Rita
31 maja 2014r.
Tak się fajnie złożyło, że mamy urodziny w tym samym miesiącu. 31 maja odbyła się niewielka "impreza" na cześć naszego Marco - solenizanta, który jest już tak stary, że potrzebował 25 świeczek na torcie! No co zrobisz... Nic nie zrobisz.
Ogólnie to w sumie, dokładnie rok temu pierwszy raz się zobaczyliśmy,
poznaliśmy... To już rok! Szkoda, że nie zaczęłam inaczej tej
znajomości... No ale... wyszło jak miało wyjść i jestem z tego powodu
szczęśliwa!
Marco nie wiedział, że pojawię się w ten dzień na zgrupowaniu. Z resztą nie miał nawet jak przypuszczać, bo przecież nikogo tam nie wpuszczano. Jednak Mario i Mats postarali się, abym mogła się pojawić i spędzić choć chwilę z narzeczonym.
Trzymając w rękach niewielki torcik (tak na prawdę ledwo co zmieściło się na nim tyle świeczek), szłam za chłopakami, którzy poprowadzili mnie do celu.
Marco stał plecami do mnie, więc długo nie wiedział co jest grane, aż w końcu Kevin, z którym rozmawiał, kazał mu się odwrócić. Solenizant tak się zamachnął, że ręką strącił mały upominek. Ten wylądował do góry nogami na betonowej posadzce. Z torcika została tylko mała plama ciasta.
- Rita?! - zdziwił się. Jego twarz wyglądała tak, jakby przed chwilą zobaczył trupa.
- Masz szczęście, że ten tort nie wylądował na mnie! - chłodno przeszyłam go wzrokiem. Reszta tu zgromadzonych zaczęła śmiać się z tego wydarzenia, no chyba, że śmiali się z widoku przestraszonego Marco. W dzień jego urodzin nie powinnam być dla niego taka zła, dlatego szybko się uśmiechnęłam dodając - No dobra, może nie poczęstujesz już tym kolegów, ale mimo to wszystkiego najlepszego, skarbie!
Całe szczęście jego wyraz twarzy szybko się zmienił.
- Dziękuje ci! - przytulił mnie i ucałował w czoło. - Przepraszam za ten wypadek, ale nie wiedziałem, że ktoś za mną stoi. - wykrzywił lekko wzrok. - Tym bardziej nie spodziewałem się tu ciebie! Ale teraz bardzo się cieszę! Jak udało ci się tu wejść? - spytał.
- A to już zasługa moja i Mario. - dodał dumnie Mats.
- Widzisz? Oni narobili sobie tyle kłopotu, a teraz nie masz ich czym poczęstować... - dodałam.
- Właśnie! Będziesz musiał nam to jakoś wynagrodzić! - wtrącił Mario.
- Dobra, dobra! Nie stękajcie tak! Nie widzicie, że jeszcze dużo zostało? - Marco wskazał na leżącą na ziemi papkę.
- Yyy... ja podziękuje! - Mats szybko uciekł z miejsca zdarzenia.
- Ja też. - Mario wziął przykład z Mats'a zostawiając nas chwilowo samych.
- Dziękuje, że przyszłaś. - ucieszył się.
- Nie ma za co. Ja też się cieszę, że CZĘŚCIOWO zrobiłam ci niespodziankę. - wyróżniłam prawidłowe słowo.
Marco nie wiedział, że pojawię się w ten dzień na zgrupowaniu. Z resztą nie miał nawet jak przypuszczać, bo przecież nikogo tam nie wpuszczano. Jednak Mario i Mats postarali się, abym mogła się pojawić i spędzić choć chwilę z narzeczonym.
Trzymając w rękach niewielki torcik (tak na prawdę ledwo co zmieściło się na nim tyle świeczek), szłam za chłopakami, którzy poprowadzili mnie do celu.
Marco stał plecami do mnie, więc długo nie wiedział co jest grane, aż w końcu Kevin, z którym rozmawiał, kazał mu się odwrócić. Solenizant tak się zamachnął, że ręką strącił mały upominek. Ten wylądował do góry nogami na betonowej posadzce. Z torcika została tylko mała plama ciasta.
- Rita?! - zdziwił się. Jego twarz wyglądała tak, jakby przed chwilą zobaczył trupa.
- Masz szczęście, że ten tort nie wylądował na mnie! - chłodno przeszyłam go wzrokiem. Reszta tu zgromadzonych zaczęła śmiać się z tego wydarzenia, no chyba, że śmiali się z widoku przestraszonego Marco. W dzień jego urodzin nie powinnam być dla niego taka zła, dlatego szybko się uśmiechnęłam dodając - No dobra, może nie poczęstujesz już tym kolegów, ale mimo to wszystkiego najlepszego, skarbie!
Całe szczęście jego wyraz twarzy szybko się zmienił.
- Dziękuje ci! - przytulił mnie i ucałował w czoło. - Przepraszam za ten wypadek, ale nie wiedziałem, że ktoś za mną stoi. - wykrzywił lekko wzrok. - Tym bardziej nie spodziewałem się tu ciebie! Ale teraz bardzo się cieszę! Jak udało ci się tu wejść? - spytał.
- A to już zasługa moja i Mario. - dodał dumnie Mats.
- Widzisz? Oni narobili sobie tyle kłopotu, a teraz nie masz ich czym poczęstować... - dodałam.
- Właśnie! Będziesz musiał nam to jakoś wynagrodzić! - wtrącił Mario.
- Dobra, dobra! Nie stękajcie tak! Nie widzicie, że jeszcze dużo zostało? - Marco wskazał na leżącą na ziemi papkę.
- Yyy... ja podziękuje! - Mats szybko uciekł z miejsca zdarzenia.
- Ja też. - Mario wziął przykład z Mats'a zostawiając nas chwilowo samych.
- Dziękuje, że przyszłaś. - ucieszył się.
- Nie ma za co. Ja też się cieszę, że CZĘŚCIOWO zrobiłam ci niespodziankę. - wyróżniłam prawidłowe słowo.
Kilka minut później, gdy miałam już odchodzić również koledzy zrobili mu małą niespodziankę.
__________________________________________________
Rozdział jest podzielony na dwie części, bo pomyślałam, że może nie chcecie tak długo czekać, ze kolejnym xD
Noo Marco jak mogłeś zniszczyć tyle słodkiego szczęścia:(( kurde noo biedne ciasto. Miło ze strony Mario i Matsa, że postarali się o wejście Rity;))
OdpowiedzUsuńI jeszcze niespodzianka chłopaków z drużyny jak miło*;*
Czekam na kolejny i pozdrawiam Daga ;)
Marco jaka lama xd Mats jak podziękował za tort ;d rozdział świetny, czekam na kolejny. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńEj no za krótki :(
OdpowiedzUsuńZawsze rozwala mnie jak śpiewają Marco te wszystkiego najlepszego XD
Hahah ciekawe czy lamy lubią ciasto z podłogi :D Nie nic...
Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńTylko troszkę za krótki :(
Hahaha Marco.. :D
Next ;)
Hahaha, to było genialne <3 Marco pewnie będzie pamiętał te urodziny jeszcze baardzo długo :D Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam