24 grudnia 2013

Wesołych ♥





My, czyli  Love BvB ♥ i Isabell Clearwater życzymy wam Wszystkiego Najlepszego, Zdrowych wesołych Świąt. Bogatego Gwiazdora/ Mikołaja. Spełnienia najskrytszych marzeń. I oczywiście duuużo zwycięstwo chłopaków :P
I wszystkim bloggerkom dużo weny :D
Wesołych ♥♥♥












                                        





LAJKUJCIE!!! https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell


12 grudnia 2013

Rozdział 24 „Na pewno by nas wszystkich wtedy nie zaprosił”

*15 grudnia*

 

, ‘Irmina’,


 

 Ostatnie kilka dni spędziłam głównie na pomocy w przygotowaniach do imprezy.
 Oczywiście Kuba miał urodziny już wczoraj i wszyscy złożyli mu życzenia, ale przyjęcie postanowiliśmy urządzić tak pomiędzy.
 Czy coś jeszcze się u mnie wydarzyło?
 Tak jak lekarz powiedział, staram się na siebie uważać. Nie noszę ciężarów, nie przemęczam się. Robię coś, jeśli muszę. Z resztą jestem pod wieczną kontrolą kilku osób, które nie pozwalają mi robić prawie nic.
 Mario? Zadzwonił kilka razy, przeprosił za zachowanie Ann i to by było na tyle.

- Aga, zawiozłaś już resztę rzeczy do Marco? – spytałam.
-Tak. – uśmiechnęła się – Nasza część pracy już prawie się skończyła.
-Musimy tylko tych oszołomów na miejsce dostarczyć.

Około godziny 17 zaczęłyśmy się z Agatą szykować do wyjścia.
-Cześć kocie. – do mojego pokoju wparował Mats.
-Hej. – uśmiechnęłam się poprawiając sukienkę.
–Nie wiesz, po co Marco nas zaprasza?
-Nie mam pojęcia.
 Po dwudziestu minutach oboje zeszliśmy do salony, gdzie czekali już na nas Jakub i Agata.
 We czwórkę, samochodem mojego brata, ruszyliśmy w stronę domu Reus’a.
 Kubę również zastanawiało, jaki jest cel naszej wizyty u Marco.
-A może one chce się Ritce oświadczyć? – wypalił Mats.
 Od razu wybuchłam śmiechem.
-Na pewno by nas wszystkich wtedy nie zaprosił. – skomentowałam.
 Przez chwilę mężczyźni zastanawiali się, o co może chodzić, jednak nie byli bliscy odkrycia prawdy.
 Ja tam bym się od razu domyśliła.
 Będąc już pod domem Marco, zauważyliśmy Ritę czekającą przed drzwiami.
-No nareszcie. – westchnęła Koch – Dziewczyny wchodźcie. A wy – wskazała na Kubę i Mats’a – musicie jeszcze chwilę poczekać.
 

Weszłyśmy do środka. W salonie była już cała drużyna wraz z trenerem. Przywitałyśmy się szybko z każdym.
Gospodarz przyniósł nam duży tort i wyszedł, po pewnie już zniecierpliwionych jubilatów.

 

-Jak wam się udało to wszystko zorganizować? – pytali zaskoczeni.
 Niespodzianka jak najbardziej się udała, choć jak stwierdził Hummels:
- Jak Rita powiedziała, że musimy poczekać to zaczęliśmy się czegoś domyślać.

 Dom Reus’a był pełen ludzi.
 Chyba nie trzeba wyjaśniać, co działo się z piłkarzami, gdy trener opuścił towarzystwo.
No nie ze wszystkimi… Sebastian i Roman, starali się jakoś pomóc nam ich ogarniać. Do czasu…

 

-O Ania, jednak jesteś. – uśmiechnęłam się widząc karateczke. Jako jedyna z partnerek piłkarz nie pojawiła się na początku przyjęcia.
- Udało mi się wyrobić i jestem. – odpowiedziała tym samym gestem Lewandowska.
-Pomożesz nam ich później zebrać do kupy. – zaśmiałam się.
-Jasne. Już pewnie nie mam, co liczyć, na złożenie życzeń jubilatom?
-Dzisiaj już nie. – westchnęła Agata.
- A gdzie Robert?
- Leży pewnie gdzieś obok Nuri’ego. – odpowiedziała Tugba.
 Resztę wieczoru, a właściwie już nawet noc, przegadałyśmy razem z partnerkami piłkarzy.
 Niektóre udało mi się poznać lepiej.
-Ir, może chcesz już się położyć? – Rita – Nie możesz tak się przemęczać.
-Nie jestem zmęczona. – uśmiechnęłam się.
-Nie marudź. – Agata – Rita zaprowadź ją do jakiegoś pokoju.
-Tak jest. – zasalutowała – A może wszystkie się gdzieś już ułożymy? Ci alkoholicy pewnie do południa już nie wstaną.

 

 Otworzyłam oczy i uniosłam się do pozycji siedzącej. Z dziewczyn, które wylądowały ze mną w pokoju nie spały już Aga i Ewa.
-O już się obudziłaś. – zauważyła Piszczkowa.
-Chyba nie potrzebuje dużo snu. Budzimy resztę?
 Po piętnastu minutach byłyśmy już na nogach i przygotowywałyśmy się do zrobienia pobudki naszym mężczyzną. Jenny wpadła na genialny pomysł.
 Usiadłam wygodnie z kuchni, skąd miałam bezpiecznie oglądać całe „zamieszanie”.
- Mats! Mats! – spanikowana Rita zbiegła po schodach – Irmina! Ona… chyba rodzi!
 Zaczęłam powstrzymywać śmiech.
 Mats natychmiast zerwał się i zaczął panikować.
 Reszta piłkarzy też się przebudziła.
-Gdzie ona jest?
- Na piętrze. – z Rity do jednak dobra aktorka jest.

5…4…3…2…1…

Mats wrócił z powrotem do salonu.
- Nie ma jej tam!
-A nie pomyślałeś, że nie jestem jeszcze nawet w 7 miesiącu? – ujawniłam się.
- To było nie fair. – oburzył się.
- Oj przepraszam. – przytuliłam go.
- Za to należy się kara grubasku. – podniósł mnie – Kuba, porywam twoją siostrę.
- A idźcie. Były by było ciszej. – powiedział łapiąc się za głowę.

______________________________________________________________

I mamy kolejny rozdział xdd
To już 24… WOW!
Dziękujemy wam za wszystkie komentarze i wyrazy wsparcia… Mamy nadzieję, że będziecie dalej czytać J

♥♥♥♥♥     
P.S. Blogger odmówił dzisiaj współpracy i udało mi się dodać tylko 2 zdjęcia xdd

03 grudnia 2013

Rozdział 23 cz. 2 "Tęskniłaś za mną?"

(...)
Na wprost mnie jedzie samochód ciężarowy.
Zorientowałam się, że jadę przeciwnym pasem.
Całe szczęście, że zdążyłam zapanować nad pojazdem, a samochód jadący z nad przeciwka nie jechał zbyt szybko. Momentalnie skręciłam kierownicą. Mimo tego, że drogi były śliskie wybrnęłam z opałów.
Moje serce waliło jak szalone.
W takim stanie nie dam rady dojechać dalej.
Zjechałam więc na pobocze, gdzie postanowiłam trochę ochłonąć.
Włączyłam radio. "Ogarnęłam" swoją twarz z nadmiaru rozmazanego makijażu.
Czekałam kilka minut zanim wyruszyłam.
Postanowiłam, że to co się stało przed godziną, aż do tego czasu zachowam tylko dla siebie.



- Już jestem! - krzyczę wchodząc do domu.
- Długo cię nie było. Martwiłem się co nieco. - uśmiecha się Marco.
On jest taki kochany. Nawet nie wiem co by z nim było, gdybym dzisiaj zginęła.
Szybko podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Tęskniłaś za mną? - śmieje się.
- Nie śmiej się. Kocham cię. Bardzo, bardzo, bardzo kocham. Obiecuje, że będę z tobą dopóki sam nie pozwolisz mi odejść.
- Rita. - patrzy w moje oczy. - Co się stało? - jego wyraz twarzy zmienił się. Bardzo przejął się moimi słowami.
- Widziałam taką parę w sklepie no i się kłócili i w ogóle. - zaczęłam wymyślać.
Tak bardzo nie chcę go okłamywać, ale boję się, że nie wybaczy mi tego, co zrobiłam dzisiaj.
Marco uśmiechnął się.
- Obiecuje, że tak łatwo się ciebie nie pozbędę... Przyznam, że nawet może być z ty problem, bo ja nigdy nie pozwolę ci odejść. - pocałował mnie.
No i przecież w końcu musiało do tego dojść. Oczywiście, że się rozpłakałam.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak wyjątkowo, tak bezpiecznie jak przy nim. Tak bardzo go kocham.
Szczerze, nie opuszczały mnie myśli, że Marco może być moim narzeczonym...
Ja i Marco na zawsze?
Czy to pasuje?
Ja sobie nie wyobrażam inaczej.
- Po co tak właściwie byłaś w tym sklepie. - pyta się chłopak. No tak, przecież nie mówiłam mu, że jadę po balony. 
- I nie płacz już, bo nie lubię jak płaczesz. - uśmiecha się i wyciera moje łzy. Ja też się uśmiecham.
- Okazało się, że nie kupiliśmy balonów.
- Hahah. I tyle zachodu z balonami?
- Balony muszą być. Widziałeś kiedyś imprezę bez balonów?
- Na pewno!
- Nie kłóć się, nie widziałeś. - uderzam go lekko piąstką w ramię.
- No dobra, nie widziałem. - śmieje się. - Ja ci może zrobię coś do picia, co? I w końcu rozbierz ten płaszcz.
- Nawet chętnie się napiję czegoś, na przykład czekolady. - śmieję się.
- Dobra, już ci księżniczko robię czekoladę. - mówi, całuje mnie w usta i znika za drzwiami do kuchni, a ja ściągam płaszcz i zawieszam go a wieszaku.
Udałam się do salonu, gdzie ułożyłam się wygodnie na wersalce.
Zaczęłam myśleć o tym co mówił Carlos.
Szczerze, mówił to bardzo przekonująco.
Czyżby on mnie kochał.
Marco też mnie kocha.
Kocha mnie dwóch facetów.
Ja kocham jednego.
I to bardzo, bardzo mocno.
Carlos już jest dla mnie nikim.
Ale ja jestem dla niego kimś ważnym.
Tak samo jak dla Marco.
Eh... głowa już mnie boli od tych rozmyślań.
Nie wiedziałam, że jeden głupi wyjazd do Niemiec tak bardzo zniszczy mi życie.
Zniszczył, ale gdyby nie on, nie poznałabym Marco.
Rita! Jesteś okropna!
-Ej! Co jest? - pyta Marco, stojąc przede mną z dwoma kubkami czekolady zapewne.
- Nic. Coś zmęczona jestem. - odbieram od niego kubek i pozwalam, żeby usiadł obok mnie. Oczywiście wtulam się w niego.
- Na pewno? - podnosi jedną brew do góry.
- Na pewno. - uśmiecham się.
- Na dobra, to co robimy?
- Mi jest dobrze, tak jak teraz. - całuję go w czoło.

_____________________________________________________


Hah...xD
Pewnie nie tego wszyscy się spodziewali xD
no chyba, że chcieliście, żeby zginęła... :C

następny rozdział = 7 komentarzy! :D

zapraszamy na naszą stronę na fb ;)

https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell


02 grudnia 2013

Rozdział 23 cz.1 "Nie rozumiesz, że ja już nic do Ciebie nie czuje!"



 Rita


 Kilkanaście dni później


-Wydaje mi się, że wszystko już jest załatwione. – potwierdziła Irmina.
Chodzi o imprezę – niespodziankę dla Jakuba i Matsa z okazji ich urodzin. Wszyscy postanowili, że owa zabawa odbędzie się w domu Marco.
- Najważniejsze zadanie będzie należeć do ciebie. – zwrócił się do Ir mój chłopak.
- Niby jakie? – zdziwiła się przyjaciółka.
- Będziesz musiała ich tu jakoś przywieść z Agatą nie zdradzając niespodzianki. – uśmiechnął się szyderczo.  –Tak więc życzę powodzenia! – zaśmiał się i szybko zniknął za drzwiami kuchni.
- Ja to cię kiedyś zabije! – krzyknęła Irmina.
- Ty nie planuj śmierci, tylko zaplanuj sobie plan dotarcia tu z nimi na czas. – wtrąciłam szybko z uśmiechem na twarzy.
- No tak… co by tu można wymyślić… - myśli Irmina.
- Pojedziesz do domu, na spokojnie przemyślisz to z Agatą i na pewno razem coś wymyślicie.  – pocieszyłam ją  uśmieszkiem.
- Dzięki wielkie. – przyjaciółka wywróciła oczami.
- No co… ja tylko stwierdzam fakty. – uśmiecham się.
- Dobra, to na mnie już chyba pora. – stwierdza Ir. – Odwieziesz mnie prawda?
- Nie, wiesz, spacer ci bardzo dobrze zrobi. – mówię z ironią.
- HA HA HA.
- Ej, dobra, ale mamy balony? – zapytałam po krótkiej analizie elementów imprezowych, których w sumie nie było za wiele.
- Super! Zapomnieliśmy o balonach…! – wzdycha Ir.
- No fajnie... Balony muszą być, nie ma co! - odzywam się. - Dobra, to ja cię odwiozę do domu, a potem pojadę kupić baony. - śmieję się.
- Ale pamiętaj, nie kupuj na styka, jak ty to zawsze potrafisz robić. - żartuje Irmina.
- No postaram się. - śmieję się. - Marco! Jadę odwieźć Irminę! - krzyczę do chłopaka.
- Czekam! - odzywa się z drugiego pokoju.
- A on co...? Już tęskni? - śmieje się przyjaciółka i szykujemy się do wyjazdu.


W sklepie

Skoro była sama mogłam pozwolić sobie na założenie słuchawek na uszy, bo w końcu nikt nie będzie miał pretensji, że go nie słucham.
Zaczynam szukać przedziału z ozdobami na imprezę. Błądzę chyba kilka minut aż nagle mój wzrok natrafia na pewną, fałszywą postać...
- Rita? - uśmiecha się Carlos. - Cześć. - podchodzi i przytula mnie do siebie.
Nie ukrywam, że jestem mega zdziwiona.
- Co ty tu robisz? - zadaje pytanie.
- No chyba to samo co ty... robię zakupy, co nie? - mówię z nutą niechęci w głosie.
- No jednak nie... ja tu pracuję. - uśmiecha się.
Już wiem, że ten sklep będę omijać SZEROOOOOKIM ŁUKIEM.
- No popatrz... tego bym się nie spodziewała. - odzywam się.
- A gdzie twój chłopak? Już nie jesteście razem?
Taaa, chciałbyś.
- Został w domu.
- A może masz chwile? Chciałbym cię zaprosić na kawę. - mówi chłopak.
- Podobno jesteś w pracy?
- Tak się składa, że za parę minut kończę swoją zmianę.
- Wiesz co, nie mogę, bo Marco na mnie czeka i będzie się martwił.
- No chyba masz do niego numer. No proszę... tak dawno ze sobą nie rozmawialiśmy...
Może i jest okropny, ale nadal nie jestem wstanie oprzeć się jego urodzie.
To ja jestem okropna. Co ja myślę!
- Nie mogę.
- Oj no proszę. Tylko ten jeden raz... - prosi mnie.
Hymm... "tylko ten jeden raz..." Może da mi w końcu spokój.
- No dobra, ale góra pół godziny. - odpowiadam stanowczo.
- Tak! Dziękuje, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - odpowiada, a ja zaczynam rozmyślać, że popełniłam największy błąd w swoim życiu.

Po krótkiej rozmowie w markecie, Car pokazał mi gdzie znajduje się dział, w którym mogę zakupić to co chcę, a potem poszliśmy do kawiarenki obok.

- Twoja dziewczyna nie będzie zła? - wypalam z pytaniem ni stąd ni zowąd.
- Nie będzie. Nie mam już dziewczyny.
Acha. RITA! Wpadłaś w kłopoty! Sama tego chciałaś!
- Przykro mi. -  odpowiadam trochę zmieszana. - Ale chociaż mi bardzo dobrze układa się z Marco. - dodaję szybko.
On uśmiecha się.
Nagle łapie moją rękę.
- Rita. Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakuje. Wiem, że zachowałem się nie przyzwoicie, ale uwierz mi... Nigdy nie czułem do innych tego, co czuje do ciebie. - wyznaje, a moje serce bije coraz mocniej.
Rita. Nie wierz mu! On znowu chce cię wykorzystać!
- Wiesz, że mam chłopaka. - mówię i wyrywam rękę z jego dłoń. - Jesteśmy zaręczeni. - palnęłam szybko.
Nooo, to wymyśliłam... Mam nadzieję, że chociaż na to się nabierze.
- Co? - dziwi się.
- A co, miałam się pytać o twoją zgodę? - twierdzę.
- Rita, ja cię kocham! Uwierz mi! - mówi i ponownie dotyka mojej dłoni.
- Nie rozumiesz, że ja już nic do ciebie nie czuje! Mam narzeczonego i tylko jego kocham.
- Rita, błagam. przemyśl to. Ja się na prawdę zmieniłem! - odpowiada, a już po chwili nasze usta stykają się w jednym pocałunku.
Reaguje po kilku sekundach, dając mu z liścia w twarz.
- Rita. Kocham cię.
Wybiegam szybko z kawiarni trzymając płaszcz w ręku.
Na dworze zimno, ciemno... w końcu to grudzień.
Łzy zaczynają same lecieć.
- Rita! Stój! - słyszę za sobą głos mężczyzny.
Prędko wsiadam do auta Marco, blokuję zamki w drzwiach, żeby ten nie mógł ich otworzyć.
On już tu jest.
Dobija się.
Szybko odpalam silnik i ruszam starając się nie zrobić mu krzywdy, choć  nie ukrywam, że wolałabym, żeby stało się coś innego.
Na koniec, ze łzami w oczach pokazuje mu środkowy palec.
Przyznam, że trochę mnie poniosło, ale nie ukrywam - jestem bardzo zła.
-Jak ja wyglądam?! - zerkam w lusterko w aucie niecałe 100 metrów od galerii.
Chwilę potem tracę panowanie nad autem.
Na wprost mnie jedzie samochód ciężarowy.
Zorientowałam się, że jadę przeciwnym pasem.

CDN...


 _____________________________________________________

11 komentarzy!
Tego się nie spodziewałyśmy! xD
Dziękujemy bardzo! <3
Tutaj taki rozdział trochę dziwny mi się napisało... ;P
Tak, wiem, że mieszam, ale nie potrafiłam wymyśleć niczego innego... xD i chyba już nawet w stanie nie będę
Nie wiem sama, czemu wpadłam na taki pomysł, ale no cóż. Coś trzeba zmienić w tym opowiadaniu prawda? :D

2 część rozdziału za 7 komentarzy. :D

Prosimy, aby anonimy się podpisywały. :D
Dziękujemy jeszcze raz! <3