, tak że uderzyłam głową o szafki i upadłam na brzuch.
- Ann, co ty robisz? - Marco pojawił się w kuchni. To było ostatnie co usłyszałam.

Do tej pory nie rozumiem, dlaczego po tym incydencie nadal Ann Kathrin była uważana za niewiniątko. Pewnie dlatego potem była gotowa podjąć jeszcze jedną próbę pozbycia się "bachora"... Tym razem udaną.

Byłam tylko wdzięczna komuś tam u góry, że po tym wszystkim miałam wokół siebie tyle dobrych osób, które nie pozwoliły mi się załamać. Kuba, Agata, Rita, Marco...
A szczególnie ten wielki brunet, który nie musiał wiele robić by znaleźć sobie miejsce w moim sercu. Wystarczyło, że przy mnie był.
I miał być już na zawsze.

Znajdowaliśmy się na plaży w Santo Andre, w brazylijskim stanie Bahia, gdzie 'stacjonowała' reprezentacja Niemiec.
Mats chwycił moją dłoń i zaczęliśmy, początkowo w ciszy, spacerować po plaży.
- No to dowiem się wreszcie o co tutaj chodzi? - spytałam w końcu - Nie żeby coś ale powinno ci zależeć na czasie.  Chyba, że nie chcesz dzisiaj grać.
- No dobrze... - westchnął. Zatrzymaliśmy się i piłkarz uklęknął przede mną - Nie przygotowałem żadnej formułki, bo to dla mnie bezsensowne. Kocham Cię najbardziej na świecie, nie wyobrażam sobie życia z kimkolwiek innym. Irmino, wyjdziesz za mnie?
Mój mózg z prędkością światła analizował wszystko co się właśnie wydarzyło. Przez chwilę stałam jak osłupiała aż w końcu dotarło do mnie to co się właśnie dzieje.
-  Oczywiście, że tak! - wykrzyknęłam.


Chociaż był jeden moment, w którym zrobiło się niewesoło.

 - Wiesz co... Jakiś czas temu nawiedzały mnie dziwne myśli. - zaczął - Między nami jest w końcu 6 lat różnicy. Zacząłem się zastanawiać, czy w pewnym momencie mnie nie zostawisz. Czy nie lepszy byłby dla ciebie ktoś w twoim wieku...

Wiem, że Mats nie miał złych intencji. Teraz to rozumiem, ale w tamtym momencie to mnie zabolało. Może sama zareagowałam zbyt gwałtownie, ale po prostu nie spodziewałam się tych słów, kiedy było nam tak dobrze.
Na szczęście okazało się to tylko drobnym niedomówieniem i później nadal było wspaniale, a może nawet jeszcze lepiej.
Tak Mats, było nam przewspaniale, każda taka chwila razem była najpiękniejszą. Tyle cudownych emocji, tyle radości zagościło w naszym życiu. Wystarczało, ze byliśmy razem a już nic innego nie miało znaczenia.
Miłość jest piękna.
A szczególnie, gdy tworzy coś jeszcze piękniejszego.

- Mogę mieć pytanie? - zaczęłam.
- Jakie tylko chcesz. 
- Co by było, gdybym spodziewała się dziecka? - spytałam.
- Byłbym chyba najszczęśliwszym człowiekiem we wszechświecie. - powiedział bez zastanowienia Mats. 
- W całym?
- W całym.
- W takim razie cieszę się, że znam najszczęśliwszego człowieka w calutkim wszechświecie. przymknęłam delikatnie oczy.
(...)

- Będę tatą. - szepnął ledwo słyszalnie. 
Chyba nic więcej mi do szczęścia nie było trzeba. 
I byłam pewna, że wszystko potoczy się zupełnie inaczej niż w czasie mojej pierwszej ciąży.

- Kocham cię. - delikatnie się odsunął i powiedział te słowa patrząc prosto w moje oczy - I ciebie też już bardzo kocham kruszyno. - dotknął delikatnie mojego brzucha - Chyba już nie można być bardziej szczęśliwym.

A jednak można było. Bo z dnia na dzień udowadnialiśmy, że możemy być szczęśliwsi osiągając pełnie radości, gdy na świecie pojawiła się nasza mała Hania. Najpiękniejsza istota na tym świecie.
I byliśmy we trójkę. Najsilniejsi i najszczęśliwsi razem.
Podobny obrazWięc powiedz mi Mats, dlaczego to musiało pęknąć niczym nic nie znacząca bańka mydlana? Dlaczego z dnia na dzień cały świat się zawalił? Dlaczego zostawiłeś nas, dlaczego zostawiłeś mnie na pastwę tego okropnego świata? Czym zawiniłam, że to wszystko musiało się wydarzyć?
Wszyscy w okół tłuką mi, że to nie moja wina, że to był nieszczęśliwy wypadek, że trzeba żyć dalej.
Ale jak skoro część mojego życia zginęła razem z twoim dwa lata temu? Kiedy od dwóch lat tylko Hania trzyma mnie przy dalszym funkcjonowaniu. Bo to dla niej muszę być silna.
Nawet nie wiesz jak mi ciężko. Chociaż... pewnie patrzysz na mnie gdzieś tam z góry i starasz się jakoś mi pomóc.
Może to śmieszne, ale czuję twoją obecność. Wiem, że mimo iż nie mogę ciebie zobaczyć to jesteś przy nas i opiekujesz się nami.
Wiesz... Ostatnio odwiedzili nas twoi rodzice. Im też jest ciężko, ale chyba łatwiej przychodzi im żyć dalej. Stwierdzili, że powinnam sobie kogoś znaleźć. Że ty chciałbyś abym poszukała szczęścia, abym nie była sama. Serio? Ciężko mi taką myślą, że mogłabym zasypiać obok innego mężczyzny, a nie obok ciebie, że Hanie wychowywałby inny człowiek. Ale jeżeli faktycznie chciałbyś tego to może daj mi jakiś znak, a postaram się odżyć na nowo.
Ale nigdy o tobie nie zapomnę Mats... I zawszę będę cię kochać.

Podobny obrazOderwałam wzrok od nagrobka. Znowu przesiedziałam tutaj większość dnia. Znowu zwaliłam opiekę nad Hanią na Ritę... Wiem,  że ona ją uwielbia, ale chyba za bardzo to wykorzystuje.
Spojrzałam na Nukę, która jeszcze przed chwilą leżała spokojnie obok mnie, a teraz wygląda na znudzoną. Czas wracać.
- Niedługo pewnie znowu tu wrócę i przesiedzę kolejne godziny. - przejechałam dłonią po płycie nagrobka - Do zobaczenia Mats.


Wracałyśmy powoli z Nuką przechodząc jeszcze przez niewielki park. Obserwowałam niebo, z którego dość niespodziewanie zaczęły powoli znikać chmury. A przecież zapowiadali deszcz.
Zatrzymałam się na chwilę pozwalając by promienie światła raziły moje oczy.
Moment mojego zawieszenie wykorzystała Nuka, która zauważyła coś przez co bez problemu wyrwała mi się i pognała na drugą stronę ulicy, nie reagując na moje wołanie.
Na szczęście jakiś przechodzień zauważył całą sytuację i udało mu się bez większych problemów zatrzymać mojego pupila.
- Dziękuję panu bardzo. - powiedziałam - Nigdy wcześniej mi nie uciekała.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się mężczyzna - Piękny pies. Sam miałem kiedyś samojeda. To wyjątkowo wdzięczne psy.
- Tak, cudownye..
- Jestem Anders, a ty?

KONIEC
___________________________________________________________________

Po bardzo długim oczekiwaniu mamy oficjalny koniec tej historii. 
Historii, która w jakiś sposób jest dla mnie bardzo ważna.

Dziękuję Wam...
Za tyle ciepłych słów pod rozdziałami.
Za wspieranie nas byśmy dobrnęły do kolejnych etapów tej opowieści.
Za to, że po prostu byliście z nami...
Przez pięć lat udało nam się stworzyć wiele, ale udało nam się zachować też miłość do Borussi i do naszych bohaterów. 

Dziękuję Love BvB ♥ za to, że zgodziłaś się na mój szalony pomysł pisania wspólnego fanfiction. Że nie poddałaś się, chociaż wiem, ze obie miałyśmy takie momenty. I  że wytrzymałaś ze mną a wiem, że potrafię być upierdliwa i  nieznośna. 

Dziękuję i życzę Wam wszystkim po prostu szczęścia ♥ 
Będę tęsknić ♥ 

Znalezione obrazy dla zapytania heja bvb

2 komentarze:

  1. Tyle lat.. Ten blog to jest niezła część historii, nie tylko Bloggera, ale wsztkiego co się tez równożędnie działo.. A Wasza, prawdziwa, szczera i nieprzekombinowana...przepiękna. <3 Problemy, radości, smutki, miłość, gorycz.. Zwłaszcza ta część pokazała, jak życie może być nieprzewidywalne i jak wiele może się zmienić w krótkim czasie.
    Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawicie się tu z nowymi opowiadaniami,razem czy też osobno. Dzięki za poświęcony czas na pisanie i dokończenie całej opowieści<3
    Zapraszam też do siebie na opowiadanie o Marco i reszcie drużyny BVB https://fireproof-bvb.blogspot.com/
    Wszystkiego co najlepsze!<333
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Łzy same płynęły!!!!
    Dziewczyny cudowne opowiadanie :) Szkoda, że to już koniec. Proszę o nowego bloga waszego autorstwa. Cudo <3 Jeszcze żaden blogger mnie tak nie wciągnął jak ten. Ja chcę więcej! !

    OdpowiedzUsuń