24 grudnia 2013

Wesołych ♥





My, czyli  Love BvB ♥ i Isabell Clearwater życzymy wam Wszystkiego Najlepszego, Zdrowych wesołych Świąt. Bogatego Gwiazdora/ Mikołaja. Spełnienia najskrytszych marzeń. I oczywiście duuużo zwycięstwo chłopaków :P
I wszystkim bloggerkom dużo weny :D
Wesołych ♥♥♥












                                        





LAJKUJCIE!!! https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell


12 grudnia 2013

Rozdział 24 „Na pewno by nas wszystkich wtedy nie zaprosił”

*15 grudnia*

 

, ‘Irmina’,


 

 Ostatnie kilka dni spędziłam głównie na pomocy w przygotowaniach do imprezy.
 Oczywiście Kuba miał urodziny już wczoraj i wszyscy złożyli mu życzenia, ale przyjęcie postanowiliśmy urządzić tak pomiędzy.
 Czy coś jeszcze się u mnie wydarzyło?
 Tak jak lekarz powiedział, staram się na siebie uważać. Nie noszę ciężarów, nie przemęczam się. Robię coś, jeśli muszę. Z resztą jestem pod wieczną kontrolą kilku osób, które nie pozwalają mi robić prawie nic.
 Mario? Zadzwonił kilka razy, przeprosił za zachowanie Ann i to by było na tyle.

- Aga, zawiozłaś już resztę rzeczy do Marco? – spytałam.
-Tak. – uśmiechnęła się – Nasza część pracy już prawie się skończyła.
-Musimy tylko tych oszołomów na miejsce dostarczyć.

Około godziny 17 zaczęłyśmy się z Agatą szykować do wyjścia.
-Cześć kocie. – do mojego pokoju wparował Mats.
-Hej. – uśmiechnęłam się poprawiając sukienkę.
–Nie wiesz, po co Marco nas zaprasza?
-Nie mam pojęcia.
 Po dwudziestu minutach oboje zeszliśmy do salony, gdzie czekali już na nas Jakub i Agata.
 We czwórkę, samochodem mojego brata, ruszyliśmy w stronę domu Reus’a.
 Kubę również zastanawiało, jaki jest cel naszej wizyty u Marco.
-A może one chce się Ritce oświadczyć? – wypalił Mats.
 Od razu wybuchłam śmiechem.
-Na pewno by nas wszystkich wtedy nie zaprosił. – skomentowałam.
 Przez chwilę mężczyźni zastanawiali się, o co może chodzić, jednak nie byli bliscy odkrycia prawdy.
 Ja tam bym się od razu domyśliła.
 Będąc już pod domem Marco, zauważyliśmy Ritę czekającą przed drzwiami.
-No nareszcie. – westchnęła Koch – Dziewczyny wchodźcie. A wy – wskazała na Kubę i Mats’a – musicie jeszcze chwilę poczekać.
 

Weszłyśmy do środka. W salonie była już cała drużyna wraz z trenerem. Przywitałyśmy się szybko z każdym.
Gospodarz przyniósł nam duży tort i wyszedł, po pewnie już zniecierpliwionych jubilatów.

 

-Jak wam się udało to wszystko zorganizować? – pytali zaskoczeni.
 Niespodzianka jak najbardziej się udała, choć jak stwierdził Hummels:
- Jak Rita powiedziała, że musimy poczekać to zaczęliśmy się czegoś domyślać.

 Dom Reus’a był pełen ludzi.
 Chyba nie trzeba wyjaśniać, co działo się z piłkarzami, gdy trener opuścił towarzystwo.
No nie ze wszystkimi… Sebastian i Roman, starali się jakoś pomóc nam ich ogarniać. Do czasu…

 

-O Ania, jednak jesteś. – uśmiechnęłam się widząc karateczke. Jako jedyna z partnerek piłkarz nie pojawiła się na początku przyjęcia.
- Udało mi się wyrobić i jestem. – odpowiedziała tym samym gestem Lewandowska.
-Pomożesz nam ich później zebrać do kupy. – zaśmiałam się.
-Jasne. Już pewnie nie mam, co liczyć, na złożenie życzeń jubilatom?
-Dzisiaj już nie. – westchnęła Agata.
- A gdzie Robert?
- Leży pewnie gdzieś obok Nuri’ego. – odpowiedziała Tugba.
 Resztę wieczoru, a właściwie już nawet noc, przegadałyśmy razem z partnerkami piłkarzy.
 Niektóre udało mi się poznać lepiej.
-Ir, może chcesz już się położyć? – Rita – Nie możesz tak się przemęczać.
-Nie jestem zmęczona. – uśmiechnęłam się.
-Nie marudź. – Agata – Rita zaprowadź ją do jakiegoś pokoju.
-Tak jest. – zasalutowała – A może wszystkie się gdzieś już ułożymy? Ci alkoholicy pewnie do południa już nie wstaną.

 

 Otworzyłam oczy i uniosłam się do pozycji siedzącej. Z dziewczyn, które wylądowały ze mną w pokoju nie spały już Aga i Ewa.
-O już się obudziłaś. – zauważyła Piszczkowa.
-Chyba nie potrzebuje dużo snu. Budzimy resztę?
 Po piętnastu minutach byłyśmy już na nogach i przygotowywałyśmy się do zrobienia pobudki naszym mężczyzną. Jenny wpadła na genialny pomysł.
 Usiadłam wygodnie z kuchni, skąd miałam bezpiecznie oglądać całe „zamieszanie”.
- Mats! Mats! – spanikowana Rita zbiegła po schodach – Irmina! Ona… chyba rodzi!
 Zaczęłam powstrzymywać śmiech.
 Mats natychmiast zerwał się i zaczął panikować.
 Reszta piłkarzy też się przebudziła.
-Gdzie ona jest?
- Na piętrze. – z Rity do jednak dobra aktorka jest.

5…4…3…2…1…

Mats wrócił z powrotem do salonu.
- Nie ma jej tam!
-A nie pomyślałeś, że nie jestem jeszcze nawet w 7 miesiącu? – ujawniłam się.
- To było nie fair. – oburzył się.
- Oj przepraszam. – przytuliłam go.
- Za to należy się kara grubasku. – podniósł mnie – Kuba, porywam twoją siostrę.
- A idźcie. Były by było ciszej. – powiedział łapiąc się za głowę.

______________________________________________________________

I mamy kolejny rozdział xdd
To już 24… WOW!
Dziękujemy wam za wszystkie komentarze i wyrazy wsparcia… Mamy nadzieję, że będziecie dalej czytać J

♥♥♥♥♥     
P.S. Blogger odmówił dzisiaj współpracy i udało mi się dodać tylko 2 zdjęcia xdd

03 grudnia 2013

Rozdział 23 cz. 2 "Tęskniłaś za mną?"

(...)
Na wprost mnie jedzie samochód ciężarowy.
Zorientowałam się, że jadę przeciwnym pasem.
Całe szczęście, że zdążyłam zapanować nad pojazdem, a samochód jadący z nad przeciwka nie jechał zbyt szybko. Momentalnie skręciłam kierownicą. Mimo tego, że drogi były śliskie wybrnęłam z opałów.
Moje serce waliło jak szalone.
W takim stanie nie dam rady dojechać dalej.
Zjechałam więc na pobocze, gdzie postanowiłam trochę ochłonąć.
Włączyłam radio. "Ogarnęłam" swoją twarz z nadmiaru rozmazanego makijażu.
Czekałam kilka minut zanim wyruszyłam.
Postanowiłam, że to co się stało przed godziną, aż do tego czasu zachowam tylko dla siebie.



- Już jestem! - krzyczę wchodząc do domu.
- Długo cię nie było. Martwiłem się co nieco. - uśmiecha się Marco.
On jest taki kochany. Nawet nie wiem co by z nim było, gdybym dzisiaj zginęła.
Szybko podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Tęskniłaś za mną? - śmieje się.
- Nie śmiej się. Kocham cię. Bardzo, bardzo, bardzo kocham. Obiecuje, że będę z tobą dopóki sam nie pozwolisz mi odejść.
- Rita. - patrzy w moje oczy. - Co się stało? - jego wyraz twarzy zmienił się. Bardzo przejął się moimi słowami.
- Widziałam taką parę w sklepie no i się kłócili i w ogóle. - zaczęłam wymyślać.
Tak bardzo nie chcę go okłamywać, ale boję się, że nie wybaczy mi tego, co zrobiłam dzisiaj.
Marco uśmiechnął się.
- Obiecuje, że tak łatwo się ciebie nie pozbędę... Przyznam, że nawet może być z ty problem, bo ja nigdy nie pozwolę ci odejść. - pocałował mnie.
No i przecież w końcu musiało do tego dojść. Oczywiście, że się rozpłakałam.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak wyjątkowo, tak bezpiecznie jak przy nim. Tak bardzo go kocham.
Szczerze, nie opuszczały mnie myśli, że Marco może być moim narzeczonym...
Ja i Marco na zawsze?
Czy to pasuje?
Ja sobie nie wyobrażam inaczej.
- Po co tak właściwie byłaś w tym sklepie. - pyta się chłopak. No tak, przecież nie mówiłam mu, że jadę po balony. 
- I nie płacz już, bo nie lubię jak płaczesz. - uśmiecha się i wyciera moje łzy. Ja też się uśmiecham.
- Okazało się, że nie kupiliśmy balonów.
- Hahah. I tyle zachodu z balonami?
- Balony muszą być. Widziałeś kiedyś imprezę bez balonów?
- Na pewno!
- Nie kłóć się, nie widziałeś. - uderzam go lekko piąstką w ramię.
- No dobra, nie widziałem. - śmieje się. - Ja ci może zrobię coś do picia, co? I w końcu rozbierz ten płaszcz.
- Nawet chętnie się napiję czegoś, na przykład czekolady. - śmieję się.
- Dobra, już ci księżniczko robię czekoladę. - mówi, całuje mnie w usta i znika za drzwiami do kuchni, a ja ściągam płaszcz i zawieszam go a wieszaku.
Udałam się do salonu, gdzie ułożyłam się wygodnie na wersalce.
Zaczęłam myśleć o tym co mówił Carlos.
Szczerze, mówił to bardzo przekonująco.
Czyżby on mnie kochał.
Marco też mnie kocha.
Kocha mnie dwóch facetów.
Ja kocham jednego.
I to bardzo, bardzo mocno.
Carlos już jest dla mnie nikim.
Ale ja jestem dla niego kimś ważnym.
Tak samo jak dla Marco.
Eh... głowa już mnie boli od tych rozmyślań.
Nie wiedziałam, że jeden głupi wyjazd do Niemiec tak bardzo zniszczy mi życie.
Zniszczył, ale gdyby nie on, nie poznałabym Marco.
Rita! Jesteś okropna!
-Ej! Co jest? - pyta Marco, stojąc przede mną z dwoma kubkami czekolady zapewne.
- Nic. Coś zmęczona jestem. - odbieram od niego kubek i pozwalam, żeby usiadł obok mnie. Oczywiście wtulam się w niego.
- Na pewno? - podnosi jedną brew do góry.
- Na pewno. - uśmiecham się.
- Na dobra, to co robimy?
- Mi jest dobrze, tak jak teraz. - całuję go w czoło.

_____________________________________________________


Hah...xD
Pewnie nie tego wszyscy się spodziewali xD
no chyba, że chcieliście, żeby zginęła... :C

następny rozdział = 7 komentarzy! :D

zapraszamy na naszą stronę na fb ;)

https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell


02 grudnia 2013

Rozdział 23 cz.1 "Nie rozumiesz, że ja już nic do Ciebie nie czuje!"



 Rita


 Kilkanaście dni później


-Wydaje mi się, że wszystko już jest załatwione. – potwierdziła Irmina.
Chodzi o imprezę – niespodziankę dla Jakuba i Matsa z okazji ich urodzin. Wszyscy postanowili, że owa zabawa odbędzie się w domu Marco.
- Najważniejsze zadanie będzie należeć do ciebie. – zwrócił się do Ir mój chłopak.
- Niby jakie? – zdziwiła się przyjaciółka.
- Będziesz musiała ich tu jakoś przywieść z Agatą nie zdradzając niespodzianki. – uśmiechnął się szyderczo.  –Tak więc życzę powodzenia! – zaśmiał się i szybko zniknął za drzwiami kuchni.
- Ja to cię kiedyś zabije! – krzyknęła Irmina.
- Ty nie planuj śmierci, tylko zaplanuj sobie plan dotarcia tu z nimi na czas. – wtrąciłam szybko z uśmiechem na twarzy.
- No tak… co by tu można wymyślić… - myśli Irmina.
- Pojedziesz do domu, na spokojnie przemyślisz to z Agatą i na pewno razem coś wymyślicie.  – pocieszyłam ją  uśmieszkiem.
- Dzięki wielkie. – przyjaciółka wywróciła oczami.
- No co… ja tylko stwierdzam fakty. – uśmiecham się.
- Dobra, to na mnie już chyba pora. – stwierdza Ir. – Odwieziesz mnie prawda?
- Nie, wiesz, spacer ci bardzo dobrze zrobi. – mówię z ironią.
- HA HA HA.
- Ej, dobra, ale mamy balony? – zapytałam po krótkiej analizie elementów imprezowych, których w sumie nie było za wiele.
- Super! Zapomnieliśmy o balonach…! – wzdycha Ir.
- No fajnie... Balony muszą być, nie ma co! - odzywam się. - Dobra, to ja cię odwiozę do domu, a potem pojadę kupić baony. - śmieję się.
- Ale pamiętaj, nie kupuj na styka, jak ty to zawsze potrafisz robić. - żartuje Irmina.
- No postaram się. - śmieję się. - Marco! Jadę odwieźć Irminę! - krzyczę do chłopaka.
- Czekam! - odzywa się z drugiego pokoju.
- A on co...? Już tęskni? - śmieje się przyjaciółka i szykujemy się do wyjazdu.


W sklepie

Skoro była sama mogłam pozwolić sobie na założenie słuchawek na uszy, bo w końcu nikt nie będzie miał pretensji, że go nie słucham.
Zaczynam szukać przedziału z ozdobami na imprezę. Błądzę chyba kilka minut aż nagle mój wzrok natrafia na pewną, fałszywą postać...
- Rita? - uśmiecha się Carlos. - Cześć. - podchodzi i przytula mnie do siebie.
Nie ukrywam, że jestem mega zdziwiona.
- Co ty tu robisz? - zadaje pytanie.
- No chyba to samo co ty... robię zakupy, co nie? - mówię z nutą niechęci w głosie.
- No jednak nie... ja tu pracuję. - uśmiecha się.
Już wiem, że ten sklep będę omijać SZEROOOOOKIM ŁUKIEM.
- No popatrz... tego bym się nie spodziewała. - odzywam się.
- A gdzie twój chłopak? Już nie jesteście razem?
Taaa, chciałbyś.
- Został w domu.
- A może masz chwile? Chciałbym cię zaprosić na kawę. - mówi chłopak.
- Podobno jesteś w pracy?
- Tak się składa, że za parę minut kończę swoją zmianę.
- Wiesz co, nie mogę, bo Marco na mnie czeka i będzie się martwił.
- No chyba masz do niego numer. No proszę... tak dawno ze sobą nie rozmawialiśmy...
Może i jest okropny, ale nadal nie jestem wstanie oprzeć się jego urodzie.
To ja jestem okropna. Co ja myślę!
- Nie mogę.
- Oj no proszę. Tylko ten jeden raz... - prosi mnie.
Hymm... "tylko ten jeden raz..." Może da mi w końcu spokój.
- No dobra, ale góra pół godziny. - odpowiadam stanowczo.
- Tak! Dziękuje, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - odpowiada, a ja zaczynam rozmyślać, że popełniłam największy błąd w swoim życiu.

Po krótkiej rozmowie w markecie, Car pokazał mi gdzie znajduje się dział, w którym mogę zakupić to co chcę, a potem poszliśmy do kawiarenki obok.

- Twoja dziewczyna nie będzie zła? - wypalam z pytaniem ni stąd ni zowąd.
- Nie będzie. Nie mam już dziewczyny.
Acha. RITA! Wpadłaś w kłopoty! Sama tego chciałaś!
- Przykro mi. -  odpowiadam trochę zmieszana. - Ale chociaż mi bardzo dobrze układa się z Marco. - dodaję szybko.
On uśmiecha się.
Nagle łapie moją rękę.
- Rita. Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakuje. Wiem, że zachowałem się nie przyzwoicie, ale uwierz mi... Nigdy nie czułem do innych tego, co czuje do ciebie. - wyznaje, a moje serce bije coraz mocniej.
Rita. Nie wierz mu! On znowu chce cię wykorzystać!
- Wiesz, że mam chłopaka. - mówię i wyrywam rękę z jego dłoń. - Jesteśmy zaręczeni. - palnęłam szybko.
Nooo, to wymyśliłam... Mam nadzieję, że chociaż na to się nabierze.
- Co? - dziwi się.
- A co, miałam się pytać o twoją zgodę? - twierdzę.
- Rita, ja cię kocham! Uwierz mi! - mówi i ponownie dotyka mojej dłoni.
- Nie rozumiesz, że ja już nic do ciebie nie czuje! Mam narzeczonego i tylko jego kocham.
- Rita, błagam. przemyśl to. Ja się na prawdę zmieniłem! - odpowiada, a już po chwili nasze usta stykają się w jednym pocałunku.
Reaguje po kilku sekundach, dając mu z liścia w twarz.
- Rita. Kocham cię.
Wybiegam szybko z kawiarni trzymając płaszcz w ręku.
Na dworze zimno, ciemno... w końcu to grudzień.
Łzy zaczynają same lecieć.
- Rita! Stój! - słyszę za sobą głos mężczyzny.
Prędko wsiadam do auta Marco, blokuję zamki w drzwiach, żeby ten nie mógł ich otworzyć.
On już tu jest.
Dobija się.
Szybko odpalam silnik i ruszam starając się nie zrobić mu krzywdy, choć  nie ukrywam, że wolałabym, żeby stało się coś innego.
Na koniec, ze łzami w oczach pokazuje mu środkowy palec.
Przyznam, że trochę mnie poniosło, ale nie ukrywam - jestem bardzo zła.
-Jak ja wyglądam?! - zerkam w lusterko w aucie niecałe 100 metrów od galerii.
Chwilę potem tracę panowanie nad autem.
Na wprost mnie jedzie samochód ciężarowy.
Zorientowałam się, że jadę przeciwnym pasem.

CDN...


 _____________________________________________________

11 komentarzy!
Tego się nie spodziewałyśmy! xD
Dziękujemy bardzo! <3
Tutaj taki rozdział trochę dziwny mi się napisało... ;P
Tak, wiem, że mieszam, ale nie potrafiłam wymyśleć niczego innego... xD i chyba już nawet w stanie nie będę
Nie wiem sama, czemu wpadłam na taki pomysł, ale no cóż. Coś trzeba zmienić w tym opowiadaniu prawda? :D

2 część rozdziału za 7 komentarzy. :D

Prosimy, aby anonimy się podpisywały. :D
Dziękujemy jeszcze raz! <3

20 listopada 2013

Rozdział 22 "Ona niech wypierdala"

  ,'Irmina',


Otwierając oczy nie za bardzo pamiętałam co się wczoraj wydarzyło.Dopiero po chwili zaczęłam  kolejne fakty.
 Rozmowa z Agatą.
  Przyjście Ann do kuchni i sprzeczka z nią.
 Ann... po pierwszym spotkaniu myślałam, że się dogadamy. Nie spodziewałam się, że jest taka.

- Jak się czujemy? - spytał uśmiechnięty starszy mężczyzna.
- Głowa mnie boli. - próbowałam się podnieść.
- Niedługo powinno być lepiej. Z dzieckiem też nie jest źle. - powiedział lekarz i wyszedł.
  Sądząc po tym, że za oknem było już dość ciemno zbliżał się wieczór.
  Stwierdziłam, że pewnie lekarze już nikogo do mnie nie wpuszczą, więc postanowiłam się przespać.


Obudziły mnie promienie słoneczne padające prosto na moje łóżko. Odwróciłam głowę w lewą stronę. Obok siedział Mats.
 -Długo tu jesteś? - spytałam.
- Może około 15 minut. - uśmiechnął się - Jak się czujesz?
- Dobrze. Ale najważniejsze, żeby z dzieckiem było wszytko w porządku.
- Nie wiem co bym zrobił jakby wam się coś stało. - złapał mnie za rękę.





Mats siedział przy mnie praktycznie bez przerwy.  Wyszedł dopiero na chwilę, gdy lekarze robili obchód.
- Lepiej już dzisiaj? - spytał ten sam mężczyzna, który wczoraj ze mną rozmawiał.
- Tak. O wiele. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Jutro będziesz mogła wrócić już do domu. - odpowiedział notując coś - Ale musisz uważać. Wprawdzie ciąża nie jest zagrożona, ale nie mogę powiedzieć, że wszystko jest w 100% dobrze. - ostrzegł mnie.
 Po wyjściu lekarza w sali, oprócz Mats'a, pojawili się również Rita, Marco i Jakub.
Przyjaciółka najszybciej znalazła się obok mnie.
- Jak się czujesz? - spytała.
- Dobrze. Jutro wracam do domu. - odpowiedziałam kierując wzrok w stronę brata.

,'Mario',


 Z samego rana postanowiłem porozmawiać z Ann, ponieważ wczoraj nie była chętna do rozmowy.
- Możesz mi wyjaśnić co się wczoraj wydarzyło?
Ann westchnęła tylko.
- Czekam na odpowiedź.
- Poszłam na chwilę do kuchni. Irmina źle się poczuła i po chwili zemdlała. A wtedy przyszedł Marco i zaczęł mieć jakieś pretensje do mnie.
- Ciekawe, że on powiedział mi coś innego.
- Nie wierzysz mi? -spytała smutna - Przecież wiesz, że Marco za mną nie przepada i chciałby nas skłócić.
- Już dobrze. Może źle go zrozumiałem. - przytuliłem dziewczynę.

,'Irmina',


Oprócz brata, Mats'a oraz Rity i Marco, którzy byli przy mnie cały czas odwiedziło mnie jeszcze kilka innych osób m. in. Piszczkowie, Marcel oraz Sebastian i Roman.
- Jesteś dla nas jak taka wyrośnięta córeczka. - zaśmiali się Kehl i Weidenfeller.
 Ku zaskoczeniu wszystkich zjawili się również Mario i Ann.
- Możemy wejść? - spytał Goetze.
-Ty tak. 'Ona niech wypierdala. - warknął Mats.
Wściekła Ann odwróciła się na pięcie i wyszła.
- Jak mogłeś ją tu jeszcze przyprowadzić? - spytała Rita.
- A czym wam w ogóle zawiniła?
- To przez nią moja siostra tu leży. - wtrącił Kuba - I nie bądź idiotą. Doskonale wiesz jaka ona byłą i jest w stosunku do nas wszystkich.
- Przesadzacie chyba trochę. - powiedział piłkarz Bayernu.
- Wiem co widziałem. I chyba nie przesadzamy. - odezwał się Marco.
- Mario, wyjdź stąd. - powiedziałam stanowczo. - Proszę cię.


Następnego dnia obudziłam się z myślą, że mogę już wrócić do domu. Cały czas pamiętałam o słowach lekarza, że muszę na siebie uważać.
Nie mogłam zapomnieć też o wczorajszej wizycie Mario i Ann.
Ta dziewczyna ma tupet.
A ten idiota jeszcze jej wierzy.

-No siostrzyczko możemy wracać. Mam twój wypis. - powiedział uśmiechnięty Kubuś.
- Nareszcie. - westchnęłam.
 Mats pomógł mi wstać i w trójkę udaliśmy się do wyjścia.

_____________________________________________________________
Podoba się?
Mam nadzieję, że tak bo ja jestem zadowolona xdd

Mam jedną prośbę... czy anonimki mogły by się podpisywać? Było by nam łatwiej ;]

P.S. są tu kibice Kolejorza?

http://www.youtube.com/watch?v=rvH8UVm4vIQ


17 listopada 2013

Rozdział 21 "Wiesz co Ir będzie przeżywać, jak się zabijesz?!"

Marco

-Ann, co ty robisz! - krzyknąłem kiedy wszedłem do kuchni. 
Wiedziałem, że nie jest zbyt miła, ale no bez przesady! 
Szybko podbiegłem do ciężarnej. 
Straciła przytomność. 
- Jesteś nienormalna?! - odezwałem się do dziewczyny przyjaciela. 
- Sama się o to prosiła! - próbowała usprawiedliwić się Ann. 
- Jesteś aż tak ślepa i nie widzisz, że ona jest w ciąży?! - nieźle się wkurzyłem. 
- Co to się dzieje?! - do kuchni przybiegła Rita. - Boże! Irmina! - po jej głosie dało się poznać, że zaraz się rozpłacze. 
- Kochanie zadzwoń na pogotowie, tylko spokojnie, nie denerwuj się. - widzę jak się trzęsie. Powinienem ją przytulić, ale wie, że Irmina jest teraz pod moją opieką. 
Nie mam pojęcia, gdzie jest teraz Ann, ale jak tylko ją zobaczę... 
Niech Mario gdzieś ją wywiezie, bo za długo nie pożyje. 
Rita dzwoni na pogotowie, a do kuchni zaczynają schodzić się inni. 
- Irmina?! - wystraszył się Mats i szybko podbiegł do swojej dziewczyny. 
Reakcja kolejnych osób była podobna, wszyscy nie mogli uwierzyć w to co się stało. 


Po kilku minutach karetka była już na miejscu. Kuba stwierdził, że pojedzie razem z nią. 
Ja i Rita postanowiliśmy, że pojedziemy tam razem z Matsem. 

Rita 

 - Czy możesz mi dokładnie wytłumaczyć co tam się stało?! - spytałam przewrażliwiona swojego chłopaka. 
- Nie wiem co się dokładnie działo, ale to wszystko wina Ann! Irmina upadła kiedy wszedłem do kuchni.
- Boże! Gdybym wiedziała, że zrobiła takie coś... Widziałam jak wychodziła na zewnątrz, trzaskając drzwiami. Mario wybiegł szybko za nią. Chyba nawet nie wie, co się stało! 
- Zaraz do niego dzwonie. - powiadomił nas Marco. 
- Mats, zwolnij! - gdy skończyłam mówić, to co miałam na myśli i zorientowałam, się, że chłopak przyjaciółki zaraz może doprowadzić do kolejnej tragedii. 
- Rita! Nie mogę! Ona mnie teraz potrzebuje! - odpowiada nerwowo i przyciska pedał gazu. 
- Mats! - sama zaczęłam denerwować się jeszcze bardziej. 
- Mats! Ona ma racje. Wiesz co Ir będzie przeżywać, jak się zabijesz?! Zwolnij stary, dla dobra twojego i naszego. - odezwał się mój chłopak, kiedy zakończył rozmowę z Mario. 
Chociaż Marco ma na niego wpływ. Mężczyzna od razu zwolnił. 
- Jak coś jej się stało to możesz mnie zabić. - wypalił ni stąd ni zowąd Mats.
- Przecież nic jej się nie stało! - pociesza go Marco.   



Po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu. 
- Co z nią? - Mats zapytał Jakuba.
- Nie wiem! Wzięli ją na badania czy coś. - odpowiedział zdenerwowany. 
Ja ze łzami w oczach wtuliłam się do Marco. 
- Rita, błagam nie płacz. - Marco szepcze mi do ucha. - Nie lubię jak płaczesz. 
- Ja też nie lubie! - odpowiadam, a łzy jeszcze bardziej zaczynają napływać mi do oczu. - Boje się o nią, rozumiesz! 
- Rita, wszyscy się boją, ale nie ma co panikować, uwierz mi. - Marco obejmuje mnie jeszcze mocniej. 
Tak bardzo cieszę się, że mam kogoś takiego jak Marco, że ktoś mnie kocha, że mogę na nim polegać, że zawsze jest przy mnie... 
Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. 
- Wszystko będzie dobrze. - uśmiecha się do mnie. Ja odpowiadam mu tym samym. 



Kilka godzin później 


- Co z nią? - pyta Jakub kiedy widzi wychodzącego lekarza ze sali, na której leży Irmina.
- Czy pan jest z panią spokrewniony? 
- Tak, jestem jej bratem. 
- Pani Irmina jest w stanie stabilnym, nic jej nie zagraża. Co z dzieckiem dopiero się okaże. - odpowiada lekarz.
- Kiedy? 
- Mam nadzieje, że wyniki będą gotowe już za godzinę, najpóźniej jutro. 
- Dziękuje panu bardzo. - Jakub ściska dłoń lekarza. - A czy można się z nią zobaczyć? 
- Jutro jak najbardziej, ponieważ wolałbym, żeby dzisiaj pacjentka wypoczęła.
- Dobrze, jeszcze raz dziękujemy panu. - Kuba uśmiecha się do doktora, który odchodzi. Mężczyzna podchodzi do Matsa i uśmiecha się do niego. 
- Wszystko z nią dobrze. - mówi. 
Ja tak samo uśmiecham się do Marco. 
- My już będziemy uciekać. - mówi Marco. 
- Czekajcie, my też będziemy jechać, bo dzisiaj nie ma sensu tu być. Przyjedziemy jutro. - mówi Jakub. 
 


-Całe szczęście, że nic się nie stało... - odetchnęłam z ulgą przekraczając próg domu Marco.
- Ann ma szczęście...chociaż...chociaż nie! Jak ją zobaczę nie będzie jej do śmiechu. - powiedział stanowczo, kończącą na uśmieszku.
- Dołączam się do ciebie. - uśmiecham się. - Tylko wiesz co... Trochę boje się o maleństwo...
- Nie bój się, skoro z Irminą wszystko jest w porządku to z dzieckiem też. - uśmiechnął się i podniósł mnie nagle w górę. 
- Co ty robisz? - zaśmiałam się.
- No a nie widzisz? - uśmiecha się szyderczo.
- Właśnie widzę i dlatego każę ci, żebyś przestał. - zaczynam walić go lekko pięściami.
- Ał. Ał. To BOLI. - przedrzeźniał chłopak.
- Marco, proszę cie. Postaw mnie na ziemię! - mówię w miarę głośno.
- Jest jeden warunek...
- Ciekawe jaki...
- Całus...
- No okej.
Nagle chłopak gwałtownie (oczywiście razem ze mną) wali się na kanapę w salonie, a potem delikatnie całuje w usta.
Na pewno nie jedna zazdrości mi takiego chłopaka.

________________________________________

Jest rozdział i myślę, że jest dłuższy niż mój poprzedni. xD
Dziękujemy za komentarze! <3
W sumie to nie spodziewałyśmy się ich tak szybko xD 

7 komentarzy = następny rozdział

16 listopada 2013

Rozdział 20 "Czarownica bez miotły"

Irmina 


 Po południu pod som podjechał samochód.
- Ciekawe kto to. - Kuba wstał i podszedł do okna.
- I jak szwagrze? - wyszczerzył się Mats.
- Mario i Ann - odpowiedział Kubuś - Nie pozwoliłem Ci mówić do mnie szwagrze. - pogroził
Hummelsowi.
- Jak to Mario i Ann? - spytała zdziwiona Agata. - Mario to jeszcze rozumiem ale ta jędza? - wzięła Oliwkę na ręce.
- Przecież nie jest taka zła. - odezwałam się.
- Jeszcze jej dobrze nie znasz. - westchnął mój brat.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Przez chwilę nikt się nie ruszał.
- Jak chcesz mówić do mnie per szwagier to musisz zasłużyć. - powiedział do Matsa, który od razu wstał i ruszył do drzwi.
- Nie bądź taki. - upomniałam brata.
-Oj tam. Pewnie będzie tu spędzał coraz więcej czasu więc coś musi robić. - uśmiechnął się tylko Kuba.

Mats


Błaszczykowski kazał mi ruszyć się otworzyć drzwi.
Zastanowiło mnie czemu Mario przyjechał razem z Ann. Przecież wie, jaką ona ma tu opinie.
- Witajcie. - powiedziałem otwierając drzwi.
- Mats, co ty tu robisz? - spytała zaskoczona Ann.
- Zapomniałem Ci powiedzieć, że spotyka się z Irminą. - wyjaśnił Mario witając się ze mną- Gdzie Błaszczykowscy?
- W salonie. Chodźcie.

Irmina 


Mats wrócił do salonu, a za nim pojawili się Mario i Ann.
Przywitałam się z obydwojgiem, podobnie jak mój brat. Od razu zauważyłam, że z Ann jest coś nie tak. Na Agatę stojącą z Oliwką na ręką nawet nie spojrzała.
Gdy usiadłam z powrotem na kanapie Mats od razu złapał mnie za rękę i szepnął:
- Czarownica bez miotły, ale i tak warto uważać.


- Jak się czujesz? - spytał Mario.
- W porządku. Mała czasem daje w kość, ale jest okej. - uśmiechnęłam się.
- Mała? - prychnęła Ann.
- Tak. Jakbyś nie wiedziała 6-miesięczny płód ma już płeć. - warknęła Agata i wyszła do kuchni.
Powoli wstałam z kanapy i poszłam za moją bratową. W wejściu do salonu minęłam jeszcze Ritę i Marco.
- Co się stało? - spytałam Agatę.
- Ann się stała. Zawsze jest tak samo. Ona traktuje mnie jak osobę gorszą od siebie.
- Też ją tak traktuj. - przytuliłam Agatę.  - I już się niczym nie przejmuj. Dla mnie jesteś najwspanialszą bratową jaką sobie mogłam wymarzyć.
- Dzięki. Wracamy do salonu? - westchnęła.
- Idź. Ja się jeszcze napiję wody.
Wzięłam szklankę do ręki lecz po chwili musiałam usiąść, ponieważ zakręciło mi się w głowie.
- Dobrze się czujesz? - ku mojemu zdziwieniu w kuchni pojawiła się Ann.
- Trochę mi się słabo zrobiło.
- Oj biedactwo. - westchnęła sarkastycznie - W czymś Ci pomóc? Zaprowadzić do pokoju, położyć do łóżka, poprawić poduszeczkę?
- O co Ci chodzi? I dlaczego jesteś oschła w stosunku do Agaty?
- Nie, o nic. - uśmiechnęła się chytrze - Owinęłaś sobie wszystkich wokół palca, Mario cały czas o tobie mówi  i o tym bachorze. Mats pewnie też Ci usługuje?
-Nie przesadzasz trochę? A co to ma wszystko wspólnego z Agatą? - o mnie niech sobie mówi co chce ale rodziny obrażać nie pozwolę.
- A to, że gdy ta dziwka była w ciąży też wszyscy byli na jej zawołanie. - warknęła.
- Jak ją nazwałaś?
- Dziwka. Z resztą ty też nią jesteś.
- Nie pozwalaj sobie.
- Oj zamknij się dziewczynko. - po tych słowach poszyłam jak uderza mnie w prawy policzek i popycha, tak że uderzyłam głową o szafki i upadłam na brzuch.
- Ann, co ty robisz? - Marco pojawił się w kuchni. To było ostatnie co usłyszałam.
________________________________________________________________________
To już 20 rozdział!!
Dziękujemy wam za wszystkie komentarze i wyświetlenia <3
Jesteście kochane ♥
Rozdział z dedykacją dla wszystkich którzy kiedykolwiek skomentowali rozdziały xx

Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podoba... Ogólnie to nie miałam pomysłu jakie zdjęcia dodać xdd

Pozdrwiamy Isabell i Love BvB ♥

P.S. Jak po meczu reprezentacji?