04 lutego 2014

Rozdział 27 "Właśnie odkrywamy Nasze tajemnice."



 Rita


Już jutro wigilia. Będę w domu pierwszy raz od kilku dobrych miesięcy. Szczerze mówiąc bardzo stęskniłam się za rodzicami. W dodatku będzie ze mną Marco. Czuje, że to będą wspaniałe święta.
Irmina razem z bratem i jego rodziną oraz Matsem także spędzą tegoroczne święta w Polsce.

Jesteśmy już  na polskim lotnisku. Teraz tylko czekać, aż jakiś dowóz po nas przyjedzie, gdzie w moim przypadku będzie to ojciec. Po Błaszczykowskich ma przyjechać brat.  
 Nie czekaliśmy długo, aż przyjechał Dawid. W końcu zostaliśmy sami, do tego zmuszeni czekać za ojcem kilka minut dłużej.
- No w końcu! – krzyknęłam po polsku kiedy zobaczyłam zbliżającego się w naszą stronę tatę. Jak zwykle zabiegany. Jak nie w pracy to szlifuje kolejne języki. W sumie dobrze, bo dogada się Marco, w końcu jest poliglotą. Na mamy zdolności językoznawcze nie liczę, tym bardziej na język niemiecki.
-Rita! – ucieszył się tata. Przytuliłam go na powitanie.
- Tato. To jest Marco. – wiedziałam, że zrozumie po niemiecku. Mój chłopak wstał i przywitał się.
- Nareszcie mam okazję cie poznać. – mówi ojciec.
- Ja pana także. – uśmiecha się piłkarz.
- No to co… Nie będziemy tu chyba tak stać. – mówi tata. – Mama już się nie może doczekać.


Po pół godzinie jazdy samochodem dotarliśmy pod rodzinny dom. Wzięliśmy nasze bagaże i weszliśmy do środka. Wewnątrz przywitała nas mama.
Oczywiście nie raz ja, nie raz ojciec tłumaczyliśmy rozmowę między Marco a mamą.
Kilka godzin zleciało na zapoznaniu się, zjedzeniu kolacji i ponownej rozmowie. Marco nie miał życia. Haha.
W końcu udało nam się wyjść do mojego pokoju.
- Przepraszam za nich. – powiedziałam do Marco.
- To normalne. – śmieje się.  – Chyba, każdy przez to przechodził.
- Nawet ja!  - zachichotałam.
-Szczerze mówiąc myślałem, że twój tata nie będzie do mnie przekonany.
- Jemu wszystko jedno, byle żebym sama nie została. Prędzej po mamie mógłbyś się takich rzeczy spodziewać.
- Najważniejsze, że to już za mną. -  promieniuje uśmiechem i podchodzi do mnie, żeby mnie objąć. – Nigdy nie byłem w nikim tak zakochany jak w tobie. – składa pocałunek na moich ustach.
- No weź, bo się zarumienię. – uśmiecham się.
- Uwielbiam jak się rumienisz. – komplementuje mnie.
- A ja uwielbiam ciebie. – ciągnę dalej.
- A ja uwielbiam ciebie, że jesteś ze mną.  – znowu mnie delikatnie całuje.
- A ja uwielbiam ciebie, że uwielbiasz mnie, że jestem z tobą i cie uwielbiam. – zaczynam się śmiać.
- Dobra, już się troche zgubiłem. – bierze mnie na ręce.
- Trzymaj mnie mocno, żebym nie spadła! – mówię stanowczo.
- Nie ma takiej opcji. – patrzy mi w oczy. – Nie możesz.
- Czemu nie mogę? Zabronisz mi? – droczę się z nim.
- Oczywiście! Jeszcze nie powiedziałem ci wszystkiego.
- Czego?
- Że cie kocham.
- Tylko tyle? Mówiłeś mi to już. – śmieje się.
- Nie, to jeszcze nie wszystko.
- To kiedy mi to zamierzasz powiedzieć?
- Jak będzie idealna pora, czyli już nie długo.
- Eh… no dobra. Czekam!
- Bardzo się cieszę. – stawia mnie z powrotem na ziemie i dotyka moją rękę.
Ciągnie mnie po pokoju, tam gdzie są postawione ramki ze zdjęciami.
- Niech zgadnę… Ta słodka, mała dziewczynka, to nie ty…?
- Nie byłam słodką dziewczynką więc obstawiam, że nie.


Kolejny dzień
Wstałam dość wcześnie, gdyż czeka dzisiaj na nas mnóstwo pracy. Trzeba przygotować się na wigilię, ozdobić cały dom, ubrać choinkę, nakryć do stołu. Zastanawiam się, czy starczy nam czasu. Mama większość dnia dzisiaj spędzi w kuchni no a tata ledwo co zdąży na kolacje. Mamy z Marco dużo do zrobienia… Całe szczęście, że tata wczoraj kupił drzewko.
Właśnie weszłam do pokoju ze śniadaniem. Marco był już przytomny.
- Masz, najedz się. – podaje mu kanapki. – Niestety chcesz czy nie, musisz mi dzisiaj solidnie pomóc przy pracy.
- Z tobą mogę robić wszystko, nawet najgorsze rzeczy. – uśmiecha się. – Dzięki za śniadanie.
- No to bardzo się cieszę, że jesteś chętny, mamy czas do 15.00 góra, więc zaczynaj się z łóżeczka wygrzebywać.
- No okej. A tak w ogóle, będę miał okazję porozmawiać na osobności z twoim ojcem? – zadaje pytanie chłopak.
- Ymmm… ktoś tu chce się podlizać… - droczę się z nim.
- Wcale nie! – protestuje. – Muszę się o coś spytać, a jak dobrze pójdzie to poprosić. – mówi stanowczo.
- Faceci i te ich gadanie… - macham ręką.


Kilka godzin później

- Załóż to na czubek. – podaje Marco gwiazdkę.
- Czemu ja? Tak słyszałem, że podobno najstarszy członek rodziny zakłada czy coś. – zastanawia się.
- Taty nie ma, mama jest zajęta na takie bzdety, a ja nie dosięgnę. I tak wypada na ciebie. – podsumowuje.
Nagle czuje jak podnoszę się do góry. Oczywiście kogo to może być sprawka…  
- Teraz chyba dosięgniesz. – śmieje się.
Zakładam przedmiot na szczyt choinki. Spuszczając mnie na ziemie mój chłopak nadal trzyma mnie w objęciach.
-Fajnie, że w końcu odwiedziłem twój prawdziwy dom. – uśmiecha się ku mnie.
- Ja się cieszę, że skusiłeś się na tę propozycję. – odwdzięczam się tym samym, a potem pieczętuje na jego ustach długi całus.

Przygotowania nareszcie zakończone. Tata wrócił z pracy, potrawy, przygotowywane przez mamę mają się już ku końcowi. Brakuje tylko siostry mamy, która przyjeżdża co roku do nas razem z mężem i synkiem.
Wszyscy elegancko odszykowani.
I Marco w garniturze! I normalnie zapominam, że trzeba oddychać. Jejciu. Wygląda bosko.
Nie trzeba było długo czekać, a goście już się zjawili.

Na wstęp: Przedstawienie mojego chłopaka.

Potem: Rodzinna kolacja.

W końcu- na co najbardziej czekał pięciolatek Bartuś, mój kuzyn- prezenty.

Rodzice razem z ciotką i wujkiem poszli do salonu. My natomiast zostaliśmy z małym. Bartek zakumplował się z Marco, jednak nie pięciolatek nie mógł znieść tego, że nie może bezpośrednio dogadać się z mężczyzną.
- Czemu on mówi inaczej. – żali się mały, a ja szybko tłumaczę to Marco.
- Jeszcze trochę i się dogadamy. – śmieje się Marco. Już po chwili kuzyn rozumie wszystkie słowa.
Bartuś uśmiecha się, a Marco bierze go na plecy. Zaczyna się zabawa.
Ja tymczasem wyciągam gitarę ze schowka.
Co roku gram w święta. Na co dzień wolę inne instrumenty, ale skoro rodzicom zawsze podobało się jak gram na gitarze to chociaż w święta staram się zrobić im tę przyjemność i zagrać specjalnie dla nich.
Marco zauważa instrument.
-To ty grasz na gitarze? – dziwi się.
- Nie tylko. – śmieje się. W sumie nigdy nie zaczęliśmy takiego tematu więc skąd ma wiedzieć.
- No proszę. Fajnie, że powiedziałaś. – poważnieje. – Dasz na chwilkę? – chłopak prosi o instrument.
- Widzę, że ty też się pochwaliłeś. – ironizuję.
 
-O czym gadacie? – pyta kuzyn.
- Właśnie odkrywamy nasze tajemnice. – śmieje się.
- Jakie?
- Że gramy na gitarze.
- Ale przecież zawsze grasz na gitarze.
- Ale Marco o tym nie wiedział, a ja też właśnie dowiedziałam się, że i on gra. – śmieje się w stronę Marco, który to odwzajemnia.
-Nauczycie mnie? – prosi mały.
- Może spróbujemy za rok, co?
- No dobrze. Ale obiecujesz Rita? – prosi Bartek.
- Oczywiście. – uśmiecham się do kuzyna, a po chwili dołącza do nas reszta rodziny.
Te miny, gdy myśleli, że to ja przygrywam na gitarze.
Chłopak poczuł wzrok wszystkich skupiony na nim.
- To może Rita teraz coś zagra. – uśmiecha się i podaje mi gitarę.
- Rita już się nagrała. – śmieje się ojciec. – Masz talent! – chwali go.
- Dziękuje panu.
Reszta osób tu zgromadzonych zastanawiała się o czym mówili mężczyźni.

*

- Gdzie byłeś? – pytam piłkarza, który wrócił do pokoju przed 24.00.
- Udało mi się w końcu porozmawiać z twoim tatą. – chwali się.
- I o czym gadaliście?
- Męskie sprawy. Nie zrozumiesz. – macha ręką i kładzie się obok mnie. - Już się nie mogę doczekać nowego roku spędzonego z tobą.   
Zaczynam się śmiać.
- Ty już myślisz o nowym roku?
- A czemu nie? – uśmiecha się.
- Dobra, idź już spać, bo powoli zaczynam się o ciebie bać. – uśmiecham się i całuje go w policzek na dobranoc.


_____________________________________________

Przepraszam, że rozdziału nie było wcześniej, ale miałam go już dodać w niedziele, tylko wystąpił mały błąd i dlatego dopiero dzisiaj. :/
Wiem, że rozdział nie jest za ciekawy, ale niezbyt lubię pisać o tego typy sprawach. :P  
Dziękujemy za komentarze! <3
Zapraszamy do kontaktu z nami! :D
 http://dortmund-pszczoly.blogspot.com/p/kontakt.html

Lajkujcie też naszą stronę na facebook'u ;)
  https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell?ref=hl

Dziękujemy za wszystko! <3
Pozdrawiamy! :)

05 stycznia 2014

Rozdział 26 "O nas"

 Irmina



- Gdzie mnie porywasz? - spytałam, gdy opuściliśmy dom Reus'a. 
-Nie wiem, czy mogę Ci powiedzieć. W końcu to porwanie.- powiedział i postawił mnie z powrotem na ziemi.
- Za ciężka jestem? - zaśmiałam się
- . 
- Tego nie powiedziałem. - chwycił moją dłoń. 


Po godzinnym spacerze dotarliśmy do domu Mats'a. 
- Przyniesiesz mi wody? - spytałam siadając na kanapę. 
- Jasne. - zniknął na chwilę w kuchni - Wszystko dobrze? - podał mi butelkę wody mineralnej. 
- Tak. Muszę się po prostu napić. - Mats usiadł obok mnie, a ja natychmiast wtuliłam się w niego. - Co będziemy ciekawego robić? 
- Ja mam zamiar przesiedzieć tak cały dzień. - powiedział i jeszcze mocniej mnie do siebie przygarnął. 
- Świetny pomysł. - uśmiechnęłam się. 

- Kocham Cię najbardziej na świecie. - szepnął po chwili.
- To już wiem. - uśmiechnęłam się. - I ja Ciebie też. 
- A chciałem Cię zaskoczyć. 
- Mnie się nie da zaskoczyć kochanie. To ja zaskakuje. - pocałowałam go. 
- Jak to mają być takie niespodzianki to proszę częściej. - powiedział szczerząc się. 
- Chciałbyś. - powiedziałam cicho. 
- Coś mówiłaś? Czy mi się wydawało? 
-Wydawało Ci się. - pogłaskałam go po policzku.


.Czy takie spędzenie większości dania na kanapie musi się znudzić?Nie.
Dla mnie każda chwila spędzona z Mats'em była najlepszą w moim życiu. Po prostu bezcenna. 
Choć nie potrawie, nie umiem zawsze powiedzieć wprost co czuje. Kocham go i jestem z nim cholernie szczęśliwa. 
Czasem nie rozumiem, dlaczego on mnie wybrał. Dlaczego wziął na siebie taką odpowiedzialność? Wiedział, że jestem w ciąży. Wiedział z kim. Pomimo to potrafił obdarzyć mnie soją miłością. 
Ale czy będziemy razem na zawsze? Czy mój czasem uciążliwy charakter nie będzie go drażnił? Czy za jakiś czas mu się nie znudzę?
- Myślisz o czymś konkretnym? - spytał.
- O nas. - głupio wypaliłam.
- Doszłaś do jakiegoś ciekawego wniosku?
- Może. Ale nic Ci nie powiem. - uśmiechnęłam się. 

Wieczorem zauważyłam, że Mats troszkę przysnął.
No tak. 
Delikatnie wyplotłam się z jego uścisku. Wyłączyłam telewizor. Z szafki wyjęłam jakiś koc, którym okryłam Hummels'a , a sama poszłam się położyć do sypialni. 


Obudził mnie dźwięk sms'a. A nawet dwóch. 
Niechętnie sięgnęłam po komórkę, odczytałam pierwszą wiadomość... od Mario. 
 "Hej. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze.
Pozdrów wszystkich ;) "

Druga... nieznany numer.

"Nie dociera do Ciebie, że masz się od nas
odpierdolić? Czy mam Ci to jakoś jaśniej 
wytłumaczyć ?                                        
A. "


To ciekawe. 
Myślałam, że Ann już przeszło. A to znów jakieś pretensje. 
Odpisałam szybko na sms'a Mario ( nie będę się przecież jakąś jędzą przejmowała) i zeszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia.
 Ku mojemu zdziwieniu na stole stał już talerz a kanapkami.
-Dzięki miśku.-uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
-Wiesz, że nie powinienem robić ci tego śniadanka.
-Ależ dlaczego?
-Bo mnie zostawiłaś w nocy. - spojrzał smutno.
-Oj przepraszam. - podeszłam do niego i usiadłam mu na kolana - Wybaczysz? - zrobiłam słodkie oczka. 
- Nie wiem, nie wiem.
- A teraz? - pocałowałam go
.
- Teraz jestem skłonny to przemyśleć. 
- Oj mała. Z kim ty będziesz musiała 18 lat przeżyć. - dotknęłam brzucha. 
- Z nami. - uśmiechnął się Mats i przytulił mnie.


___________________________________________________________________

Jakby ktoś nie zczaił to rozdział zaczął się mnie więcej w momencie, w którym skończył się mój ostatni xdd

Mam nadzieję, że wam się podoba :D
Przyznam, że ostatnio trochę gorzej idzie mi wyszukiwanie gifów i zdjęć do rozdziałów xdd

Mam prośbę :D
Klikniecie lubię to? https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell

Isabell Clearwater & LoveBvB ♥

01 stycznia 2014

Rozdział 25 "Kac Dortmund"

 Rita 

 

Irmina i Mats wyszli z domu, a cała reszta.. hym... tzn. my - kobietki - po prostu odpoczywamy, po świetnej imprezie, a nasi mężczyźni woleliby, żeby ten dzień się już skończył. Otóż dopadła ich Kurewska Abrakadabra Czachy, krócej mówiąc KAC, no ale kto im kazał tyle pić! Szczęście, że nie wszyscy upili się do nieprzytomności,niektórzy postanowili, że pomogą nam utrzymać porządek, no ale nie było ich za wielu, to była taka bardzo znikoma ilość, jeśli mogę to określić.
- Co oglądamy? - odezwała się Agata.
- A może, kogoś tu podenerwujemy... - zaproponowałam. - Przełącz na jakiś kanał muzyczny. - mrugam okiem do Agaty, ponieważ ta ma pilota.
- No to dziewczyny! Impreza!
Muzyka na full, robimy to co chcemy, bawimy się krótko mówiąc.
Już po chwili ci (chyba) najbardziej zdenerwowani byli obecni razem z nami.
Marco zauważył pilota i momentalnie zrobiła się cisza.
- Dziękuje. - odezwał się Kuba.
- Ej, my tu mamy imprezkę! - wydzieram się.
- Możesz mówić ciszej?
- Nie! Ja się tu ej zbulwersowałam! - udaje wściekłą. - Marco, jesteś okropny!
Wychodzę z pokoju. Dziewczyny wiedzą o co chodzi.
Marco się przestraszył i poszedł za mną.
- Przepraszam. Ale niestety bardzo mnie boli głowa, zresztą tak jak większości tutaj zgromadzonych, i dla nas było odrobinkę za głośno... - uśmiecha się.
- Trzeba było nie pić tyle!
- Ale taka okazja?! Podwójne urodziny i w ogóle... Przynajmniej mam powód do dumy, że impreza się udała i że brałem aktywny udział w niej.
- Dobra, już dobra... - przewróciłam oczami.
- Wiem, że chciałyście nas wkurzyć. - uśmiecha się lekko. - Boże, ale mnie boli ta głowa! - momentalnie złapał się za potylicę.
- Kac morderca nie ma serca. - śmieję się.
- Dokładnie... - mruknął. - Przytul mnie... - rozpostarł ramiona ku mnie.
No dobra, jeśli to mu poprawi... samopoczucie...
- A gdzie jest Irmina i Mats? - pyta Marco.
- Wyszli już dawno temu chyba.
-Nie zauważyłem.
- No nie dziwne, wiesz...?
-Głowa mnie boli. - stęka.
- Już mi to mówiłeś. Masz aspirynę?
- Nie wiem, pewnie gdzieś w kuchni powinna być.
- Idź do reszty, a ja poszukam.
- Ale ja tu ledwo co żyje. Powinnaś być ze mną w tych chwilach.
- Ooo... jak miło... chociaż raz o mnie pomyślałeś... - zamrugałam oczami.
- Wcale nie. Ciągle o tobie myślę.
- Kłamiesz. - pokazuje mu koniuszek mojego języka.
- Jak śmiesz tak myśleć. - oburza się, ale coś nie wychodzi mu dzisiaj ta gra aktorska. W takim stanie nie może nawet wznieś głosu, bo od razu go głowa boli. Z resztą, cokolwiek by nie robił to i tak go czacha łupie.
- Jakbyś o mnie myślał, to byś tyle nie pił, albo nawet wcale. - potwierdzam.
- Ale no popatrz... Jak widziałem kieliszek to pomyślałem o tobie i tak było, no.
- Dzięki... Jak już mnie tylko z kieliszkiem kojarzysz to nie jest dobrze... - udaje oburzoną.
- Ale ja wcale nie miałem tego na myśli. - tłumaczy się.
- Ja już wiem, co ci na myśli. Kieliszek. Jestem tego pewna. - łapię się za serce i udaję przejętą.
- Obiecałbym ci coś na jutro, ale raczej się nie wyrobie, więc mam nadzieję, że poczekasz, a jutro najwyżej zrobię ci inną niespodziankę.
- Zrób swojemu kieliszkowi! - mówię.
- Rita, błagam nie krzycz. - łapie się za głowę. - Nie zrobię mu, bo nie kocham go tak bardzo jak ciebie.
- Czyli zdradzasz mnie z kieliszkiem?!
- Gdzieżbym w ogóle śmiał. Chodziło mi o to, że nikogo nie kocham tak mocno ja ciebie. - uśmiecha się.
- Oj no dobra, wybaczam ci i czekam na niespodziankę. - śmieję się.
- Część jutro, część trochę później.
Ciągle trzyma się za głowę.
- Dobra, idę poszukać tych tabletek, a ty idź.
- Ale wybaczyłaś mi na pewno?
- Tak, na pewno. Idź! - popycham go lekko.
- Dobra, dobra, nie krzycz. Już idę.


Popołudniu

Gości już nie było. Właśnie skończyłam sprzątać i zobaczyłam Marco chrapiącego na wersalce. Nie chce go budzić, a muszę zbierać się do domu Błaszczykowskich, bo nie mam już rzeczy na zmianę.
Postanowiłam napisać kartkę, żeby nie potrzebnie się nie martwił.
Gdy skończyłam pisać, dałam mu całusa w czoło, ubrałam się ciepło i wyszłam z domu.

Szło się przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej czułabym się z Marco. Ale nic, on, zanim by się ocknął... Chyba musiałabym czekać wieczność!
Nagle moim oczom ukazała się postać, którą kiedyś gdzieś już widziałam, tylko nie miałam pojęcia w jakich okolicznościach mogłam otrzeć się o ową twarz.
Dziewczyna również zmierza mnie wzrokiem, gdy po chwili uśmiecha się. Nie wiem o co chodzi, ale ona też musi mnie skądś kojarzyć...
- Rita? - pyta (nie)znajoma.
- Tak... Ale skąd mnie pani zna? - dziwię się.
- No tak... Carlos nas sobie nie przedstawiał... - mówi.
"Carlos nas sobie nie przedstawiał..." Acha! Już wiem, wtedy pod kinem. Tak, to ona, była z nim.
- Na imię mi Hannah. - uśmiecha się dziewczyna i podaje mi dłoń.
- Miło mi. - także się uśmiecham tyle że trochę mało efektownie.
- Co słychać u was?
- U nas?
- No u ciebie i twojego chłopaka. - śmieje się.
U nas... Czemu ja od razu pomyślałam o Carlosie?!
- Przepraszam, jestem wybita dzisiaj z rytmu. - unoszę ku górze kąciki ust. - Wszystko w porządku. A co słychać u ciebie i u Carlosa? - pytam, żeby nie wydało się, że rozmawiałam z nim.
- Dziękuje, u nas świetnie. - sprzyja jej humor.
Świetnie? Przecież on mówił, że już nie są razem... Że nadal mnie kocha...
- Może kiedyś spotkamy się we czwórkę? Wiem, że byłaś kiedyś z Carlosem, ale mówił mi, że utrzymujecie ze sobą kontakty, więc czemu mielibyśmy się nie spotkać wszyscy...? - proponuje Han.
- Dobry pomysł. - wypalam. - Ale jak na razie ja i Marco jesteśmy strasznie zabiegani, a zwłaszcza on... Nie wiem, czy znajdziemy dość czasu, żeby się spotkać razem. 
- No szkoda, mam nadzieje, że w końcu się uda. - uśmiecha się.
- Też mam nadzieje. - kłamię.
- Więc do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - macham jej ręką na pożegnanie i idę dalej, aż w końcu widzę swój zamierzony cel.


_________________________________________________________

Wszystkich przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero "rok" później, ale w domu nie było mnie więcej jak byłam przez tą przerwę...
Przepraszam za rozdział, bo przyznam się, że pisałam, żeby w końcu go napisać...
 

Mamy nadzieje, że święta się udały, że Sylwester był pijany a ten Nowy Rok przyniesie Wam dużo radości, miłości i sukcesów!
Jeszcze raz dziękujemy! <3

Isabell Clearwater & LoveBvB ♥

24 grudnia 2013

Wesołych ♥





My, czyli  Love BvB ♥ i Isabell Clearwater życzymy wam Wszystkiego Najlepszego, Zdrowych wesołych Świąt. Bogatego Gwiazdora/ Mikołaja. Spełnienia najskrytszych marzeń. I oczywiście duuużo zwycięstwo chłopaków :P
I wszystkim bloggerkom dużo weny :D
Wesołych ♥♥♥












                                        





LAJKUJCIE!!! https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell


12 grudnia 2013

Rozdział 24 „Na pewno by nas wszystkich wtedy nie zaprosił”

*15 grudnia*

 

, ‘Irmina’,


 

 Ostatnie kilka dni spędziłam głównie na pomocy w przygotowaniach do imprezy.
 Oczywiście Kuba miał urodziny już wczoraj i wszyscy złożyli mu życzenia, ale przyjęcie postanowiliśmy urządzić tak pomiędzy.
 Czy coś jeszcze się u mnie wydarzyło?
 Tak jak lekarz powiedział, staram się na siebie uważać. Nie noszę ciężarów, nie przemęczam się. Robię coś, jeśli muszę. Z resztą jestem pod wieczną kontrolą kilku osób, które nie pozwalają mi robić prawie nic.
 Mario? Zadzwonił kilka razy, przeprosił za zachowanie Ann i to by było na tyle.

- Aga, zawiozłaś już resztę rzeczy do Marco? – spytałam.
-Tak. – uśmiechnęła się – Nasza część pracy już prawie się skończyła.
-Musimy tylko tych oszołomów na miejsce dostarczyć.

Około godziny 17 zaczęłyśmy się z Agatą szykować do wyjścia.
-Cześć kocie. – do mojego pokoju wparował Mats.
-Hej. – uśmiechnęłam się poprawiając sukienkę.
–Nie wiesz, po co Marco nas zaprasza?
-Nie mam pojęcia.
 Po dwudziestu minutach oboje zeszliśmy do salony, gdzie czekali już na nas Jakub i Agata.
 We czwórkę, samochodem mojego brata, ruszyliśmy w stronę domu Reus’a.
 Kubę również zastanawiało, jaki jest cel naszej wizyty u Marco.
-A może one chce się Ritce oświadczyć? – wypalił Mats.
 Od razu wybuchłam śmiechem.
-Na pewno by nas wszystkich wtedy nie zaprosił. – skomentowałam.
 Przez chwilę mężczyźni zastanawiali się, o co może chodzić, jednak nie byli bliscy odkrycia prawdy.
 Ja tam bym się od razu domyśliła.
 Będąc już pod domem Marco, zauważyliśmy Ritę czekającą przed drzwiami.
-No nareszcie. – westchnęła Koch – Dziewczyny wchodźcie. A wy – wskazała na Kubę i Mats’a – musicie jeszcze chwilę poczekać.
 

Weszłyśmy do środka. W salonie była już cała drużyna wraz z trenerem. Przywitałyśmy się szybko z każdym.
Gospodarz przyniósł nam duży tort i wyszedł, po pewnie już zniecierpliwionych jubilatów.

 

-Jak wam się udało to wszystko zorganizować? – pytali zaskoczeni.
 Niespodzianka jak najbardziej się udała, choć jak stwierdził Hummels:
- Jak Rita powiedziała, że musimy poczekać to zaczęliśmy się czegoś domyślać.

 Dom Reus’a był pełen ludzi.
 Chyba nie trzeba wyjaśniać, co działo się z piłkarzami, gdy trener opuścił towarzystwo.
No nie ze wszystkimi… Sebastian i Roman, starali się jakoś pomóc nam ich ogarniać. Do czasu…

 

-O Ania, jednak jesteś. – uśmiechnęłam się widząc karateczke. Jako jedyna z partnerek piłkarz nie pojawiła się na początku przyjęcia.
- Udało mi się wyrobić i jestem. – odpowiedziała tym samym gestem Lewandowska.
-Pomożesz nam ich później zebrać do kupy. – zaśmiałam się.
-Jasne. Już pewnie nie mam, co liczyć, na złożenie życzeń jubilatom?
-Dzisiaj już nie. – westchnęła Agata.
- A gdzie Robert?
- Leży pewnie gdzieś obok Nuri’ego. – odpowiedziała Tugba.
 Resztę wieczoru, a właściwie już nawet noc, przegadałyśmy razem z partnerkami piłkarzy.
 Niektóre udało mi się poznać lepiej.
-Ir, może chcesz już się położyć? – Rita – Nie możesz tak się przemęczać.
-Nie jestem zmęczona. – uśmiechnęłam się.
-Nie marudź. – Agata – Rita zaprowadź ją do jakiegoś pokoju.
-Tak jest. – zasalutowała – A może wszystkie się gdzieś już ułożymy? Ci alkoholicy pewnie do południa już nie wstaną.

 

 Otworzyłam oczy i uniosłam się do pozycji siedzącej. Z dziewczyn, które wylądowały ze mną w pokoju nie spały już Aga i Ewa.
-O już się obudziłaś. – zauważyła Piszczkowa.
-Chyba nie potrzebuje dużo snu. Budzimy resztę?
 Po piętnastu minutach byłyśmy już na nogach i przygotowywałyśmy się do zrobienia pobudki naszym mężczyzną. Jenny wpadła na genialny pomysł.
 Usiadłam wygodnie z kuchni, skąd miałam bezpiecznie oglądać całe „zamieszanie”.
- Mats! Mats! – spanikowana Rita zbiegła po schodach – Irmina! Ona… chyba rodzi!
 Zaczęłam powstrzymywać śmiech.
 Mats natychmiast zerwał się i zaczął panikować.
 Reszta piłkarzy też się przebudziła.
-Gdzie ona jest?
- Na piętrze. – z Rity do jednak dobra aktorka jest.

5…4…3…2…1…

Mats wrócił z powrotem do salonu.
- Nie ma jej tam!
-A nie pomyślałeś, że nie jestem jeszcze nawet w 7 miesiącu? – ujawniłam się.
- To było nie fair. – oburzył się.
- Oj przepraszam. – przytuliłam go.
- Za to należy się kara grubasku. – podniósł mnie – Kuba, porywam twoją siostrę.
- A idźcie. Były by było ciszej. – powiedział łapiąc się za głowę.

______________________________________________________________

I mamy kolejny rozdział xdd
To już 24… WOW!
Dziękujemy wam za wszystkie komentarze i wyrazy wsparcia… Mamy nadzieję, że będziecie dalej czytać J

♥♥♥♥♥     
P.S. Blogger odmówił dzisiaj współpracy i udało mi się dodać tylko 2 zdjęcia xdd

03 grudnia 2013

Rozdział 23 cz. 2 "Tęskniłaś za mną?"

(...)
Na wprost mnie jedzie samochód ciężarowy.
Zorientowałam się, że jadę przeciwnym pasem.
Całe szczęście, że zdążyłam zapanować nad pojazdem, a samochód jadący z nad przeciwka nie jechał zbyt szybko. Momentalnie skręciłam kierownicą. Mimo tego, że drogi były śliskie wybrnęłam z opałów.
Moje serce waliło jak szalone.
W takim stanie nie dam rady dojechać dalej.
Zjechałam więc na pobocze, gdzie postanowiłam trochę ochłonąć.
Włączyłam radio. "Ogarnęłam" swoją twarz z nadmiaru rozmazanego makijażu.
Czekałam kilka minut zanim wyruszyłam.
Postanowiłam, że to co się stało przed godziną, aż do tego czasu zachowam tylko dla siebie.



- Już jestem! - krzyczę wchodząc do domu.
- Długo cię nie było. Martwiłem się co nieco. - uśmiecha się Marco.
On jest taki kochany. Nawet nie wiem co by z nim było, gdybym dzisiaj zginęła.
Szybko podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Tęskniłaś za mną? - śmieje się.
- Nie śmiej się. Kocham cię. Bardzo, bardzo, bardzo kocham. Obiecuje, że będę z tobą dopóki sam nie pozwolisz mi odejść.
- Rita. - patrzy w moje oczy. - Co się stało? - jego wyraz twarzy zmienił się. Bardzo przejął się moimi słowami.
- Widziałam taką parę w sklepie no i się kłócili i w ogóle. - zaczęłam wymyślać.
Tak bardzo nie chcę go okłamywać, ale boję się, że nie wybaczy mi tego, co zrobiłam dzisiaj.
Marco uśmiechnął się.
- Obiecuje, że tak łatwo się ciebie nie pozbędę... Przyznam, że nawet może być z ty problem, bo ja nigdy nie pozwolę ci odejść. - pocałował mnie.
No i przecież w końcu musiało do tego dojść. Oczywiście, że się rozpłakałam.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak wyjątkowo, tak bezpiecznie jak przy nim. Tak bardzo go kocham.
Szczerze, nie opuszczały mnie myśli, że Marco może być moim narzeczonym...
Ja i Marco na zawsze?
Czy to pasuje?
Ja sobie nie wyobrażam inaczej.
- Po co tak właściwie byłaś w tym sklepie. - pyta się chłopak. No tak, przecież nie mówiłam mu, że jadę po balony. 
- I nie płacz już, bo nie lubię jak płaczesz. - uśmiecha się i wyciera moje łzy. Ja też się uśmiecham.
- Okazało się, że nie kupiliśmy balonów.
- Hahah. I tyle zachodu z balonami?
- Balony muszą być. Widziałeś kiedyś imprezę bez balonów?
- Na pewno!
- Nie kłóć się, nie widziałeś. - uderzam go lekko piąstką w ramię.
- No dobra, nie widziałem. - śmieje się. - Ja ci może zrobię coś do picia, co? I w końcu rozbierz ten płaszcz.
- Nawet chętnie się napiję czegoś, na przykład czekolady. - śmieję się.
- Dobra, już ci księżniczko robię czekoladę. - mówi, całuje mnie w usta i znika za drzwiami do kuchni, a ja ściągam płaszcz i zawieszam go a wieszaku.
Udałam się do salonu, gdzie ułożyłam się wygodnie na wersalce.
Zaczęłam myśleć o tym co mówił Carlos.
Szczerze, mówił to bardzo przekonująco.
Czyżby on mnie kochał.
Marco też mnie kocha.
Kocha mnie dwóch facetów.
Ja kocham jednego.
I to bardzo, bardzo mocno.
Carlos już jest dla mnie nikim.
Ale ja jestem dla niego kimś ważnym.
Tak samo jak dla Marco.
Eh... głowa już mnie boli od tych rozmyślań.
Nie wiedziałam, że jeden głupi wyjazd do Niemiec tak bardzo zniszczy mi życie.
Zniszczył, ale gdyby nie on, nie poznałabym Marco.
Rita! Jesteś okropna!
-Ej! Co jest? - pyta Marco, stojąc przede mną z dwoma kubkami czekolady zapewne.
- Nic. Coś zmęczona jestem. - odbieram od niego kubek i pozwalam, żeby usiadł obok mnie. Oczywiście wtulam się w niego.
- Na pewno? - podnosi jedną brew do góry.
- Na pewno. - uśmiecham się.
- Na dobra, to co robimy?
- Mi jest dobrze, tak jak teraz. - całuję go w czoło.

_____________________________________________________


Hah...xD
Pewnie nie tego wszyscy się spodziewali xD
no chyba, że chcieliście, żeby zginęła... :C

następny rozdział = 7 komentarzy! :D

zapraszamy na naszą stronę na fb ;)

https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell


02 grudnia 2013

Rozdział 23 cz.1 "Nie rozumiesz, że ja już nic do Ciebie nie czuje!"



 Rita


 Kilkanaście dni później


-Wydaje mi się, że wszystko już jest załatwione. – potwierdziła Irmina.
Chodzi o imprezę – niespodziankę dla Jakuba i Matsa z okazji ich urodzin. Wszyscy postanowili, że owa zabawa odbędzie się w domu Marco.
- Najważniejsze zadanie będzie należeć do ciebie. – zwrócił się do Ir mój chłopak.
- Niby jakie? – zdziwiła się przyjaciółka.
- Będziesz musiała ich tu jakoś przywieść z Agatą nie zdradzając niespodzianki. – uśmiechnął się szyderczo.  –Tak więc życzę powodzenia! – zaśmiał się i szybko zniknął za drzwiami kuchni.
- Ja to cię kiedyś zabije! – krzyknęła Irmina.
- Ty nie planuj śmierci, tylko zaplanuj sobie plan dotarcia tu z nimi na czas. – wtrąciłam szybko z uśmiechem na twarzy.
- No tak… co by tu można wymyślić… - myśli Irmina.
- Pojedziesz do domu, na spokojnie przemyślisz to z Agatą i na pewno razem coś wymyślicie.  – pocieszyłam ją  uśmieszkiem.
- Dzięki wielkie. – przyjaciółka wywróciła oczami.
- No co… ja tylko stwierdzam fakty. – uśmiecham się.
- Dobra, to na mnie już chyba pora. – stwierdza Ir. – Odwieziesz mnie prawda?
- Nie, wiesz, spacer ci bardzo dobrze zrobi. – mówię z ironią.
- HA HA HA.
- Ej, dobra, ale mamy balony? – zapytałam po krótkiej analizie elementów imprezowych, których w sumie nie było za wiele.
- Super! Zapomnieliśmy o balonach…! – wzdycha Ir.
- No fajnie... Balony muszą być, nie ma co! - odzywam się. - Dobra, to ja cię odwiozę do domu, a potem pojadę kupić baony. - śmieję się.
- Ale pamiętaj, nie kupuj na styka, jak ty to zawsze potrafisz robić. - żartuje Irmina.
- No postaram się. - śmieję się. - Marco! Jadę odwieźć Irminę! - krzyczę do chłopaka.
- Czekam! - odzywa się z drugiego pokoju.
- A on co...? Już tęskni? - śmieje się przyjaciółka i szykujemy się do wyjazdu.


W sklepie

Skoro była sama mogłam pozwolić sobie na założenie słuchawek na uszy, bo w końcu nikt nie będzie miał pretensji, że go nie słucham.
Zaczynam szukać przedziału z ozdobami na imprezę. Błądzę chyba kilka minut aż nagle mój wzrok natrafia na pewną, fałszywą postać...
- Rita? - uśmiecha się Carlos. - Cześć. - podchodzi i przytula mnie do siebie.
Nie ukrywam, że jestem mega zdziwiona.
- Co ty tu robisz? - zadaje pytanie.
- No chyba to samo co ty... robię zakupy, co nie? - mówię z nutą niechęci w głosie.
- No jednak nie... ja tu pracuję. - uśmiecha się.
Już wiem, że ten sklep będę omijać SZEROOOOOKIM ŁUKIEM.
- No popatrz... tego bym się nie spodziewała. - odzywam się.
- A gdzie twój chłopak? Już nie jesteście razem?
Taaa, chciałbyś.
- Został w domu.
- A może masz chwile? Chciałbym cię zaprosić na kawę. - mówi chłopak.
- Podobno jesteś w pracy?
- Tak się składa, że za parę minut kończę swoją zmianę.
- Wiesz co, nie mogę, bo Marco na mnie czeka i będzie się martwił.
- No chyba masz do niego numer. No proszę... tak dawno ze sobą nie rozmawialiśmy...
Może i jest okropny, ale nadal nie jestem wstanie oprzeć się jego urodzie.
To ja jestem okropna. Co ja myślę!
- Nie mogę.
- Oj no proszę. Tylko ten jeden raz... - prosi mnie.
Hymm... "tylko ten jeden raz..." Może da mi w końcu spokój.
- No dobra, ale góra pół godziny. - odpowiadam stanowczo.
- Tak! Dziękuje, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - odpowiada, a ja zaczynam rozmyślać, że popełniłam największy błąd w swoim życiu.

Po krótkiej rozmowie w markecie, Car pokazał mi gdzie znajduje się dział, w którym mogę zakupić to co chcę, a potem poszliśmy do kawiarenki obok.

- Twoja dziewczyna nie będzie zła? - wypalam z pytaniem ni stąd ni zowąd.
- Nie będzie. Nie mam już dziewczyny.
Acha. RITA! Wpadłaś w kłopoty! Sama tego chciałaś!
- Przykro mi. -  odpowiadam trochę zmieszana. - Ale chociaż mi bardzo dobrze układa się z Marco. - dodaję szybko.
On uśmiecha się.
Nagle łapie moją rękę.
- Rita. Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakuje. Wiem, że zachowałem się nie przyzwoicie, ale uwierz mi... Nigdy nie czułem do innych tego, co czuje do ciebie. - wyznaje, a moje serce bije coraz mocniej.
Rita. Nie wierz mu! On znowu chce cię wykorzystać!
- Wiesz, że mam chłopaka. - mówię i wyrywam rękę z jego dłoń. - Jesteśmy zaręczeni. - palnęłam szybko.
Nooo, to wymyśliłam... Mam nadzieję, że chociaż na to się nabierze.
- Co? - dziwi się.
- A co, miałam się pytać o twoją zgodę? - twierdzę.
- Rita, ja cię kocham! Uwierz mi! - mówi i ponownie dotyka mojej dłoni.
- Nie rozumiesz, że ja już nic do ciebie nie czuje! Mam narzeczonego i tylko jego kocham.
- Rita, błagam. przemyśl to. Ja się na prawdę zmieniłem! - odpowiada, a już po chwili nasze usta stykają się w jednym pocałunku.
Reaguje po kilku sekundach, dając mu z liścia w twarz.
- Rita. Kocham cię.
Wybiegam szybko z kawiarni trzymając płaszcz w ręku.
Na dworze zimno, ciemno... w końcu to grudzień.
Łzy zaczynają same lecieć.
- Rita! Stój! - słyszę za sobą głos mężczyzny.
Prędko wsiadam do auta Marco, blokuję zamki w drzwiach, żeby ten nie mógł ich otworzyć.
On już tu jest.
Dobija się.
Szybko odpalam silnik i ruszam starając się nie zrobić mu krzywdy, choć  nie ukrywam, że wolałabym, żeby stało się coś innego.
Na koniec, ze łzami w oczach pokazuje mu środkowy palec.
Przyznam, że trochę mnie poniosło, ale nie ukrywam - jestem bardzo zła.
-Jak ja wyglądam?! - zerkam w lusterko w aucie niecałe 100 metrów od galerii.
Chwilę potem tracę panowanie nad autem.
Na wprost mnie jedzie samochód ciężarowy.
Zorientowałam się, że jadę przeciwnym pasem.

CDN...


 _____________________________________________________

11 komentarzy!
Tego się nie spodziewałyśmy! xD
Dziękujemy bardzo! <3
Tutaj taki rozdział trochę dziwny mi się napisało... ;P
Tak, wiem, że mieszam, ale nie potrafiłam wymyśleć niczego innego... xD i chyba już nawet w stanie nie będę
Nie wiem sama, czemu wpadłam na taki pomysł, ale no cóż. Coś trzeba zmienić w tym opowiadaniu prawda? :D

2 część rozdziału za 7 komentarzy. :D

Prosimy, aby anonimy się podpisywały. :D
Dziękujemy jeszcze raz! <3