04 maja 2013

Rozdział 4 "Nudziło wam się?!"

 Irmina


- Idą! - krzyknął Roman będący przy oknie.
   Wszyscy byli już schowani w ustalonych wcześniej miejscach.. Mi przypadło schowanie się za stołem razem z Anią i Robertem.
   Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi do środka.
- Mario, po co mnie tu przyprowadziłeś? - to musiał być Reus.
- No wiesz, masz urodziny i... - Mario klasnął w dłonie i wszyscy ujawnili się krzycząc "Niespodzianka!!"
   Zaczęliśmy składać życzenia piłkarzowi. Na początek trener Klopp z żoną.
   Ja i Rita byłyśmy na końcu razem z Kubą i Agatą.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziała Agata.
- No więc - zaczął Kuba - Czego ja miałem ci życzyć? ... a już wiem... żebyś wreszcie znalazł dziewczynę i żeby była tak samo zakręcona jak ty.
- Dzięki.
- Marco, poznaj moją siostrę Irminę i jej przyjaciółkę Ritę.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziałyśmy i wręczyłyśmy prezent.
  Nagle pojawił się Mario z tortem.




  Impreza rozkręcała się z godziny na godzinę. 
  Alkohol powoli uderzał każdemu do głowy. Niektórzy przesadzili, inni panowali jeszcze nad sytuacją.  
  Irmina nie sądziła, że gdy urwie jej się film zrobi coś takiego.




   Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Zupełnie nic nie pamiętałam z zeszłej nocy.  
   Jednak to nie było najgorsze... 
   Leżałam w łóżku całkiem naga, a obok mnie spał... Mario. 
  Ale jak to możliwe? Nie, to chyba sen. 
  Nagle do pokoju wpadł wściekły Kuba. 
-Wiedziałem!! Mario wstawaj!! - krzyknął widząc, że ja już nie śpię - Przepraszam Was, ale co to ma znaczyć!! Nudziło wam się??!! No do cholery, co wam strzeliło do głowy?!! Mario, nie spodziewałem się tego po tobie!! A po tobie siostrzyczko to już tym bardziej!! 
Nagle di pokoju weszła Agata...
- Kuba proszę Cię, uspokój się. - próbowała jakoś załagodzić sprawę. 
- Jak ja mam się uspokoić?! Czy ty nie widzisz co oni narobili?! - po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami. 
- Oj, co wyście narobili. - powiedziała spokojnie Agata. - Irmina, ubierz się będę czekać na zewnątrz. - powiedziała i także wyszła.  
  Pozbierała szybko moje rzeczy i poszłam się przebrać. Gdy wyszłam z łazienki w pokoju nikogo już nie było... Na łóżku leżała kartka z napisem " Przepraszam". 


   Na zewnątrz czekała Agata. Podała mi jeszcze tabletkę i  butelkę wody mineralnej.  Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w kierunku domu. 
   
Gdy dojechałyśmy na miejsce od razu udałam się do pokoju, gdzie czekała na mnie Rita. Przyjaciółka bez słowa podeszła i przytuliła mnie...
- Rita, ja tego nie chciałam - łzy zaczęły płynąć - Ja nawet nie wiem ja to się stało...
-Ćśśś.... nie przejmuj się. To nie koniec świata. - zaczęła- Mam pomysł. Chodźmy pobiegać. Uwielbiasz to i zawsze na chwile zapominasz o wszystkim. - zaproponowała




 Zgodziłam się. Przebrałam się i już po chwili byłyśmy na zewnątrz.
- A jak się zgubimy? -spytała nagle Rita. 
- To nic... Będziemy błądzić.-zaśmiałam się.   

Pobiegłyśmy w stronę parku... Rita jak zwykle miała założone słuchawki. 
Nagle ktoś na mnie wpadł i upadłam na ziemię. 
- Oj, przepraszam. - usłyszałam. spojrzałam w górę i od razu rozpoznałam Moritza Leitnera. 


- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. - powiedział i pomógł mi wstać.
- Nie. Dzięki. - uśmiechnęłam się. 
- Zaraz, ty jesteś Irmina tak? Siostra Kuby? 
-Tak to ja. 
- Słyszałem o tym co się wydarzyło między tobą a Mario. - powiedział a mi natychmiast uśmiech zniknął z twarzy. - Znam go i wiem, że na pewno nie zrobił tego specjalnie nie jest taki. Dobra ja muszę lecieć. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - już za chwilę pobiegł dalej.       Rita dopiero teraz zauważyła moją nieobecność i biegła w moim kierunku. 
______________________________________________________________________


No to mamy kolejny rozdział. I jak wrażenia? 
Mam nadzieję, ze się podoba... 







25 kwietnia 2013

Rozdział 3 "Kuba by Wam tego nie wybaczył!"

 Rita



Usłyszałam głośną rozmowę dochodzącą, jak mniemam z salonu Jakuba.
Moja głowa okręciła się po pomieszczeniu, raczej dookoła niego.
Irmina właśnie się zbudziła.
- Nie wiem, o co chodzi, ale warto sprawdzić. - zaśmiała się.
Wzięłam szybko jakieś ciuchy i zajęłam łazienkę znajdującą się w naszym pokoju, wykonując w niej codzienne czynności.W sumie zajęło mi to ponad 10 minut, gdyż Irmina mnie popędzała.
Czekając w pokoju za przyjaciółką wzięłam się do roboty i postanowiłam ogarnąć trochę nasze tymczasowe mieszkanko.

Widać, że Ir jest strasznie zainteresowana tym co dzieje się centralnie pod nami, bo potrzebowała zaledwie 10 minut, aby się ogarnąć.
Przyjaciółka złapała mnie za rękę i pociągnęła do salonu.
Wtem naszym oczom ukazały się sylwetki kilku mężczyzn.
Nie powiem, przystojni nawet, ale szczerze mówiąc wystraszyłam się ich. Ir natomiast zaczęła podskakiwać, nie wiem czy z radości czy co...
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? - szepnęłam jej do ucha.
- Nie widzisz kto tu stoi?!
- Jacyś faceci i co z tego?
- Oni grają z Jakubem w Borussii Dortmund!
- Wiesz dobrze, że nie wiem o co ci chodzi... Dobra, ja pójdę już lepiej na górę. - oznajmiłam, a wtedy zostałyśmy punktem obserwacyjnym czterech facetów, dobre kilka sekund.
- Ooo... wstałyście! - zza mężczyzn wyłoniła się postać gospodarza domu. - Więc chłopaki... To jest moja siostra Irmina. - podszedł do niej i objął ręką, a dziewczyna cały czas miała na twarzy uśmiech od ucha do ucha. - A to jest jej przyjaciółka  Rita. - i w tym momencie miałam wielką ochotę zapaść się pod ziemię. Po co w ogóle tu schodziłam?! Ugh... - No... ten tego... a to jest Roman, Sebastian, Marcel i Mario.
- A co to za okazja, że są tu twoi koledzy? - zaciekawiła się Ir.
- Dzisiaj są urodziny Marco i chcemy zorganizować mu jakąś imprezkę, to znaczy mamy już klub zarezerwowany, ale trzeba załatwić jeszcze inne sprawy.
- Jednym słowem Kuba ma dziś urwanie głowy. - powiedziała wchodząca do salonu Agata z Oliwką na rękach.
- No dokładnie! - przyznał.
Agata postawiła małą na nóżki, a dziewczynka prędko pobiegła do ojca i szybko znalazła się w jego ramionach.
- Dziewczyny pomożecie mi? - spytała Agata.
-Jasne. - odparłyśmy z uśmiechem i poszłyśmy do kuchni.

-Weźmiecie ciasteczka... a ja napoje. - zrobiłyśmy to co kazała.
- A właśnie, co zakładacie na wieczór? Bo ja nie mam pojęcia co założyć... mam tego tyle, że nie wiem co wybrać. Pomożecie mi?
- Ale o co chodzi? - spytałam zaskoczona.
- Ja też nie jestem chyba w temacie...- oznajmiła Irmina.
- To wy jeszcze nie wiecie? - zdziwiła się.
- Ale czego?!
- Dzisiaj kolega Kuby ma urodziny...
- No to wiemy, a co w związku z tym? - dopytywała bratowej przyjaciółka.
- No wy też tam idziecie... - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Ale czad! - ucieszyła się Ir.
- Ja nigdzie nie idę! Nawet go nie znam. - dodałam przekonująco. - A zresztą skoro wszyscy idą to ja bardzo chętnie zostanę z Oliwką. - uśmiechnęłam się.
- Rita.. o to się nie musisz martwić. Mała zostanie z opiekunką.
- No ale nie boicie się? Do mnie macie pewność...
- Ta opiekunka jest już przez nas sprawdzona. - mrugnęła do mnie okiem.
- Rita! Nie peniaj! Zabawimy się! Przecież lubisz chodzić do klubów - złapała mnie za ramiona Irmina.
-Ale nie chodzę na urodziny kogoś, kogo nie znam. - założyłam ręce na piersi.
- Agata! Powiedz jej coś!
- Pójdziesz... prawda? - tylko zapytała, a to mnie bardzo ucieszyło, że nie była nachalna.
- Lepiej nie... - odparłam cicho.
- Ale mówię ci, będzie fajnie! - Poznasz ludzi, którzy często będą witać w naszym domu.
Słowa Agaty wzięłam sobie do serca. Po przemyśleniu stwierdziłam, że to będzie lepszy pomysł poznać się na imprezie gdzie wątpię, że ktoś będzie trzeźwy... Przynajmniej nie będę musiała się wstydzić.
- No dobra... pójdę. - wydukałam.
- Jest! - ucieszyła się Ir i przytuliła się do mnie, Agata również pewnie dlatego, że dałam się jej namówić.
- Co mi tam. - machnęłam ręką.
- No tak... ale nie mamy prezentu... - oderwała się Irmi.
- Faktycznie... - zamyśliła się Aga. - zaczekajcie... zaraz przyjdę.
- Masz coś ogólnie na taką imprezkę? - spytałam się przyjaciółki.
Na wakacje wzięłam bardziej luźne ciuchy, żadnej sukienki, choć lubię.
- Nie spodziewałam się imprezki. - przyznała. - Chodźmy na zakupy.
W tym czasie Agata wróciła.
- Macie. Kupcie mu coś fajnego. - kobieta dała nam pieniądze.
- Agata, nie wygłupiaj się! My mamy pieniądze! - potwierdziła Irmina.
- Weźcie! Nalegam! Kuba by wam tego nie wybaczył! - zaśmiała się.
Uległyśmy jej.
- To my idziemy na miasto, bo potrzebujemy jeszcze kiecki. - dodała przyjaciółka.
- Nie pójdziecie przecież same! Dobra, chodźcie. - nie wiem o o jej chodzi.
Poszłyśmy za nią do salonu, położyłyśmy smakołyki na ławie.
- Kuba, pojedziesz z dziewczynami na miasto? - poprosiła męża Aga.
- Kurcze.. wiesz co, teraz zbytnio nie mogę, mamy za dużo roboty...
- Aż tylu tu was jest potrzebnych?
- To ja je mogę zawieść. - zgłosił się ten z Twitter'a. Mario chyba miał...
 - A kto nam pomoże? - oburzył się Jakub.
- Kuba.. mi się wydaje, że i tak was tu jest za dużo... - wtrąciła Agata.
- To ja też pojadę. - blondyn podniósł rękę. Nie pamiętam jego imienia.
- To może od razu wszyscy jedźmy! - oświadczył Kuba.    
- Słyszałam, że podobno nie możesz jechać... - zaśmiała się jego żona.
- Dobra.. niech już jadą. - machnął ręką.
- To my tylko weźmiemy pieniądze. - powiedziała przyjaciółka.
Sięgnęłyśmy po torebki z szafy, wrzuciłyśmy do nich potrzebne rzeczy i pognałyśmy szybko na dół.
- Możemy jechać. - oznajmiła Irmina.
- Razem z chłopakami pokierowaliśmy się na zewnątrz.
- Marcel. Przepuść panie może, a nie się pchasz. - wtrącił z kulturą Mario.
Teraz już wiem, jak to mu jest na imię.
-Pardon. - z drzwi cofnął się Marcel i dłońmi kulturalnie wskazał nam drogę do wyjścia.
My się tylko zaśmiałyśmy.
Mężczyźni zaprowadzili nas w stronę - tym razem nie opla - czarnego mercedesa.
 Razem z Ir zajęłyśmy tylnie miejsca, chłopaki z przodu gdzie Marcel kierował.  
- To gdzie was podwieźć? - spytał kierowca.
- Myślę, że do jakiejś galerii byłoby najlepiej... - wtrąciłam parę słów.
- Dobry pomysł. - przyznała Ir. - To jeśli można prosić w stronę galerii...?
-Oczywiście.
W końcu ruszyliśmy chłopaki zaczęli nam zadawać pytania, my im także, żeby podtrzymać trochę rozmowę, choć niepotrzebnie, bo najwyraźniej w nie mieli zamiaru jej zakończyć.
Po ponad 10 minutach jesteśmy na miejscu. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę niezbyt małej galerii handlowej.
- Gdzie najpierw idziemy? - zadałam pytanie.
-Jest tu może taki sklep, jak 'sklep z upominkami'? - dodała Irmina.
- Mi się pytasz? Jestem tu pierwszy raz... - przyznałam.
- Niekoniecznie ciebie...
Chłopaki zrobili miny w stylu 'przykro mi, ale nie mam pojęcia gdzie takowy sklep można znaleźć'..
- Nie wiecie?! Dobrze chociaż, że trafiliście do galerii... - nie ukrywałam zdziwienia.
- Dobra tam... musimy niestety znaleźć coś w tym stylu.
Ruszyliśmy, Bóg wie gdzie, ale ruszyliśmy.
Przeszliśmy kilka sklepów, aż nagle moje oczy zatopiły się w ślicznej sukience. Na chwilę zostałam sama, ale już po kilku sekundach grupka dołączyła do mnie.
- Ja muszę ją przymierzyć! - wskazałam na to cudo wiszące za szybą.
- Dobra. Wchodzimy! - zarządziła Ir.
Chłopaki mieli do wyboru...
1. idą z nami...
2. tam gdzie oni potrzebują...
Zostali przy 1- wszej opcji.
Poprosiłam sprzedawczynię o moją sukienkę.
W tym czasie nawet Irmina natrafiła na ciekawy zestaw.
Nie zważając chwili dłużej poszłyśmy w stronę przymierzalni. Kobieta podała nam także dwie pary butów, które pasowały idealnie do naszych sukienek. ( Rita. Irmina.)
Po kilku minutach wyszłyśmy równo z przebieralni.
Miny chłopaków - bezcenne.
- Aż tak źle? - przestraszyła się przyjaciółka, oczywiście zażartowała.
 -W życiu nigdy! - dodał Mario, a Marcel ani drgnął.
Ja zaczęłam się śmiać, jak głupia, Irmina wkrótce do mnie dołączyła.
-Nawet jeśli miałabym jej dzisiaj nie założyć to i tak ją kupię. - przyznałam szczęśliwa ze swojej zdobyczy.
-Jeśli chłopaki nie mają żadnych zastrzeżeń to ja też wezmę. - uśmiechnęła się.
-Weźcie, weźcie! - odezwali się chórem.
- Ja myślę, że jedno już mamy z głowy, teraz tylko prezent. - dodałam.
- Noo... mam nadzieje, że pieniędzy nam starczy... - zaśmiała się Ir.

Gotowe już do wyjścia poszłyśmy zapłacić za nasz zakup. Następnie zaczęliśmy wszyscy szukać sklepu, w którym można kupić coś na urodziny, komuś, kogo nie znam, kogo nigdy nie widziałam, a dzisiaj musze jeszcze iść na jego 'imprezę niespodziankę'. Przyznam, że dziwne... no ale prawdziwe.
Po 10 minutach udało się znaleźć coś Mario.
Długo myślałyśmy co by można było kupić.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale co powiecie na zegarek? - podpowiedziała Ir.
- Z tego co pamiętam wydaje mi się, że nie posiada takiego cuda. - zaśmiał się Marcel.
- Czyli prezent może być?
- Czemu nie...
Teraz tylko wystarczyło poszukać jakiegoś ładnego zegarka, zapakować go w paczuszkę i prezent gotowy.
Po dość długim czasie wybraliśmy zegarek.
Sprzedawczyni ładnie go przyozdobiła, a my zapłaciłyśmy.
- Może pójdziemy teraz na jakąś kawę, albo coś? - spytał Mario.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - przyznała Irmina.
- Nie martwcie się, będzie na nas, że my was tak długo zatrzymaliśmy. - dodał Marcel.
- No dobra, ale przecież, za kilak godzin jest już impreza. - dodałam.
- Tylko pół godzinki. - powiedział blondyn.
- Błagamy. -  obydwoje złożyli ręce.
Spojrzałam na przyjaciółkę. Uśmiechnęła się.
- Ja tam nie mam nic przeciwko.
- No dobra. 
Po paru minutach doszliśmy do małej kawiarenki. Chłopcy zamówili 3 kawy i specjalnie dla mnie herbatę, ponieważ nienawidzę smaku kawy... bleee...
Marcel i Mario rozśmieszali nas, podczas gdy my zajadałyśmy się ciastem.

Tak się zapomnieliśmy, że z pół godziny zrobiły się 2.
- Nic nie mówię, ale lepiej wracajmy, bo będzie źle.
- Ups... - spojrzał na godzinę Marcel.

W drodze powrotnej, która zajęła nam tym razem 20 minut dobre, także nie zabrakło śmiechu.
Mili z nich ludzie... na prawdę.. w Polsce nie spotkałam jeszcze tak spoko gości.


*

Nigdy nie zrozumiem bab! - powiedział spokojnie Kuba, kiedy weszliśmy do domu.
-Tak na prawdę, to my je zatrzymaliśmy na małe pogawędki... - dodał Marcel.
- Heh... to wasze poczucie humoru... - palnęła szybko Irmina. Sama postanowiłam dodać parę słów.
- Więcej czasu przymierzałyśmy sukienki niż gadałyśmy z nimi.
Mario i Marcel zaczęli się śmiać.
- A wam co? - uśmiechnął się Kuba.
- Nie nic...
- Zostały niecałe 4 godziny więc możecie już wracać do swoich domów, bo Roman i Sebastian już pojechali jak widzicie. - oznajmił chłopakom bart Irminy.
- Już wszystko załatwiliście? - spytał Mario.  
- Tak, nie byliście zbytnio potrzebni. - przewrócił oczami.
-To świetnie.
- Właśnie...! - coś przypomniało się Jakobowi.. - Mario.. pamiętasz, że to ty jedziesz po Marco...? Ma się dość odstawić, na tak wyjątkową 'uroczystość', więc lepiej żebyś był tam wcześniej i go jakoś do tego przekonał.
- Dobra, do się będziemy zbierać, bo się nie wyszykujemy. - Marcel poklepał Mario po plecach.
- To na razie. Pa dziewczyny.
- Na razie.
- Do zobaczenia. - odrzekł Kuba.


* Ponad 3 godziny później *

Organizatorzy, to znaczy cały skład drużyny był już w określonym miejscu, czyli klubie, w którym odbędzie się impreza niespodzianka. Kuba poznał nas z wszystkimi, choć ja i tak nie zapamiętam ich imion, jeszcze ich żony, dziewczyny... aż mózg boli.
W tym czasie, kiedy wszyscy czekaliśmy na solenizanta udało nam się pogawędzić przede wszystkim z Marcelem i kilkoma jego kolegami, którzy podeszli do nas razem z nim.
Miło rozmawia nam się też z Anią, narzeczoną Roberta, co przyjechał po nas na lotnisko.
Wskazówki coraz bliżej dochodziły godziny 18.00. - początek niespodzianki.
- Uwaga! Kryjemy się! - rozkazał Kuba. Przypuszczam, że dostał sms'a od Mario, że są już niedaleko.
Wszyscy schowaliśmy się tam, gdzie każdy miał przydzielone swoje miejsce...

_______________________________________________________________

Serdecznie dziękujemy za tyle wejść *__* To dla nas wiele znaczy! <3

Gratulujemy też Robertowi, który strzelił 4 bramki... <3
Tak trzymać!  A teraz łapcie jeszcze szczęśliwych przyjaciół... ;]


 
 

08 kwietnia 2013

Rozdział 2 "Ktoś taki właśnie do Ciebie napisał..."

 Irmina


Po przyjeździe przywitałyśmy się z Agatą i Oliwką. Kuba od razu zaprowadził nas do pokoju, w którym mamy przez najbliższe dni mieszkać.

Rozpakowałyśmy się nawet szybko. Po wszystkim wzięłam do ręki mojego tableta

i od razu weszłam na Twitter'a.
- Pierwszy wpis z nowego miejsca? - spytała Rita.
- Drugi. - zaśmiałam się. - Pierwszy dodałam już na lotnisku. 

Po chwili wysłałam tweet'a: 

'New place. New adventures. New...? #holidays'   (nowe miejsce, nowe przygody, nowe...? #wakacje')
  
Zrobione. 
Postanowiłam się przebrać w coś wygodniejszego.
- Ir?! Kto to Mario Goetze? - wydarła się moja przyjaciółka. 
- A po co ci ta informacja? 
- Bo ktoś taki właśnie do ciebie napisał!
-C...c...c... cooo?!! - bardzo szybko znalazłam się przy mojej przyjaciółce. 
- Spójrz. - podała mi tableta. Natychmiast rzucił mi się w oczy tweet Mario. 

@_iris_b16 kann eine neue liebe? (może nowa miłość?)

Natychmiast zaczęłam piszczeć.  

-Co tu się dzieje? - do pokoju wszedł Kuba. 
- Nie, nic... - schowałam tablet za plecy. 
- Jakiś Goetze do niej napisał. - widziałam już po słowach Rity, wyraz twarzy mojego brata zmienił się. 
- Okey. - odwrócił się i wyszedł. 
- Musiałaś mu to mówić? - spytałam od razu. 
Czemu miałabym go okłamywać? 
- Później ci to wyjaśnię.  

Kuba

- I co tam u dziewczyn? - spytała Agata, gdy byłem z powrotem w salonie. 
- Rozpakowują się nadal. - skłamałem. 
- I robią przy tym tyle hałasu? 
- Cóż.... taki urok mojej siostry. 
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a po chwili już ktoś był w środku. 
- Wchodzę! Wiem, że mogę! - Piszczu... tego się można było spodziewać. - Cześć Kuba. Witaj Agata. 
Oliwka, wuja ma dla ciebie prezent. - dał małej dwie czekolady. 
- A ty swojego domu nie masz? - spytałem. 
- Przestań, Ewa wyjechała z małą na tydzień i nie ma kogo rozpieszczać. - zaśmiała się Agata. 
- A z resztą... Choć ze mną, muszę coś załatwić. 


-No, to co musisz załatwić? - spytał mój przyjaciel. 
- Idziemy do Mario. - oznajmiłem. - Muszę z nim pogadać. 
- Stop! Chyba domyślam się o co chodzi... 
- No i? 
- Nie idę z tobą. 
- Czemu? 
- Bo Irmina nie jest głupia. Zresztą ona ma 19 lat, i będzie wiedziała co robić. 
- No dobra. - powiedziałem. - Ale i tak musimy do niego iść. 
- Po co niby? 
- Myśl troszkę, jutro są przecież urodziny Marco. - zaśmiałem się. - No chodź, bez ciebie nie idę. 

Irmina


- Dziewczyny, świetnie, że przyjechałyście. - powiedziała Agata, gdy jadłyśmy kolację. 
- Też się cieszymy. - uśmiechnęła się Rita. 
- Ir, muszę ci powiedzieć, że Kuba od dwóch dni o niczym nie gadał. - zaśmiała się bratowa. - Pewnie już cała drużyna o was wie. 
- Ciociu, choć zobaczyć mój rysunek. - mała Oliwka przybiegła do mnie. 
- Już idę. - odsunęłam się od stołu i poszłam za małą. Na stoliku leżało pełno kredek i rysunek. 

- Śliczny, choć teraz pokażemy go mamusi i cioci Ricie. 
Po godzinie wróciłyśmy do naszego pokoju. Byłyśmy trochę zmęczone, więc od razu położyłyśmy się do łóżek.   




___________________________________

Dziękuje Wam za komentarze w imieniu swoim i współautorki. <3 
To znaczy dla nas bardzo wiele, przede wszystkim, że ktoś to czyta... :P
Mam nadzieje, że spodobał Wam się 2 rozdział . ;] 

Ps. Wiecie, że do mojej klasy chodzi Zlatan Ibrahimović... xD Tylko że pod postacią dziewczyny xD Nie no, wypisz wymaluj Zlatan xD

23 marca 2013

Rozdział 1 "Pan Wszechmogący"

Rita


Ukochany brat Irminy, że tak powiem jest już spóźniony ponad pół godziny! O 11.00 miał już przecież tu czekać za nami, a nie my za nim! Przez to, z każdą minutą zaczynam być coraz bardziej na niego cięta!
Moja przyjaciółka grzebie coś, jak zwykle zresztą, na tablecie, a ja na uszach mam moje czerwone słuchawki Beats Audio i ogólnie nie ogarniam całego Bożego Świata.



Rozsiadłam się wygodnie w fotelu słuchając piosenek Zedd'a. Rajciu, jak ja za nim szaleje!

 Ludzie przechodzą sobie obojętnie, niektórzy spiesząc się na swój lot, a inni idą spokojnie przed siebie, według mnie do rodzinnych miast.
Jestem ciekawa, kiedy w końcu rozpocznę te wakacje.
Nie wiem co się stało, ale nagle ktoś zaczął mną mocno trząść.
- Ej, ej! Co jest! - zawołałam i ściągnęłam słuchawki z uszu. Skoro wybudziła mnie ze snu, o którym nawet nie wiedziałam, musiało stać się coś ważnego, prawda?
- Mówię do ciebie już parę minut, a ty jak zwykle masz te słuchawki, więc postanowiłam obudzić cię inaczej. - Chyba że chcesz tu jeszcze zostać...
-Nie, nie, nie! Y-ym! Nigdy w życiu! - zaczęłam łapać za wszystkie swoje bagaże.
- To może my weźmiemy. - odezwał się niezbyt wysoki blondyn. Ej! To Kuba jest. Nawet nie spostrzegłam, że obok nas stoi brat Irminy z dwoma przystojnymi kumplami.


-Rita! Ale się zmieniłaś od ostatniego razu... Wydoroślałaś... - powiedział twierdząco.
-Hej! A ty... można powiedzieć, że nic się nie zmieniłeś. - uśmiechnęłam się.
- Jak nie! Nie widzisz, że jestem przystojniejszy?! - uniósł głos.
- No może troszkę. - zaśmiałam się.
- Może nas przedstawisz? - wtrącił jeden z pozostałych.
- A no fakt. - klapnął się w czoło Jakub. 
- To jest Robert. - przywitałam się. - No a to jest Łukasz. - przywitałam się z kolejnym mężczyzną.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Wy się pewnie nie raz widzieliście... - wskazałam raz na 'Trójcę' raz na przyjaciółkę.
- Coś ty... Osobiście poznałam ich dopiero teraz, a tak to w telewizji do nich krzyczę. - zaśmiała się Irmina, a my razem z nią.
- Dobra dziewczyny, jedziemy? - rzucił brat Ir.
- Oczywiście! - ucieszyła się dziewczyna.
- I to jak najszybciej! - poparłam przyjaciółkę.
Chłopaki wzięli nasze bagaże i razem skierowaliśmy się do na zewnątrz. Chłopaki od razu podeszli do srebrnej Astry.

Pewnie tym autem dojedziemy do wyznaczonego celu.
 No nic... Chłopaki zaczęli 'wrzucać' nasze torby do bagażnika. Przyznam, że mieli wielki problem upchać to wszystko.
- Nareszcie! - klapę bagażnika zamknął Jakub i kopnął nogą koło samochodu.
- Ej! Uważa, bo sobie nie pograsz!- rzucił Łukasz.
- A sami to my meczu nie wygramy... - dodał Robert i zaczął machać wskazującym palcem, jakby mu groził.
- Wygramy, wygramy. - uspokoił towarzystwo Kuba.
- Już się nagadaliście? - niepokoiła się Irmi.
- Wrzody w tyłku masz? - Jakub sobie żartuje, a my ciągle czekamy, aż odjedziemy stąd.
- Jakubie nie gorączkuj się tak...- nagle ktoś mi przerwał.
- Daj mi klucze, to my sobie pojedziemy, będziecie mieć nas z głowy i będziesz mógł kopać sobie różne przedmioty stojące na przeciw twojej drodze do domu.
- Nie ma mowy Kuba! Nie pozwól im na to! - oburzył się Łukasz.- Tylko my możemy jechać Oplem!
- I tu masz Łukasz racje! - poparł go Robert.
- Ale... no a ciekawe co powiedzie na to, że moi rodzice też mają Opla... - wytrzeszczyłam przy tym oczka, ale tak ładnie...  nie tak jak kosmita.
Chyba ich zaskoczyłam, bo wszyscy spojrzeli na siebie równo.
Na chwilę nastała cisza.
- Ale Astrę? - spytał Łukasz ocierając wskazującym palcem o swoją szyję.
- Yyy... nie, Corsę.

-HAHAHA! Widzisz! Astra to nasze przeznaczenie! - dodał Łukasz.
- Dobra, już dobra! Irmina wkroczyła do akcji. - Przestańcie się kłócić!
- Ale my się nie kłócimy! - rzucił znowu nie kto inny, jak 'Pan Łukasz Wszechmogący'.
- Oni się nie kłócą. - dodał z przekonaniem Kuba.
- No dobra, może już skończycie te swoje dialogi i pojedziemy wreszcie do domu, bo głodny coś jestem... - odezwał się Robert.
- Jestem za! - krzyknęłyśmy równocześnie z Ir.
- To dalej, wsiadajcie. - zaczął nas gnać Kuba.
Zapakowaliśmy swoje tyłeczki do samochodu, którym rzekomo może jechać tylko i wyłącznie 'Święta Trójca'.
Za kierownicą - Kuba, po jego lewej - Łukasz, Irmina siedziała między mną a Robertem.
- Pan doda może trochę gazu...? - popędzał kierowcę kolega siedzący za nim.
- Pan da mi w końcu święty spokój, bo nie dojedziemy...?
I w końcu wszyscy umilkliśmy słuchając samochodowego radia kierując się w stronę domu Jakuba.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękujemy za 5 komentarzy! <3

Komentujcie, czy się podoba, czy też nie. ;-)

Zapraszamy zainteresowanych do historii powstania bloga. :-D


Love BvB ♥&

12 marca 2013

Prolog "Czy ja nie mogę znać kogoś normalnego?"

 Kuba


-Łukasz, szybciej!- pospieszałem mojego przyjaciela. 
   Siedzimy właśnie z Lewym w salonie Piszcza. Za godzinę przylatuje moja siostra ze swoją przyjaciółką. A tych dwóch oczywiście musi ze mną po nie jechać. 
    Irmina - Przez wiele lat byliśmy bardzo blisko. kocham ją, ale czasem działa mi na nerwy. Dobra, dobra. Kibicuj sobie komu chcesz ale nie gadaj o tym cały czas. Rita - nie znam jej tak dokładnie, ale wieże jest przeciwieństwem mojej siostry. Sport, a tym bardziej piłka nożna nie interesują jej wcale. Ciągle tylko chodzi ze słuchawkami na uszach i jest nieobecna. Ale jak widać przeciwieństwa się przyciągają...
- Możemy jechać. - w salonie pojawił się Piszczu. 
- Wreszcie. - weszliśmy na zewnątrz. Już prawie wsiedliśmy do mojego samochodu, gdy Lewy wpadł na pomysł . 
- Ej, chwila. Jedźmy Oplem, będzie śmieszniej. 
 Najpierw z Łukaszem wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Ale to nie jest taki zły pomysł. - Łukasz jak widać opanował się po chwili. 
- Niech wam będzie, ale szybko i siadamy tak jak w reklamie. 





Po pół godzinie przebijania się przez miasto byliśmy już na miejscu. 
- Ja idę, po dziewczyny.  a wy zostajecie tutaj. - powiedziałem. 
- Tak jest panie kapitanie!- odparli równo i wybuchnęli śmiechem. I na co ja liczę ? Czy nie mogę znać kogoś normalnego? 
   Skierowałem sie prosto na terminal. 
 Dziewczyny już tam są  .. Ale jak to?... Chyba niczego nie pomyliłem?... Ugh. i Jeszcze ci dwaj się za mną włóczą. 
______________________________________________________________________________
Witam. Taki krótki prolog na początek. Mam nadzieje, ze zachęci was do dalszego czytania.