Rita
W życiu nie wpadłabym na pomysł, że Ann może zrobić coś tak bardzo niemądrego. Dlaczego nie skoczyła z mostu, zamiast zabijać niewinne dziecko? Najbardziej w tym wszystkim dziwne jest to, że Mario czuje coś do niej... Nawet Marco stracił wiarę w swojego najlepszego przyjaciela.
Wiedziałam, że zapraszanie jej nic dobrego nie przyniesie. Ta podła kobieta musi ponieść za to karę. Byłabym zdolna nawet do bójki, ale jak można porównać podbite oko do utraty dziecka...?
Z rozmyśleń wyrwał mnie Marco, ale nie byłam świadoma tego co do mnie mówił. Jestem pewna, że pyta o gorącą czekoladę.
-Jakoś nie mam na to ochoty.- odpowiedziałam obojętnie.
-Nie słuchałaś mnie, tak?
-No jak nie...
-To o co pytałem? - uśmiechnął się lekko.
-Nie pamiętam nooo. - przewróciłam oczami.
-No bo nie słuchałaś... - zaczynał się we mnie dokładnie wiedząc, że prędzej czy później uśmiechnę się.
-Ooo.. no popatrz. Widzę uśmiech. - dał mi całusa w policzek.
-Więc jakie było twoje pytanie? -spytałam zaciekawiona.
-Już nie ważne. - uśmiechnął się szeroko.
-Ale jesteś..- pchnęłam go lekko w bok.
-Kochany?
-Oczywiście.
Po południu wybrałam się do szpitala.
Oczywiście Mats już tam był. Nie miał wyjścia, musiał choć na 5 minut zostawić mnie z moją przyjaciółką.
-I jak się czujesz?
-Bywało lepiej. - odpowiedziała.
Złapałam ją za rękę.
Kilka minut milczałyśmy, jak co dzień.
-Agata ostatnio za bardzo się denerwuje... - odezwała się Irmina.- Boje się o nią.
-Nie bój się, da sobie radę! Ma przecież Kubę.
-Boję się, że Ann może skrzywdzić osoby, które są dla mnie ważne...
-O to się nie martw... Jak tylko ją zobaczę, albo chociaż Mario...
-Wiem, że on nie jest winny.- wstaje w obronie za mężczyzną.
-Nie chce wszczynać niepotrzebnych kłótni, ale myślę, że nie jest taki całkiem bez winy. Mógł ją chociażby powstrzymać.
-On o tym nie wiedział. Uwierz mi, ona jest bardzo sprytna. - mówi osłabionym głosem przyjaciółka.
-Może i tak... - zaczęłam brać w przemyślenia całą tę historię.
Posiedziałam u niej jeszcze kilka minut, potem pojechałam do marketu, aby uzupełnić wypełnić lodówkę.
Na moje "szczęście" mój wzrok dopatrzył się nieodpowiedniej osoby, którą jest Carlos.
Szczęście w nieszczęściu, że mnie nie zauważył i zdążyłam "ukryć się" pod szalem, który zdobił moją szyję.
Przerażona kolejnego spotkania z chłopakiem, postanowiłam szybko wziąć to co potrzebne, udając się z prędkością światła do kasy.
Pech chciał, że jedna z klientek stojących za mną poprosiła o pomoc pracownika marketu, którym był Carlos.
Nie odwracając się, modliłam się o to, aby mnie nie poznał...
___________________________________________
Przepraszam, że długo nie było rozdziału :C
I przepraszam, że znowu coś o Carlosie, ale nie miałam weny na napisanie tego rozdziału, także musiałam wpleść coś nieciekawego :P
Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;)
Aaaaaa!! Nareszcie się doczekałam;)) Kurde taka radość z następnego, ale szkoda mi Irminy ;(( A tą Ann to mam ochotę zabić://
OdpowiedzUsuńŻyczę wenki, czasu i pozdrawiam Dagrasia:**
Jej czemu to musiało spotkać Irminę ;( Musi być jej ciężko.Ann w ogóle to ja bym przez okno wywaliła z samolotu oczywiście. No bez urazy ale jej nie lubie ! I mam nadzieje że Ricie i Marco się wszystko ułoży. Zapraszam do mnie po-prostumniekochaj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! :*
OdpowiedzUsuńBędę wpadać częściej :*
I zapraszam do mnie, jak znajdziesz wolną chwilę :D
http://bvbmyfamily.blogspot.com/
Interesujący rozdział ;) Szkoda mi Irminy. Ann jest jakaś psychiczna, Mario z resztą też, jeśli nadal coś do niej czuje...
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada z Carlosem :D
Pozdrawiam
Jak zawsze super! ;) 5 komentarzy, więc następny proszę! <3 :D
OdpowiedzUsuńhttp://echte-liebe-bitch.blogspot.com/