17 listopada 2013

Rozdział 21 "Wiesz co Ir będzie przeżywać, jak się zabijesz?!"

Marco

-Ann, co ty robisz! - krzyknąłem kiedy wszedłem do kuchni. 
Wiedziałem, że nie jest zbyt miła, ale no bez przesady! 
Szybko podbiegłem do ciężarnej. 
Straciła przytomność. 
- Jesteś nienormalna?! - odezwałem się do dziewczyny przyjaciela. 
- Sama się o to prosiła! - próbowała usprawiedliwić się Ann. 
- Jesteś aż tak ślepa i nie widzisz, że ona jest w ciąży?! - nieźle się wkurzyłem. 
- Co to się dzieje?! - do kuchni przybiegła Rita. - Boże! Irmina! - po jej głosie dało się poznać, że zaraz się rozpłacze. 
- Kochanie zadzwoń na pogotowie, tylko spokojnie, nie denerwuj się. - widzę jak się trzęsie. Powinienem ją przytulić, ale wie, że Irmina jest teraz pod moją opieką. 
Nie mam pojęcia, gdzie jest teraz Ann, ale jak tylko ją zobaczę... 
Niech Mario gdzieś ją wywiezie, bo za długo nie pożyje. 
Rita dzwoni na pogotowie, a do kuchni zaczynają schodzić się inni. 
- Irmina?! - wystraszył się Mats i szybko podbiegł do swojej dziewczyny. 
Reakcja kolejnych osób była podobna, wszyscy nie mogli uwierzyć w to co się stało. 


Po kilku minutach karetka była już na miejscu. Kuba stwierdził, że pojedzie razem z nią. 
Ja i Rita postanowiliśmy, że pojedziemy tam razem z Matsem. 

Rita 

 - Czy możesz mi dokładnie wytłumaczyć co tam się stało?! - spytałam przewrażliwiona swojego chłopaka. 
- Nie wiem co się dokładnie działo, ale to wszystko wina Ann! Irmina upadła kiedy wszedłem do kuchni.
- Boże! Gdybym wiedziała, że zrobiła takie coś... Widziałam jak wychodziła na zewnątrz, trzaskając drzwiami. Mario wybiegł szybko za nią. Chyba nawet nie wie, co się stało! 
- Zaraz do niego dzwonie. - powiadomił nas Marco. 
- Mats, zwolnij! - gdy skończyłam mówić, to co miałam na myśli i zorientowałam, się, że chłopak przyjaciółki zaraz może doprowadzić do kolejnej tragedii. 
- Rita! Nie mogę! Ona mnie teraz potrzebuje! - odpowiada nerwowo i przyciska pedał gazu. 
- Mats! - sama zaczęłam denerwować się jeszcze bardziej. 
- Mats! Ona ma racje. Wiesz co Ir będzie przeżywać, jak się zabijesz?! Zwolnij stary, dla dobra twojego i naszego. - odezwał się mój chłopak, kiedy zakończył rozmowę z Mario. 
Chociaż Marco ma na niego wpływ. Mężczyzna od razu zwolnił. 
- Jak coś jej się stało to możesz mnie zabić. - wypalił ni stąd ni zowąd Mats.
- Przecież nic jej się nie stało! - pociesza go Marco.   



Po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu. 
- Co z nią? - Mats zapytał Jakuba.
- Nie wiem! Wzięli ją na badania czy coś. - odpowiedział zdenerwowany. 
Ja ze łzami w oczach wtuliłam się do Marco. 
- Rita, błagam nie płacz. - Marco szepcze mi do ucha. - Nie lubię jak płaczesz. 
- Ja też nie lubie! - odpowiadam, a łzy jeszcze bardziej zaczynają napływać mi do oczu. - Boje się o nią, rozumiesz! 
- Rita, wszyscy się boją, ale nie ma co panikować, uwierz mi. - Marco obejmuje mnie jeszcze mocniej. 
Tak bardzo cieszę się, że mam kogoś takiego jak Marco, że ktoś mnie kocha, że mogę na nim polegać, że zawsze jest przy mnie... 
Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. 
- Wszystko będzie dobrze. - uśmiecha się do mnie. Ja odpowiadam mu tym samym. 



Kilka godzin później 


- Co z nią? - pyta Jakub kiedy widzi wychodzącego lekarza ze sali, na której leży Irmina.
- Czy pan jest z panią spokrewniony? 
- Tak, jestem jej bratem. 
- Pani Irmina jest w stanie stabilnym, nic jej nie zagraża. Co z dzieckiem dopiero się okaże. - odpowiada lekarz.
- Kiedy? 
- Mam nadzieje, że wyniki będą gotowe już za godzinę, najpóźniej jutro. 
- Dziękuje panu bardzo. - Jakub ściska dłoń lekarza. - A czy można się z nią zobaczyć? 
- Jutro jak najbardziej, ponieważ wolałbym, żeby dzisiaj pacjentka wypoczęła.
- Dobrze, jeszcze raz dziękujemy panu. - Kuba uśmiecha się do doktora, który odchodzi. Mężczyzna podchodzi do Matsa i uśmiecha się do niego. 
- Wszystko z nią dobrze. - mówi. 
Ja tak samo uśmiecham się do Marco. 
- My już będziemy uciekać. - mówi Marco. 
- Czekajcie, my też będziemy jechać, bo dzisiaj nie ma sensu tu być. Przyjedziemy jutro. - mówi Jakub. 
 


-Całe szczęście, że nic się nie stało... - odetchnęłam z ulgą przekraczając próg domu Marco.
- Ann ma szczęście...chociaż...chociaż nie! Jak ją zobaczę nie będzie jej do śmiechu. - powiedział stanowczo, kończącą na uśmieszku.
- Dołączam się do ciebie. - uśmiecham się. - Tylko wiesz co... Trochę boje się o maleństwo...
- Nie bój się, skoro z Irminą wszystko jest w porządku to z dzieckiem też. - uśmiechnął się i podniósł mnie nagle w górę. 
- Co ty robisz? - zaśmiałam się.
- No a nie widzisz? - uśmiecha się szyderczo.
- Właśnie widzę i dlatego każę ci, żebyś przestał. - zaczynam walić go lekko pięściami.
- Ał. Ał. To BOLI. - przedrzeźniał chłopak.
- Marco, proszę cie. Postaw mnie na ziemię! - mówię w miarę głośno.
- Jest jeden warunek...
- Ciekawe jaki...
- Całus...
- No okej.
Nagle chłopak gwałtownie (oczywiście razem ze mną) wali się na kanapę w salonie, a potem delikatnie całuje w usta.
Na pewno nie jedna zazdrości mi takiego chłopaka.

________________________________________

Jest rozdział i myślę, że jest dłuższy niż mój poprzedni. xD
Dziękujemy za komentarze! <3
W sumie to nie spodziewałyśmy się ich tak szybko xD 

7 komentarzy = następny rozdział

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział *.*
    Już czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze najgorsze jest że ja wiem jak to się skończy xd
    No ale rozdział jest ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że wszystko jest ok :) A Ann... coś czuję, że dostanie za swoje :D
    Swietny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny!
    Jak ja nienawidzę Ann!! znaczy tej Srann!!!
    Z Ir wszystko w porządku. Oby z dzidziusiem też było wszystko okay.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny
    Weny!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział ;)

    mam nadzieję ze z Ir bd wszystko pokaże i jak tylko wyzdrowieje to pokaże Ann na co ją stać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. wowowow xdd
    tej Ann to się powinno porządnie wpierdolić :P
    może by się ogarnęła :]

    OdpowiedzUsuń
  7. ja znajdę tą Ann i sama ją zajebie xdd

    OdpowiedzUsuń