16 października 2016

Rozdział 61 "Zadzwoń!"

Rita


Nie wiedziałam, co mam robić. Uznałam, że wyjazd do Polski dobrze mi zrobi. Chciałam jechać do rodziców, ale pomyślałam sobie, że nie mogę ich niepokoić. Postanowiłam, że odwiedzę starą znajomą - Monikę. 
Z samego rana były korki, zła pogoda, i opóźnienia na lotnisku. Zanim znalazłam się pod adresem Moniki był już wieczór. Nie wiedziałam jednak czy nadal jest on aktualny, ponieważ nie widziałyśmy się dobre 5 lat. No ale.. Co ma być to będzie. 
Stojąc pod drzwiami zaczęłam myśleć, co jej powiedzieć. Czy mnie pamięta, czy mnie pozna, czy pozwoli mi wejść do środka... Te i wiele innych pytań krążyło w mojej głowie. 
Zapukałam. 
Raz.
Drugi. 
Zwątpiłam w to, że ktoś otworzy. 
Chciałam się wycofać, aż nagle drzwi otworzył mi młody chłopak. Myślę, że to jej brat. 
- Witam. - odezwałam się. 
- Dobry wieczór. - odpowiedział. 
- Czy zastałam Monikę Krawczyk? 
- Ona już tu nie mieszka... - stwierdził. - ...ale mogę podać pani jej aktualny adres. 
- Byłabym wdzięczna. - uśmiechnęłam się. 
Chłopak poszedł po długopis i kawałek kartki. 
Podziękowałam i udałam się pod wskazany adres. 
Miejsce docelowe znajdowało się na drugim końcu miasta. 
Dotarłam bez problemu. 
W oddali ujrzałam piękny, jednorodzinny domek. 
Zadzwoniłam dzwonkiem. 
Usłyszałam krzyki dzieci. 
Moim oczom ukazała się postać znajomej z dwójką dzieci - chłopcem i dziewczynką. Byli do siebie bardzo podobni. Być może mieli 3 lata. 
- Cześć. Poznajesz mnie? - wydukałam.
- Rita?? - zdziwiła się. 
- Przepraszam, że tak niespodziewanie... Ale nie wiedziałam do kogo mam się zwrócić... - zaczęłam nerwowo. 
- Co się stało? - zaniepokoiła się. - Wejdź! 

Opowiedziałam jej wszystko. Od wyjazdu do Niemczech aż do dnia dzisiejszego. Gadałyśmy do późna w nocy. Nim zorientowałyśmy się, która jest godzina dzieci oraz jej mąż już dawno spali. Jeszcze trochę a przegadałybyśmy całą noc. 
Pozwoliła mi przenocować. 

Na drugi dzień, Monika zaproponowała, żebyśmy wybrały się na jakiś deser. 
Odprowadziłyśmy więc Zuzię i Adasia do przedszkola, a następnie udałyśmy się do pobliskiej kawiarenki. 
Poradziła mi, abym zadzwoniła jak najprędzej do Marco. 
Ale co ja mu teraz powiem... Tyle nieodebranych połączeń. Wiem, że jest na mnie wściekły, dlatego nie wiem, jak zareaguje na mój telefon.   
- Zadzwoń! - ponaglała mnie Monika. 
- No dobrze... - wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Marco... 



___________________________________________________________________


Zbliżamy się do końcaaa... ;p
Przepraszamy za tak długą przerwę... :/

Miłego czytania! :D

01 marca 2016

Rozdział 60 "Marco podsunął mi pewną myśl"

Irmina


Marco chciał jak najszybciej pojechać do Monachium. Ledwo go powstrzymałam przed wyjechaniem jeszcze tego samego dnia. 
Chociaż od kilku dni nie czułam się najlepiej musiałam jechać z nim. 
- Jesteś pewna, że dasz radę? - spytał Mats, gdy czekaliśmy na przyjazd Marco.
- Tak, przecież to jak już jakieś zatrucie. Ten raz nic mi się nie stanie. - powiedziałam nie wspominając mu o tym, że w nocy znów obudziły mnie mdłości i wymioty - Marco już jest. - wyjrzałam przez okno - Będę cię na bierząco informować jakby co.
- Uważajcie na siebie.


Praktycznie od rozpoczęcia naszej podróży ani ja ani Marco nie odezwaliśmy się. Wiedziałam, że jest mu ciężko w tej sytuacji.  Mnie również było. Przez jednego dupka wszystko zaczęło się sypać. Rita też jest uparta, posłuchałaby i poszła na policję to woli uciec.
Próbowałam zasnąć, może wszystko minęłoby szybciej. Jednak mój żołądek znów dał o sobie znać.
- Marco, zjedź na tę stację benzynową, proszę. - powiedziałam.
- Nie mogę, musimy dojechać jak najszybciej. Nie chcę niepotrzebnych przystanków.
- Cholera, Reus jak nie chcesz żebym ci zwymiotowała do auta to się zatrzymaj!* - krzyknęłam czując, że moje śniadanie coraz bardziej chce się wydostać.
Ta groźba chyba zadziałała. Gdy tylko auto się zatrzymało wybiegłam w kierunku, w którym mogła być toaleta.


- Już lepiej? - spytał Marco, gdy wróciłam.
- Chyba tak.
- Masz, wodę ci kupiłem. - podał mi butelkę - Jedziemy dalej?
- Tak, tak.
- Co ci w ogóle? - spytał, gdy już wznowiliśmy jazdę.
- Nie wiem. Czuje się ostatnio jakoś dziwnie. Grypę jelitową wykluczyłam, bo miałabym pewnie jeszcze jakąś gorączkę albo coś. To może czymś się zatrułam.
- A może ktoś cię zatruł?
- Słucham?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. - pierwszy raz w ostatnim czasie zaczął się śmiać - Ja ci tłumaczyć nie będę.
- Wiesz co, chyba lepiej było jak milczałeś. - również się zaśmiałam.



Wreszcie dotarliśmy do Monachium. Już po wjechaniu do miasta Marco zrobił się bardziej spięty.
Zatrzymaliśmy się pod domem Mario.
- Denerwujesz się. - bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Nie no wcale. - westchnął - Nie do końca wiem, jak się zachować, co powiedzieć.
- Spokojnie, zobaczysz, że to samo wyjdzie. Chodźmy.


Nadzieja, czasem tak szybko jak się pojawia, tak samo szybko gaśnie. I ja i Marco mieliśmy nadzieję, że znajdziemy Ritę u Mario.
Myliliśmy się.
- Myślę, że poleciała do Polski. - wypaliłam nagle - Ale nie do rodziców. Może być u Moniki naszej koleżanki.
- Musimy tam jak najszybciej lecieć. - zdecydował Reus - Będzie jeszcze dzisiaj jakiś lot?
- Marco, spokojnie. - odezwał się Gotze - Polecicie jutro. Ty  ochłoniesz, Irmina trochę odpocznie - spojrzał na mnie - Przepraszam, ale nie najlepiej wyglądasz.
- Wiem, wiem. Masz tutaj gdzieś blisko aptekę? - spytałam.
- Dwie ulice dalej, a co?
- Marco podsunął mi pewną myśl i chcę to sprawdzić.


Miałam do apteki przejść się ja, ale Marco stwierdził, że potrzebuje świerzego powietrza i zostawił mnie samą z Mario.
- Rita coś konkretnego mówiła zanim zniknęła? - przerwałam panującą ciszę.
- Nie, zostawiła tylko jakąś kartkę, że boi się teraz spojrzeć Marco w oczy i musi zniknąć. - wyjaśnił.
- Niech to się już wyjaśni. Zatłukłabym tego gnojka Carlosa od razu.
- Spokojnie. Ona po prostu jest w szoku, nigdy nie była w takiej sytuacji i nie wie co robić. - stwierdził - Jak ci się układa z Matsem? - zmienił nagle temat.
- Dobrze, a nawet lepiej. - uśmiechnęłam się -  A tobie z Ann?
Po jego minie zauważyłam, że raczej nie najlepiej.
- Przepraszam, chyba nie powinnam pytać.
- Nie, nie. W porządku. - westchnął - Rozstaliśmy się trzy tygodnie temu.
Nie za bardzo wiedziałam co mam powiedzieć na szczęście uratował mnie dzwioniący telefon.
- To Mats, muszę odebrać. - usprawiedliwiłam się.
______________________________________________________________
Cześć, cześć ;)
Coś tam udało się naskrobać i dodać :P
Chyba nie wyszło źle :D


*Uznajmy, że Marco ma prawko XDD

25 stycznia 2016

Rozdział 59 "Dlaczego ona mnie okłamała!?"

Rita


- Cześć Mario. - przywitałam się we wejściu do jego domu. - Czy mogę się na trochę u ciebie zatrzymać? 
- O hej Rita! A ty sama jesteś? - zapytał. 
- Tak. Chciałam, żeby Marco trochę za mną zatęsknił. - zaśmiałam się lekko.  
- Dobrze, ale mam nadzieje, że nic złego się nie stało. - wyraźnie dało się usłyszeć przerażenie w jego głosie. 
- Nie, nie. Jeszcze nie... Przynajmniej jak na razie... - oznajmiłam. 


***

- Dobrze wiesz, że będzie się o ciebie martwił! - zdenerwował się Mario. 
- No ale co ja mogłam zrobić? Narazić go na niebezpieczeństwo? - posmutniałam. - Tęsknię za nim... Boję się do niego zadzwonić. 
- Wydaje mi się, że spokojnie możesz zgłosić to na policję...! Ten gościu nie jest normalny. Sądząc po tym liście on chce go zabić! - powiedział Mario wymachując w powietrzu kawałkiem kartki. 
- Masz rację... To będzie najlepsze rozwiązanie. Ale jeśli przez jakiś czas nie będzie mnie widział przy Marco może zmieni swoje zachowanie.
- Rita! To nic nie zmieni. On się nie zmieni! To jest psychol. Zrób tak jak mówię. 
- Tak zrobię. Nie wybaczę sobie tego, jeśli coś mu się stanie z mojej winy. - powiedziałam smutno.
Stwierdziłam, że pójdę do pokoju dla gości, który aktualnie stał się moim. Chciałam trochę odpocząć od tych wydarzeń. Najlepiej byłoby o tym zapomnieć, ale niestety nie da się.
Przed drzemką stwierdziłam, że wyciągnę telefon z torebki.
73 nieodebrane połączenia...
25 wiadomości.
Większość od Marco, część od Irminy.
I co mam teraz zrobić? Napisać sms, że nic mi nie jest? Czy milczeć nadal?
No a jeśli postanowi mnie szukać? I przeze mnie coś mu się stanie?
Matko nie mogę na to pozwolić! Wiem, że Mario podejmie za mnie ostateczną decyzje. Po kilku minutach zeszłam więc z powrotem na dół.
Słyszałam jak rozmawia z kimś przez telefon. Bo nikogo innego w domu nie było. Chciałam się wycofać i ewentualnie przyjść później, ale usłyszałam jak powiedział "Marco".
- Tak, wiem co się stało, wszystko mi powiedziała.
- ...
- Czemu nie mogłaś jej zatrzymać?
- ...
- Jak...? Nie powiedziała ci tego?
- ...
- Nie wiem, ale lepiej przekaż Marco, żeby się nie martwił. Bo wiem, że jeszcze do niego nie dzwoniła.
- ...
- No musisz go uspokoić, najlepiej nie dzwoń do niego, tylko osobiście mu to powiedz, bo ja głównie dlatego zadzwoniłem do ciebie a nie do niego, bo wiem, że potrafisz wysłuchać.
- ...

Marco


Dlaczego ona mnie okłamała!? Nie mogę w to uwierzyć! Teraz pewnie jest z nim... Ale czemu to zrobiła?! Na złość? Ale za co...? 
Kocham ją jak nigdy nikogo i ona dobrze o tym wie! 

Po godzinie Irmina wraz z Matsem przyjechali do mnie. 
- Już wiem, gdzie uciekła, jest u Mario! - zaczęła krzyczeć w objęciach Matsa. 
- Ale czemu? Czemu mi tego nie powiedziała?! - zdenerwowałem się. - Dlaczego teraz nie odbiera moich telefonów?
- Moich też nie odbiera, Mario do mnie zadzwonił chwilę po tym jak porozmawiali.
- I  kolejny przeciwko mnie? 
- Nie chciał cie denerwować! Miałam ci to przekazać, bo nie wiedział jak możesz zareagować słysząc to przez telefon. Dostała list od tego palanta... Że jeśli od ciebie odejdzie to nic ci się nie stanie. Nie chciała cie narażać. 
- Teraz mnie naraża. I to w takim stopniu, że nie wiem jak jej to wybaczę. Muszę jak najszybciej dotrzeć do Monachium. Irmina pojedziesz ze mną? Nie wiem czy sam dam radę...
- Dobra, ale proszę cie nie krzycz na nią, bo jestem pewna, że działa pod wpływem złych emocji i do końca nie wiedziała jak ma postąpić. Nie wiem dlaczego wpadła na taki pomysł i nawet nam o tym nie powiedziała, ale przypuszczam, że bała się konsekwencji...

___________________________________________

Wybaczcie, że tak długo powstawał ten rozdział :C
Ale jest już więc mam nadzieje, że złość jako tako minie :D

26 października 2015

Rozdział 58 "Więc chyba jeszcze nie skończyłem"

Irmina


Rita zadzwoniła do mnie, czy nie chciałabym się spotkać. I tak miałam w planach wyjść z Nuką na spacer, więc zaproponowałam, że to ja do niej wpadnę. Chłopaki na treningu to sobie porozmawiamy.
Założyłam psu smycz po czym wyszłyśmy z Nuką z domu. Pogoda jak na końcówkę listopada była całkiem przyjemna. Powoli przeszłam z pieskiem przez park by znaleźć się u celu mojego spaceru.
Już z daleka zobaczyłam, że pod domem Reusa, no i mojej przyjaciółki też, ktoś stoi. Chłopak w bluzie i z założonym na głowę kapturem wkładał coś do skrzynki na listy. Gdy podeszłam bliżej Nuka zaczęła szczekać, co chyba go przestraszyło. Spojrzał tylko przez chwilę w moim kierunku po czym zaczął dość szybko się oddalać.
Ja już wiedziałam kto to...
Podchodząc wyciągnęłam kopertę ze skrzynki i kierowałam się już prosto do drzwi. Długo nie musiałam czekać aż Rita mi otworzy.
Razem z psem, który od razu położył się pod stolikiem w salonie, weszłam do środka.
- Napijesz się czegoś? - spytała Koch.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się - Całkiem nieźle sobie radzisz jedną ręką. - zaśmiałam się idąc za przyjaciółką do kuchni.
- Jakoś muszę. Ale już nie mogę się doczekać kiedy drugą też będę miała do dyspozycji.
- Chciałaś porozmawiać o czymś szczególnym?
- Wydaje mi się, że nie mówicie mi całej prawdy o wypadku. - stwierdziła kładąc przede mną szklankę z sokiem.
- W jakim sensie?
- No, że wiecie coś więcej niż ja.
- Podejrzewamy, że to sprawka Carlosa.- powiedziałam wprost.
- Nieee... to chyba nie prawda?
- Ja nie wiem, ale zauważyłam go przed domem jak tutaj szłam. Włożył to do skrzynki. - podałam jej kopertę. Rita natychmiast otworzyła list.
- Muszę przyznać, że niezły szczęściarz z twojego piłkarzyny. - zaczęła - Przepraszam tylko dlatego, że to wszystko miało spotkać jego a nie ciebie. Więc chyba jeszcze nie skończyłem. Twój Carlos. - odczytała treść.
Ten człowiek jest na prawdę chory.
Widziałam łzy pojawiające się w oczach przyjaciółki, która nadal wpatrywała się w kartkę.
- P.S. Może jeśli go zostawisz uda ci się go uratować. - doczytała.
- Rita, błagam nie płacz. - podeszłam do niej i przytuliłam - Musimy zgłosić wszystko na policję Złapią go i będziecie mieli spokój.
- A jeśli będzie mu się udawało uciekać? Jak uniknie kary? Nie chce jeszcze dodatkowych problemów z policją.
- To co zrobisz? - spytałam.
- Nie wiem. To jest dla mnie nowa sytuacja. Ja... ja nie wiem. - rozpłakała się całkowicie.
- Ćśśś.... wszystko będzie dobrze.


Po jakimś czasie postanowiłam już wrócić do domu. Nie wiem czy po moim wyjściu Rita powiedziała Marco o liście, bo przed nie miała takiego zamiaru.
Po drodze pobawiłam się jeszcze z Nuką w parku i spotkałam Agatę, która wyszła na spacer z dziewczynkami.
- Gdzie się podziewały moje panie pół dnia? - spytał Mats, gdy byłam już w domu.
- Wpadłam do Rity. - uśmiechnęłam się ale chyba niezbyt przekonywująco.
- Coś się stało?
Usiadłam na fotelu na przeciwko niego.
- Ten wypadek to chyba faktycznie wina Carlosa. I jeszcze wysyła pogróżki. Stwierdził, że jeśli Rita zostawi Marco to może wtedy jakoś przestanie z tym wszystkim.
- Dlaczego jeszcze nie poszła na policję?
- Powiedziałam jej to, ale stwierdziła, że musi nad tym wszystkim pomyśleć. - westchnęłam - Byle by nie zrobiła nic głupiego.
- Na pewno nie. Wszystko będzie dobrze. - podszedł do mnie i ucałował mnie w skroń.
________________________________________________________________
Sama nie wierzę, że napisałam i to w sumie nie męczyłam się długo :D
Może wyszło ;)

20 września 2015

Rozdział 57 "Jeśli znowu zrobi jej coś?!"

Marco



- Słucham pana. - odezwała się Irmina.
- Cześć. Nie przeszkadzam? - upewniłem się.
- Nie. Coś się stało? Coś z Ritą?
- Nie, wszystko w porządku. Ale chodzi o nią.
- No mów.
- Ten wypadek to nie był przypadek. - stwierdziłem do słuchawki.
- Jak to?
- Ktoś specjalnie grzebał przy samochodzie. Bo nie wierzę w złego mechanika.
- Myślisz, ze to Carlos?
- Tak, dokładnie tak myślę... - zdenerwowałem się jeszcze bardziej.
- Ale jakim cudem? - przyznała z niedowierzaniem Ir.
- Właśnie nie wiem jakim cudem! Przecież nie było momentu, w którym mógłby grzebać coś przy samochodzie... Byłby na tyle głupi, żeby zakraść się na podwórze?
- Carlos jest nieprzewidywalny! Przecież doskonale o tym wiesz... Trzeba było wcześniej starać się o Ritę jeszcze zanim go poznała...
- Nawet mnie nie denerwuj... - zdenerwowało mnie to, ale przecież ma racje. Gdyby wiedziała od razu, że mi się podoba to pewnie nie umówiłaby się z nim. Ale niestety jestem idiotą i stało się inaczej...
- Przepraszam, ale gdyby go nie poznała nie byłoby teraz takiej sytuacji.
- Wiem, wiem, że masz racje, ale sam nie wiem co teraz zrobić... Jeśli znowu zrobi jej coś?! To znaczy, jeśli znowu będzie chciał mi coś zrobić a trafi na Ritę? Nie wybaczę sobie tego...
- Rozmawiałeś z nią o tym?
- Nie chce z nią o tym rozmawiać.
- Hym... Chyba wiem nawet co by powiedziała... - w słuchawce nastąpiła chwilowa cisza. - Cieszyłaby się, że tobie nic nie jest.
Wiem jak bardzo mnie kocha... Ale ja bym tego nie przeżył.
- Nie chce o tym myśleć. - przyznałem. - Kończę na dziś, muszę pomyśleć, co zrobić z tym sukinsynem.
- Pamiętaj, nie rób niczego, czego będziesz żałował. - ostrzegła mnie.
- W tej sytuacji jedyne czego będę żałował to to, że nic mu się jeszcze nie stało. - przyznałem. - Pozdrów Matsa. Na razie.
- Okej. Pa. - pożegnała się.
Odłożyłem telefon po czym poszedłem do sypialni. Rita spała. Położyłem się obok i przytuliłem się do niej. Chciałem choć na chwilę zapomnieć o całej tej sytuacji.
Musiała to poczuć, bo momentalnie splotła swoją dłoń z moją.
- Odpoczywasz? - spytała.
- No chyba...Stęskniłem się za tobą.
Odwróciła się twarzą do mnie.
- Przecież nie widziałeś mnie ledwo kilkanaście minut może. - uśmiechnęła się.
- To i tak zdecydowanie za długo. - odwzajemniłem uśmiech.
Pogładziła mnie po policzku. Ja nie mogłem się napatrzeć na jej niebieskie oczy.
- Kocham cię. - powiedziała wesoło.
- Wiesz, że ja cię bardziej... - zaśmiałem się, całując ją w czoło.
- Ale nie wiesz jak mocno ja cię kocham... - pokazała mi język.
- Nooo ty też nie wiesz.
 Ucałowała moje usta.
- Co dziś robimy? - spytała.
- Mnie tam pomysł z leżeniem się podoba.
- Nawet cały dzień? - spytała. - Nie będzie ci nudno?
- Z tobą nigdy!
- No dobra. Zobaczymy jak długo wytrzymasz. - zaśmiała się.
- Nie ma sprawy.
Leżeliśmy tak dobre pół godziny i gadaliśmy o wszystkim. Nie pamiętam kiedy ostatnio była taka okazja.
Wtem, ktoś przerwał nam przyjemny odpoczynek.
- Pójdę otworzyć. - odezwała się Rita.
Wyprzedziłem ją i wstałem z łóżka prędzej.
- Spokojnie, ja to zrobię.

Rita


Marco mnie wyprzedził. Zanim zeszłam na dół minęło kilkanaście sekund. Zobaczyłam Aubę i Kevina. Dawno ich nie widziałam muszę przyznać. Obydwaj podeszli do mnie, gdy mnie zobaczyli i uściskali.
- Jak się czujesz? - spytał Kevin.
- A dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Już jest dobrze.  A co u was słychać ciekawego?
- To co zwykle. Jestem tylko kilkanaście dni starszy. - zaśmiał się Auba.
- Ahh... Dowcipniś się znalazł. - machnął ręką Marco.
Odwiedziny chłopaków dobrze zrobiły. Dawno się z nimi nie widział, ciągle był ze mną od czasu wypadku. Przygotowałam trochę przekąsek i wieczór szybko zleciał...

____________________________________________________

Wybaczcie, że tak późno... :/ Mam teraz niezły zapieprz :|
Całe szczęście, że współadminka ciągle mi o tym przypomniała xD
Dziękujemy za wszytko! Za wszystkie komentarze!
Życzę miłego popołudnia :D

10 sierpnia 2015

Rozdział 56 "Bardziej niż mnie? "

Irmina


Rita wróciła ze szpitala przez co ja sama jestem trochę spokojniejsza. Mam nadzieję, że uda się jej i Marco rozwiązać jak najszybciej całą sprawę.
Sama jestem ciekawa co się tak na prawdę wydarzyło. Przecież Rita nie popełniła nigdy błędu za kierownicą.
- Może się przestaniesz zadręczać w końcu tym wszystkim? - powiedział Mats podając mi kubek z herbatą - Ciesz się, że z Ritą wszystko w porządku.
- Wiem, ale jakoś nie daje mi to wszystko spokoju.
- No to co mam zrobić, żebyś o tym nie myślała? - spytał.
- Wymyśl coś. - uśmiechnęłam się.
- Chyba mam pewien pomysł. - przysunął się bliżej mnie i chciał zabrać mi kubek.
- Stop! Nie skończyłam herbaty.
- Dokończysz później. - powiedział muskając moją szyję.
- Wiesz, że kocham gorącą herbatę?
- Bardziej niż mnie?
- Hmmm... - udałam, że się zastanawiam.
- No wiesz co... - odsunął się udając obrażonego.
- Żartuje przecież. - odłożyłam kubek na stolik i przytuliłam się do Matsa - Nikogo i nic nie kocham bardziej od ciebie. - cmoknęłam go w polik.
- No niech będzie, że ci wierze. - uśmiechnął się - Też cię kocham.
- No i jak jest słodko od razu. - zaśmiałam się - Chociaż może za bardzo?
- Nieee... Lepiej, że jest tak, niż jakbyśmy mieli się ciągle kłócić i mieć jakieś problemy.
- No dobra. To co miałeś zamiar zrobić zanim ci przerwałam? - uśmiechnęłam się cwaniacko,
- Hmmm... chyba to. - zaczął mnie całować, po czym wziął mnie na ręce , a ja oplotłam nogami jego talię. Zaczął się kierować w stronę naszej sypialni.


Leżałam wtulona w Hummelsa, który bawił się kosmykiem moich włosów. Cały czas obracałam na palcu pierścionek zaręczynowy.
- Musielibyśmy w końcu kiedyś o tym pomyśleć. - usłyszałam głos Matsa.
- O czym?
- O ślubie. Nie sądzisz?
- Można by faktycznie pomyśleć. - stwierdziłam - Ale mamy już prawie koniec listopada, niedługo święta. Może pomyślimy o tym po Nowym Roku?
- Jak chcesz. - westchnął.
- Nie zrozum mnie źle. Najchętniej wyszłabym za ciebie od razu, przecież wiesz. Ale pod koniec roku zawsze jest tyle spraw do załatwienia..
- Nic nie tłumacz, wszystko rozumiem. - cmoknął mnie w czubek głowy.
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon.
Marco...
- Słucham pana. - odebrałam.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Nie. Coś się stało? Coś z Ritą? - spytałam.
- Nie, wszystko w porządku. Ale chodzi o nią.
- No mów.
- Ten wypadek to nie był przypadek. - powiedział.
- Jak to?
- Ktoś specjalnie grzebał przy samochodzie. Bo nie wierzę w złego mechanika.
- Myślisz, ze to Carlos?
- Tak, dokładnie tak myślę...
Jak dorwę tego gnojka to gołymi rękami go rozszarpie.
______________________________________________________________________
Myślałyśmy, że we wakacje pisanie pójdzie nam o wiele lepiej a tu mały klops...
No chociaż coś się udało znowu napisać i mamy nadzieję, ze się podoba :D 

08 lipca 2015

Rozdział 55 "Jak, kiedy i gdzie by to zrobił?"

Rita 

Jak to się w ogóle mogło stać? Przecież aż takim złym kierowcą nie jestem, a kiedy jest zła pogoda umiem zachować ostrożność. I przecież jechałam ostrożnie...
No może nie zawsze wychodzi tak jak by się chciało, ale tej sytuacji nigdy nie pojmę. Do tego wzięłam samochód Marco... Mam nadzieje, że wybaczy mi, że nieznacznie go poturbowałam.
- Rita!!! Kochanie moje! - Marco wleciał do pokoju. Podszedł do mnie i pocałował w czoło. Za nim weszła Irmina.
- Przecież miałyśmy iść do kina na komedie a nie dramat! - uniosła nieco głos ze łzami w oczach.
- Właśnie, właśnie... To na prawdę nie moja wina. Nie wiem co się stało... Nie przypominam sobie żebym zasłabła czy coś... - myślę. - Kochanie przepraszam cie, że jechałam twoim autem. - złapałam go za rękę.
- Czy ty się dobrze czujesz...? Uwielbiam go, ale jego nie mogę kochać tak bardzo jak ciebie. - uśmiechnął się lekko. - Strasznie się martwiłem. - ścisnął moją rękę.
- I ja tak samo! - Ir stanęła niedaleko Marco.
- Tylko rozcięta głowa i złamana ręka. Zawsze mogło być gorzej. - mrugnęłam okiem.
- Aż kotku, aż. Nie wiem, czy cie teraz samą puszczę gdziekolwiek. - przyznał Marco.
- Ale takie coś może przytrafić się każdemu! - odparłam.


Tydzień później 


-Kto dzwonił? - pytam narzeczonego.
-Zaraz będą z Astonem Martinem. - uśmiechnął się.
-Mam nadzieje, że będzie wyglądać całkiem dobrze. - zaśmiałam się.





***



Marco


-Dziękuje bardzo. - odparłem.
-Nie ma za co, taka praca. - śmieje się młody mężczyzna, który odholował samochód. - Chciałem tylko pana uprzedzić, że poprzedni mechanik nie był dobry... Jakby kompletnie się na tym nie znał... - stwierdził mężczyzna.
-Ale co to ma do rzeczy? Przecież miesiąc temu robiłem przegląd, było wszystko okej, a z resztą od tego czasu nie byłem z nim u żadnego mechanika. - powiedziałem.
-Jest pan pewien? Według tego co oglądaliśmy na warsztacie stwierdziliśmy, że wypadek stał się właśnie z winy złego mechanika.
- Złego mechanika...? - myślę.
-W sensie takiego co się zbytnio na tym nie zna... - pomyślał. - Ewentualnie może być tak, że specjalnie chciał to zrobić, ale wątpię... Przecież pan - najlepszy piłkarz w Niemczech... Nikt by nie popełnił tego błędu. - uśmiecha się.
A ja zaczynam dogłębnie analizować to, co przed chwilą usłyszałem z ust tego faceta.
"Złego mechanika"... "specjalnie chciał to zrobić..."
Czy dobrze myślę...?
Ale jak, kiedy i gdzie by to zrobił?
To nie jest chyba możliwe... Chyba... Ale może to być prawda.
Sama Rita mówiła, że jechała ostrożnie...
Gnojek chciał mnie wykończyć, a trafiło na biedną Ritę.

JUŻ NIE ŻYJE.

___________________________________________________________________


Taaak... Rozdziału nie było bardzo długo :/
Nie miałam zbytnio czasu, żeby go napisać, ale też i motywacji, bo tylko 3 komentarze :C
Mamy nadzieje, że następnym razem będzie lepiej ;D
Dziękuję, za uwagę, życzę udanych wakacji! :*******