21 marca 2014

Rozdział 30 cz. 2 "Nie miałam nawet siły..."

Agata


(...) Jej przyjaciółka jak zwykle była pierwszą osobą, którą zawołała. 
Razem z Ritą, w kierunku, z którego usłyszeliśmy krzyk pobiegli Mats i Kuba. Cała reszta była zupełnie nie wiedziała co się dzieje.  Zauważyłam, że nie ma nigdzie Ann. 
Sama po chwili udałam się tam, gdzie mój mąż. 
- Co się stało? - spytałam. 
- Dopiero Rita tam weszła. - odpowiedział zdenerwowany Kuba.
Mats stał zupełnie... zdezorientowany pod ścianą. W jego oczach najbardziej widoczny był strach. 
- Dzwońcie po karetkę! - krzyknęła Rita. 
Udało mi się uchylić drzwi. Irmina leżała w kałuży  krwi. Chyba straciła przytomność. 
- Szybciej! - Rita miała łzy w oczach. 
- Już jadą. - powiedział Kuba - Agata wróć do salonu. - rozkazał mi, a sam pociągnął Matsa do łazienki. 
W salonie nadal panowała konsternacja. 
- Co się stało? - spytał Mario, a ja sobie coś przypomniałam.
Ann... Wyjmowała z torebki jakieś tabletki. Gdy ją spytałam co to szybko schowała dłoń za plecami i powiedziała, że ostatnio lekarz jej witaminy zapisał. Potem zniknęła w kuchni. Wróciła do salonu po ponad pięciu minutach i dała Irminie szklankę soku. 
Może dodała tam jakiegoś świństwa? 
- Powiedz co jest? - tym razem spytała Ewa. 
Ja podeszłam bliżej Mario. 
- Spytaj się swojej laluni. - warknęłam.
Niedługo później pod dom Mats'a przyjechała już karetka.

Kuba


Zapowiadał się bardzo fajny dzień. Urodziny mojej siostrzyczki. 
Mówiłem, że ma nie zapraszać Ann. Jestem pewien, że to wszystko przez nią. Tylko kiedy i co zrobiła.
Ja, Mats, Rita i Marco byliśmy w szpitalu. Łukaszowi i Ewie kazałem zaopiekować się Agatą.
- Proszę powiedz, że nic jej nie będzie. - Mats zaczął się załamywać.
- Na pewno wszystko będzie w porządku. Irmina zawsze była silna.  - próbowałem go wesprzeć. Wierzyłem, że tak na prawdę nic poważnego się nie stało.
Kawałek dalej Marco pocieszał Ritę. Brunetka jeszcze bardziej przeżywała to co się stało.
Bardzo długo nie otrzymywaliśmy żadnych informacji. W końcu wyszło na to, że w szpitalu wszyscy spędziliśmy całą noc.
Wreszcie po długich oczekiwaniach zjawił się lekarz.
- Panie doktorze, czy z moją siostrą wszystko w porządku?  - pierwszy zerwałem się z miejsca.
- Pani Irmina już od dłuższego czasu jest przytomna. Jej stan zdrowia jest dobry. Niestety dziecka nie udało nam się uratować. - tego najbardziej się obawiałem.

Irmina


Gdy się wybudziłam obok mnie stała pielęgniarka, która zmieniała mi właśnie kroplówkę. 
- Co się stało? - spytałam oszołomiona. 
- W pani organizmie znalazło się wiele substancji, które wywołały wcześniejszy poród i pewnie komplikacje. Wie panie co to są tabletki poronne? Bierze się je "po" ewentualnie jeśli chce się dokonać aborcji do 9 tygodnia ciąży. Podobną substancję wykryliśmy w pani organizmie.  - powiedziała i za chwilę zniknęła za drzwiami.
Uniosłam się lekko. Nie miałam już brzucha do którego zdążyłam przywyknąć. Co gorsza wiedziałam, że dziecka które nosiłam pod sercem też już nie ma. Poczułam pustkę. Mimo iż był to do tej pory tylko płód zdążyłam pokochać je całym sercem.
Nie miałam nawet siły, żeby się rozpłakać. 
Zamknęłam na chwilę oczy...

- Możecie wchodzić. Ale pojedynczo i tylko na chwilę. - usłyszałam głos starszego mężczyzny.
Otworzyłam oczy, w sali pojawiła się Rita. Usiadła na krześle obok łóżka i przez dłuższy czas się nie odzywała.
- Jak się czujesz? - spytała w końcu.
- A jak myślisz. - odpowiedziałam krótko.
- Pamiętaj, że nie wolno Ci się załamać. - powiedziała łamiącym się głosem i wyszła.
Po przyjaciółce w sali pojawił się Mats.
Usiadł na tym samym miejscu co Rita.
Swoimi dłońmi objął moją lewą dłoń i złożył na niej pocałunek. Delikatnie się uśmiechnął ale jego oczy mówiły wszystko.
Nie odezwał się ani słowem. Po prostu przy mnie był.


- Mogę już wejść? - Kuba uchylił drzwi od sali - Chciałbym zobaczyć Ir jeszcze przed obchodem.
- Jasne. - po raz pierwszy odezwał się Mats - Niedługo wrócę Kochanie. - ucałował mnie w czoło i opuścił salę.
Kuba wszedł do środka i stanął przy oknie.
- Ładny dzień dzisiaj. - westchnął.
-Kubuś, dlaczego mnie to spotkało? Czy ja coś komuś zrobiłam i teraz się to na mnie mści? - rozpłakałam się.
- Cicho Malutka.  - jako jedyny usiadł obok mnie na łóżku. Uniosłam się lekko i wtuliłam w brata.  - Niczego złego nie zrobiłaś. Czasami po prostu tak jest. Ale nie jesteś sama. Masz wielu wspaniałych ludzi blisko siebie. Zobaczysz, wszystko się ułoży
______________________________________________________________________
Tylko mnie nie zabijcie.


15 marca 2014

Rozdział 30 część 1 "(...) z przyklejonym uśmieszkiem na twarzy ..."



*5 stycznia 2014*

Irmina


- Wszystkiego najlepszego Skarbie. - od razu po przebudzeniu Mats zaczął składać mi  życzenia - Wszystkiego o czym tylko zamarzysz. Szczęścia. Żeby wszystko w twoim życiu było idealne...- chciał mówić dalej. 
- Dziękuje Kochanie. - przerwałam mu.
- Ej, miałem jeszcze przygotowany ciąg dalszy. - oburzył się.
- Oj.. Ale mi wystarczy, że po prostu tu jesteś. - pocałowałam go. 
Za oknem dopiero zaczęło się rozjaśniać, więc nie wychodziliśmy z łóżka. 
Dopiero, gdy usłyszeliśmy krzątających się Kubę i Agatę postanowiliśmy się ruszyć. 
Szybko się ogarnęliśmy i zeszliśmy do kuchni. 
Kubuś i Agata od razu złożyli mi życzenia. Następnie panowie udali się do salonu, a ja z Agatą rozmawiałyśmy o dzisiejszym popołudniu. 
Postanowiłam zaprosić kilka osób na swoje urodziny. Małe kameralne przyjęcie. Wszystko odbędzie się w domu Mats'a. Pojawią się oczywiście Kuba i Agata, "najnowsze narzeczeństwo" Rita i Marco, Piszczkowie, Marcel z Jenny. Mimo tego, że wszyscy mi odradzali zaprosiłam również Mario i Ann. Nie wiem czy dobrze postąpiłam, ale podjęłam to "ryzyko".
- Kochanie ja już pójdę. - Mats wrócił do kuchni - Zobaczymy się później. - ucałował mnie w czoło.


Około godziny 15 powoli zaczęłam już się szykować na przyjęcie. Rita miała wpaść, żeby pomóc mi się przygotować. 
- Cześć Ir. - przyjaciółka wreszcie się pojawiła - Jak się czujesz? 
- No hej. - uśmiechnęłam się - A dzisiaj bardzo dobrze. 
Rita stanęła przed moją szafą i zaczęła się zastanawiać w co mnie dziś wcisnąć. 
W końcu udało jej się coś wybrać. 


- Nooo. Wyglądasz świetnie. - pochwaliła mnie.
- Dziękuję. A ty w co się ubierasz? 
- Zaraz zobaczysz. Mam ze sobą ciuchy. - wskazała na torbę. 
- To dalej. Przebieraj się.
Od razu po Nowym Roku, Rita przeprowadziła się do Marco. Kuba stwierdził, że "no nareszcie", a teraz już niecierpliwie czeka aż ja mu wyfrunę. 
- Ir, my z Kubą już jedziemy. Pojedziesz z Marco i Ritą? - pojawiła się Agata. 
- Jasne. - odpowiedziałam - Do zobaczenia. 
Kilka minut później Rita pojawiła się już ubrana i umalowana. 
- Możemy już jechać? - zniecierpliwiony Marco zaczął nas popędzać. 
- Oczywiście Rozczochrańcu. - zaśmiałam się. 
Rita uparła się, że Reus musi mi pomóc zejść po schodach. Koch na prawdę bardzo się o mnie troszczy i martwi. Choć pewnie chciałaby być w takim stanie jak ja, ponieważ uwielbia dzieci. 


Na miejsce dojechaliśmy bardzo szybko. Reus jakby mógł to by chyba z prędkością światła jeździł. 
- Nie tak szybko. - zatrzymała mnie Rita, gdy wysiadałam z samochodu - Poczekasz tu jeszcze chwile. - zostałam umieszczona z powrotem w samochodzie. 
Rita i Marco udali się w stronę domu, z którego po chwili wybiegł Mats. 
 - Cześć Kochanie. - pomógł mi wysiąść - Przepraszam za to. Ale to tylko i wyłącznie pomysł Rity.
- Tak myślałam. Ale już możemy iść?
- Jasne. - nachylił się i mnie pocałował. 
Po wejściu do domu zostałam przywitana wielkim tortem. Specjalnie dużym, bo jak to wyjaśnił Marcel bał się, że sama mogę zjeść mniejszego i dla reszty nie starczy. 
Każdy z obecnych złożył mi życzenia. Ostrzegałam, że jeśli ktokolwiek przyniesie jakiś prezent to samodzielnie go wyrzucę z przyjęcia, więc obyło się bez tego. 
Trochę zdziwiła mnie postawa Ann. Była bardzo... miła? Aż za bardzo. Może, dlatego że większość osób starała się ją mieć na oku. 
- Rita, podasz mi coś do picia? - spytałam przyjaciółkę, która akurat siedziała obok mnie. 
- Tak myślałam, że będziesz chciała pić i nalałam Ci soku. - Ann z nadal z przyklejonym uśmieszkiem na twarzy podała mi szklankę. 
- Dziękuję. - upiłam trochę. A Ann odwróciła się i odeszła z drugą szklanką w ręku.

Agata


Przez cały czas wszystko toczyło się z dobrej atmosferze. Najważniejsze, że Irmina była szczęśliwa. 
Cały czas starałam się obserwować Ann. Nigdy nie będę do niej przekonana. 
Stałam rozmawiając właśnie z Jenny i Ewą, gdy wszyscy usłyszeliśmy krzyk Irminy.
- Rita! Pomóż!!
______________________________________________________________________
Hmm.. właściwie nie wiem czemu podzieliłam ten rozdział na 2 części. 
Ale może tak będzie lepiej. 
Tylko nie zabijajcie. 


Dagrasia i Sylwia dziękujemy Wam bardzo za komentarze pod ostatnim postem ♥♥

Pozdrawiamy! :)

12 marca 2014

Roczek "pszczółek"

Dokładnie dzisiaj - 12.03 mija rok od pojawienia się na tym blogu prologu, czyli rozpoczęcia naszego opowiadania...
To tej pory pojawiło się tu 29 rozdziałów.
Nie sądziłyśmy, że tak dużo osób będzie chciało czytać nasze opowiadanie... Liczby wyświetleń coraz częściej nas zaskakują...
Więc najpierw te wyświetlenia podsumujemy:

Łączna liczba wyświetleń - 18 056
Polska - 16092
Stany Zjednoczone - 351
Rosja - 262
Niemcy - 246
Francja - 182
Włochy - 96
Ukraina - 75
Wielka Brytania - 51
Kenia - 25
Malezja - 18
Oprócz tego pojawiły się również wyświetlenia z Holandii, Peru, Grecji , Nigerii.

Teraz chciałybyśmy podziękować wszystkim, którzy komentowali/komentują nasze posty, bo to głownie dzięki nim nadal piszemy.
Więc dziękujemy:
szesnastka_bicz , Dżagodaa ;]Kinga Musiał , Natka Szulc , Sylwiavv , Edith xD ,DomiNika ,  Nuśka.;3 , jestemDagy , Independent ♥ , тяυѕкαωкσωα. :) (ty chyba masz już inną nazwę :P ) Camilla , Dagrasia . Kasia Nowak , Iguśś , Borussen , I Francesca , oxoxox , Footballer , DarSa , Patrycja Reus , marysia salach , Kocham BVB , Otwarta tylko dla Ciebie , Goreleil1909 wera21 oraz wszystkim Anonimkom  ♥♥
[przepraszam jeśli kogoś nie uwzględniłyśmy lub oznaczyłyśmy 2 razy bo zmienił nazwę :) ]

A teraz coś od nas dla Was:












Wpadłyśmy wczoraj na pomysł. Może Każda osoba, napisałaby za co lubi tego bloga, ewentualnie którąś/któregoś bohatera? Co wy na to?
Na odpowiedzi czekamy do piątku do godziny 16 :)

Pozdrawiamy i dziękujemy za wszystko Love BvB ♥  &  Isabell Clearwater 


P.S. https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell & http://dortmund-pszczoly.blogspot.com/p/kontakt.html



17 lutego 2014

Rozdział 29 "... zbiera mi się na płacz."

Rita 


Ah... Nie ma to jak Nowy Rok...  Moje zdanie na ten temat jest podzielone - z jednej strony na koniec roku są epickie melanże, z drugiej mało mi brakuje do zestarzenia się. Nie ma co... będę starała się myśleć pozytywnie.
Impreza na cudowne rozpoczęcie Nowego Roku zorganizowana jest w barze niedaleko stadionu, na którym trenują mężczyźni. Ile razy Irmina i Marco przypominali mi nazwę tego stadionu za każdym razem o niej zapominałam, no i do tej pory nie pamiętam.
Mają zjawić się wszyscy, mam nadzieje, że Irmina także, bo od pewnego czasu nie czuje się najlepiej. No w sumie się nie dziwię, jak taka drobna dziewczyna musi radzić sobie z powiększającym się brzuszkiem. Ale wiem, że da radę, ona jest twarda baba! I jeszcze jak ją Mats namówi...
Słyszałam, że Agata też jest w ciąży co mnie bardzo zdziwiło, bo nic do tej pory nie zauważyłam.


Nadszedł czas, kiedy trzeba było zacząć się powoli zbierać. Wystrojeni wyszliśmy z domu razem z Kevinem
i Pierre. Ostatnio spędzali dużo czasu w domu Marco, nie mówię, że wcale do niego nie przychodzili, bo w końcu są przyjaciółmi, po prostu robią to częściej niż zwykle. Akurat mnie to nie przeszkadzało, bo bardzo ich lubię. Zresztą do żadnego z piłkarzy nie mam jakiegoś wrogiego nastawienia. Podobają mi się imprezy w ich gronie, dlatego  jestem w 100% przekonana, że to będzie wspaniałe rozpoczęcie roku.
W połowie drogi dołączyli do nas między innymi Irmina z Matsem oraz Agata z Kubą.
Idzie się bardzo miło, pogoda nie jest zła jak na zimę.


Zanim się obejrzeliśmy dotarliśmy już do klubu. Przywitaliśmy się z resztą gości, a po "wygłoszeniu mowy" przez trenera zaczęliśmy wspólną zabawę.
Z początku trudno było rozruszać całe towarzystwo, ale im więcej płynów w organizmie tym bardziej ludzie się bawili.
O dziwo Marco stara się pić tak, żeby był przytomny. Może pamięta o ostatnim balowaniu.
Czas do północy stawał się coraz krótszy.
Miałam okazję zatańczyć z większością piłkarzy tutaj zgromadzonych, ale oczywiście nie tylko. Czasem zatańczyłyśmy sobie w żeńskich kółeczkach, ale nie trwało to zwykle długo, bo Kevin i Pierre wtrącali się. Nie wiem co oni jarają, ale niech zmienią szybko dilera.

Zbliża się północ.
Wszyscy zebrani zaczęli opuszczać lokal wychodzą na zewnątrz z lampką szampana w ręku.
Została już niecała minuta.
Zaczęło się odliczanie.
Oczywiście, nie muszę przypominać kto najbardziej się wygłupia.
9
8
7
6
5
4
3
2
1
...
nastrojowa piosenka ;) )

Fajerwerki zaczęły rozbłyskiwać pięknie na niebie.
Większość par złączyła swoje usta w pocałunku.
Już po chwili czułam jak Marco obejmuje mnie i dotyka swoimi ustami moje wargi.
Ten rok nie mógł zacząć się lepiej.

Wkrótce na niebie pojawił się świecący napis.
I tego spodziewałam się najmniej... W sumie nigdy bym się tego nie spodziewała!

RITA. WYJDZIESZ ZA MNIE?

Dziewczyny nie mogą uwierzyć w to co się dzieje tak samo jak ja!
Spojrzałam się na Marco. On się tylko uśmiechnął. Niedługo po tym wyjął coś z kieszeni kurtki. Klęka! Klęka przede mną!
Jestem zupełnie zmieszana, skołowana i w ogóle nie da się tego opisać!
- To jak? - pyta z uśmiechem. - Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
No ładnie... Tutaj makijaż. Tutaj zbiera mi się na płacz.
Nie wiem co dzieje się nawet wokół nas!
Po prostu totalnie mnie zatkało!
- Tak! - uśmiecham się przez łzy.
Marco zakłada mi śliczny pierścionek zaręczynowy na palec.
Po chwili wstaje.
- Kocham cie. I już nie płacz. - rozpromienia mnie swoim uśmiechem.
- Staram się! - momentalnie podnoszę w górę kąciki ust.
Narzeczony ( bo mogę już na niego tak mówić) przytula mnie do siebie, by potem ponownie złożyć na moich ustach słodki pocałunek.
Cała reszta wiwatowała na naszą cześć!
Czułam się aż niezręcznie, jestem zbyt wstydliwa na takie okazje, ale jakoś to przetrwałam.
Chwilę potem Marco uniósł mnie nad ziemię, kierując się w stronę budynku.
Kiedy weszliśmy usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek.
Szybko zostaliśmy rozebrani z kurtek zimowych przez Ir i Matsa.
- To zatańczymy? - wyciąga rękę.
Ja kładę swoją dłoń na jego.
Wtuleni w siebie tańczyliśmy do końca piosenki. Czułam spojrzenie wszystkich skupionych na nas.
Tego nie da się opisać!


*


Krótka przerwa. Oczywiście Kevinowi i Pierremu już całkiem odwala.
- Zazdroszczę ci Marco takiej ślicznej kobiety. - mówi Kevin a wszyscy w śmiech. - Ja nie mam nikogo. - udaje, że smuta.
- Ja będę twoją kobietą! - odzywa się Auba i wskakuje Grosskreutzowi na kolana.
- Moja piękna! Nigdy cię nie opuszczę! - wygłupia się Kev i całuje Pierre w policzek.
- Lepiej opuśćmy to towarzystwo, bo panowie tutaj zaczynają gejować. - oznajmia Irmina na co wszyscy wybuchli śmiechem.

Do domu wróciliśmy około 4.00 nad ranem.

__________________________________________________

Mamy 29! =D
Ktoś zaskoczony? xD

CZYTASZ=KOMENTUJESZ! <3

A tak przy okazji?
Śledzi ktoś IO w Sochi? Jak wam się podobają występy Polaków? 4-0-0 na razie tak to wygląda.. Ale trzeba docenić też biathlonistki, szczególnie Monikę Hojnisz. Komu kibicujecie oprócz Polaków? Bo Isabell kibicuje m. in. Martin'owi Fourcade, Dario Cologna, Felix Neureuther i Maria Hoefl Riesch. ;)

10 lutego 2014

Rozdział 28 "Teraz jesteś już przyjęty do rodziny"

*27 grudnia*

Irmina

Święta spędziliśmy w Polsce. Mats pojechał razem z nami, twierdząc, że teraz mnie samej nigdzie nie puści, a jego rodzina na pewno mu wybaczy. 
Wszystko działo się w bardzo wesołej atmosferze. Babcia bardzo ucieszyła się, gdy zobaczyła mój brzuszek. Najbardziej cieszyło ją moje szczęście... Ale nie powiedzieliśmy jej kto jest ojcem dziecka.
Mój braciszek i Agata również mieli dla nas niespodziankę. Otóż Aga jest w ciąży. I że ja niczego nie zauważyłam... Na razie jednak ani Kuba, ani Aga nie chcą żeby ta wieść szybko się rozniosła, więc to tajemnica. 
Najchętniej zostałabym w Polsce na dłużej. Stęskniłam się za tym wszystkim. Za babcią, za Dawidem, wujkiem, znajomymi. Ale teraz moje życie miało się toczyć dalej w Niemczech.

Dawid odwiózł nas na lotnisko, z którego mieliśmy wylecieć prosto do Dortmundu.
- Rita i Marco są już w Dortmundzie? - spytał Jakub.
- Wczoraj już polecieli. - uśmiechnęłam się.
Jeszcze chwile musieliśmy posiedzieć na lotnisku aż w końcu udaliśmy się na odprawę.

- Co jak co,  ale babcie macie bardzo fajną. - powiedział Mats, gdy zajęliśmy już miejsca w samolocie.
- Najlepszą, jaką można mieć. - uśmiechnęłam się - Nie obrazisz się jak się zdrzemnę?
- Oczywiście, że nie. Trochę odpoczniesz. - ucałował mnie w czoło.


Po wylądowaniu o Dortmundzie, Mats na chwilę pojechał do siebie, a ja z Kubą, Agatą i Oliwią do siebie.
- Idź lepiej się od razu się położyć. - powiedziała Agata, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu - Musisz odpocząć po wszystkim.
- Oczywiście. Ty też. - uśmiechnęłam się i podreptałam do sypialni.


*Następny dzień*

Obudziłam się w świetnym humorze. 
Wypoczęłam a to było mi potrzebne. Ogarnęłam się i zaczęłam schodzić na dół.  Schodząc po schodach usłyszałam, że Matsa i Kubę. 
- To teraz jesteś już częściej u nas niż u siebie.
- Nie będę przecież ciągał Irminy przez pół miasta. - odpowiedział Hummels - Przeszkadzam Ci tu szwagrze? 
- Ty się ciesz, że babcia Cię polubiła - zaśmiał się mój braciszek - Teraz jesteś już przyjęty do rodziny.
- Czuje się zaszczycony. 
Zeszłam ze schodów i weszłam do salonu. 
- Hej wam. - uśmiechnęłam się - O czym rozmawiacie?
- A tak o wszystkim po trochu - Mats podszedł do mnie i przytulił - Wyspałyście się? - dotknął mojego brzucha. 

- Oczywiście. 
Zaciągnęłam Mats'a do kuchni, bo w końcu muszę coś zjeść. Nie dane mi było jednak uszykować śniadania samemu, bo Mats usadził mnie przy stole i z malutką pomocą Agaty, która podawała mu potrzebne produkty, uszykował mi pyszne kanapki. 


- Jesteśmy!- usłyszałam głos Rity. 
- W salonie!- odkrzyknęłam tylko. 
Po chwili pojawili się już Rita i Marco. 
- Reszty nie ma? - spytała moja przyjaciółka. 
- Wyszli na spacer. Pewnie wpadną jeszcze do Piszczków, więc wrócą wieczorem. 
- Jeśli Kuba będzie w stanie. - zaśmiał się Mats. 
- A Wy znowu leniuchujecie - wtrącił swoje Marco. 
- O właśnie! - coś mi się przypomniało - Mam płytę, którą na pewno chciałbyś obejrzeć.  - powiedziałam do Reusa. 
- Jaką wystraszyła się Rita - Irmina, coś ty przywiozła z Polski?
- Twoją osiemnastkę Ritko. Pomyślałam, że bardzo fajnie będzie ją obejrzeć. - wyszczerzyłam się. 
- Jeszcze nie teraz, ale kiedyś Cię uduszę. - warknęła moja przyjaciółka.


Siedzieliśmy już z Mats'em w pokoju.  Rita i Marco zajmowali jeszcze salon, ale pewnie zaraz przeniosą się albo do nowo wyremontowanego pokoju obok, ablo do domu Reus'a. 
-No to jednak Kuba z Łukaszem zabalowali. - zaśmiał się Mats sprawdzając godzinę. 
- Pewnie ogłosili Piszczkom wiadomość. A Ewa Agaty samej nie puści. - powiedziałam ziewając. 
- Ocho. Już lepiej idź spać. - Mats położył się obok mnie - Dobranoc kochanie - pocałował mnie
- Dobranoc.

_____________________________________________________________________________
To mamy 28 rozdział :D
Już dawno tak trudno mi się na tego bloga nie pisało... Ala mam nadzieję, że choć wam się spodoba.

Uwaga! Razem z Love chciałybyśmy wiedzieć ile osób tak na prawdę czyta to opowiadanie... Było by nam bardzo miło, byłybyśmy szczęśliwe gdyby każdy zostawiał po sobie choćby jedno słowo... Możemy na was liczyć? 

P.S.1. link do nowej zakładki...


P.S. 2  
KTO SIĘ WCZORAJ CIESZYŁ TAK JAK JA? #BRAWOKAMIL! 
       <klik

04 lutego 2014

Rozdział 27 "Właśnie odkrywamy Nasze tajemnice."



 Rita


Już jutro wigilia. Będę w domu pierwszy raz od kilku dobrych miesięcy. Szczerze mówiąc bardzo stęskniłam się za rodzicami. W dodatku będzie ze mną Marco. Czuje, że to będą wspaniałe święta.
Irmina razem z bratem i jego rodziną oraz Matsem także spędzą tegoroczne święta w Polsce.

Jesteśmy już  na polskim lotnisku. Teraz tylko czekać, aż jakiś dowóz po nas przyjedzie, gdzie w moim przypadku będzie to ojciec. Po Błaszczykowskich ma przyjechać brat.  
 Nie czekaliśmy długo, aż przyjechał Dawid. W końcu zostaliśmy sami, do tego zmuszeni czekać za ojcem kilka minut dłużej.
- No w końcu! – krzyknęłam po polsku kiedy zobaczyłam zbliżającego się w naszą stronę tatę. Jak zwykle zabiegany. Jak nie w pracy to szlifuje kolejne języki. W sumie dobrze, bo dogada się Marco, w końcu jest poliglotą. Na mamy zdolności językoznawcze nie liczę, tym bardziej na język niemiecki.
-Rita! – ucieszył się tata. Przytuliłam go na powitanie.
- Tato. To jest Marco. – wiedziałam, że zrozumie po niemiecku. Mój chłopak wstał i przywitał się.
- Nareszcie mam okazję cie poznać. – mówi ojciec.
- Ja pana także. – uśmiecha się piłkarz.
- No to co… Nie będziemy tu chyba tak stać. – mówi tata. – Mama już się nie może doczekać.


Po pół godzinie jazdy samochodem dotarliśmy pod rodzinny dom. Wzięliśmy nasze bagaże i weszliśmy do środka. Wewnątrz przywitała nas mama.
Oczywiście nie raz ja, nie raz ojciec tłumaczyliśmy rozmowę między Marco a mamą.
Kilka godzin zleciało na zapoznaniu się, zjedzeniu kolacji i ponownej rozmowie. Marco nie miał życia. Haha.
W końcu udało nam się wyjść do mojego pokoju.
- Przepraszam za nich. – powiedziałam do Marco.
- To normalne. – śmieje się.  – Chyba, każdy przez to przechodził.
- Nawet ja!  - zachichotałam.
-Szczerze mówiąc myślałem, że twój tata nie będzie do mnie przekonany.
- Jemu wszystko jedno, byle żebym sama nie została. Prędzej po mamie mógłbyś się takich rzeczy spodziewać.
- Najważniejsze, że to już za mną. -  promieniuje uśmiechem i podchodzi do mnie, żeby mnie objąć. – Nigdy nie byłem w nikim tak zakochany jak w tobie. – składa pocałunek na moich ustach.
- No weź, bo się zarumienię. – uśmiecham się.
- Uwielbiam jak się rumienisz. – komplementuje mnie.
- A ja uwielbiam ciebie. – ciągnę dalej.
- A ja uwielbiam ciebie, że jesteś ze mną.  – znowu mnie delikatnie całuje.
- A ja uwielbiam ciebie, że uwielbiasz mnie, że jestem z tobą i cie uwielbiam. – zaczynam się śmiać.
- Dobra, już się troche zgubiłem. – bierze mnie na ręce.
- Trzymaj mnie mocno, żebym nie spadła! – mówię stanowczo.
- Nie ma takiej opcji. – patrzy mi w oczy. – Nie możesz.
- Czemu nie mogę? Zabronisz mi? – droczę się z nim.
- Oczywiście! Jeszcze nie powiedziałem ci wszystkiego.
- Czego?
- Że cie kocham.
- Tylko tyle? Mówiłeś mi to już. – śmieje się.
- Nie, to jeszcze nie wszystko.
- To kiedy mi to zamierzasz powiedzieć?
- Jak będzie idealna pora, czyli już nie długo.
- Eh… no dobra. Czekam!
- Bardzo się cieszę. – stawia mnie z powrotem na ziemie i dotyka moją rękę.
Ciągnie mnie po pokoju, tam gdzie są postawione ramki ze zdjęciami.
- Niech zgadnę… Ta słodka, mała dziewczynka, to nie ty…?
- Nie byłam słodką dziewczynką więc obstawiam, że nie.


Kolejny dzień
Wstałam dość wcześnie, gdyż czeka dzisiaj na nas mnóstwo pracy. Trzeba przygotować się na wigilię, ozdobić cały dom, ubrać choinkę, nakryć do stołu. Zastanawiam się, czy starczy nam czasu. Mama większość dnia dzisiaj spędzi w kuchni no a tata ledwo co zdąży na kolacje. Mamy z Marco dużo do zrobienia… Całe szczęście, że tata wczoraj kupił drzewko.
Właśnie weszłam do pokoju ze śniadaniem. Marco był już przytomny.
- Masz, najedz się. – podaje mu kanapki. – Niestety chcesz czy nie, musisz mi dzisiaj solidnie pomóc przy pracy.
- Z tobą mogę robić wszystko, nawet najgorsze rzeczy. – uśmiecha się. – Dzięki za śniadanie.
- No to bardzo się cieszę, że jesteś chętny, mamy czas do 15.00 góra, więc zaczynaj się z łóżeczka wygrzebywać.
- No okej. A tak w ogóle, będę miał okazję porozmawiać na osobności z twoim ojcem? – zadaje pytanie chłopak.
- Ymmm… ktoś tu chce się podlizać… - droczę się z nim.
- Wcale nie! – protestuje. – Muszę się o coś spytać, a jak dobrze pójdzie to poprosić. – mówi stanowczo.
- Faceci i te ich gadanie… - macham ręką.


Kilka godzin później

- Załóż to na czubek. – podaje Marco gwiazdkę.
- Czemu ja? Tak słyszałem, że podobno najstarszy członek rodziny zakłada czy coś. – zastanawia się.
- Taty nie ma, mama jest zajęta na takie bzdety, a ja nie dosięgnę. I tak wypada na ciebie. – podsumowuje.
Nagle czuje jak podnoszę się do góry. Oczywiście kogo to może być sprawka…  
- Teraz chyba dosięgniesz. – śmieje się.
Zakładam przedmiot na szczyt choinki. Spuszczając mnie na ziemie mój chłopak nadal trzyma mnie w objęciach.
-Fajnie, że w końcu odwiedziłem twój prawdziwy dom. – uśmiecha się ku mnie.
- Ja się cieszę, że skusiłeś się na tę propozycję. – odwdzięczam się tym samym, a potem pieczętuje na jego ustach długi całus.

Przygotowania nareszcie zakończone. Tata wrócił z pracy, potrawy, przygotowywane przez mamę mają się już ku końcowi. Brakuje tylko siostry mamy, która przyjeżdża co roku do nas razem z mężem i synkiem.
Wszyscy elegancko odszykowani.
I Marco w garniturze! I normalnie zapominam, że trzeba oddychać. Jejciu. Wygląda bosko.
Nie trzeba było długo czekać, a goście już się zjawili.

Na wstęp: Przedstawienie mojego chłopaka.

Potem: Rodzinna kolacja.

W końcu- na co najbardziej czekał pięciolatek Bartuś, mój kuzyn- prezenty.

Rodzice razem z ciotką i wujkiem poszli do salonu. My natomiast zostaliśmy z małym. Bartek zakumplował się z Marco, jednak nie pięciolatek nie mógł znieść tego, że nie może bezpośrednio dogadać się z mężczyzną.
- Czemu on mówi inaczej. – żali się mały, a ja szybko tłumaczę to Marco.
- Jeszcze trochę i się dogadamy. – śmieje się Marco. Już po chwili kuzyn rozumie wszystkie słowa.
Bartuś uśmiecha się, a Marco bierze go na plecy. Zaczyna się zabawa.
Ja tymczasem wyciągam gitarę ze schowka.
Co roku gram w święta. Na co dzień wolę inne instrumenty, ale skoro rodzicom zawsze podobało się jak gram na gitarze to chociaż w święta staram się zrobić im tę przyjemność i zagrać specjalnie dla nich.
Marco zauważa instrument.
-To ty grasz na gitarze? – dziwi się.
- Nie tylko. – śmieje się. W sumie nigdy nie zaczęliśmy takiego tematu więc skąd ma wiedzieć.
- No proszę. Fajnie, że powiedziałaś. – poważnieje. – Dasz na chwilkę? – chłopak prosi o instrument.
- Widzę, że ty też się pochwaliłeś. – ironizuję.
 
-O czym gadacie? – pyta kuzyn.
- Właśnie odkrywamy nasze tajemnice. – śmieje się.
- Jakie?
- Że gramy na gitarze.
- Ale przecież zawsze grasz na gitarze.
- Ale Marco o tym nie wiedział, a ja też właśnie dowiedziałam się, że i on gra. – śmieje się w stronę Marco, który to odwzajemnia.
-Nauczycie mnie? – prosi mały.
- Może spróbujemy za rok, co?
- No dobrze. Ale obiecujesz Rita? – prosi Bartek.
- Oczywiście. – uśmiecham się do kuzyna, a po chwili dołącza do nas reszta rodziny.
Te miny, gdy myśleli, że to ja przygrywam na gitarze.
Chłopak poczuł wzrok wszystkich skupiony na nim.
- To może Rita teraz coś zagra. – uśmiecha się i podaje mi gitarę.
- Rita już się nagrała. – śmieje się ojciec. – Masz talent! – chwali go.
- Dziękuje panu.
Reszta osób tu zgromadzonych zastanawiała się o czym mówili mężczyźni.

*

- Gdzie byłeś? – pytam piłkarza, który wrócił do pokoju przed 24.00.
- Udało mi się w końcu porozmawiać z twoim tatą. – chwali się.
- I o czym gadaliście?
- Męskie sprawy. Nie zrozumiesz. – macha ręką i kładzie się obok mnie. - Już się nie mogę doczekać nowego roku spędzonego z tobą.   
Zaczynam się śmiać.
- Ty już myślisz o nowym roku?
- A czemu nie? – uśmiecha się.
- Dobra, idź już spać, bo powoli zaczynam się o ciebie bać. – uśmiecham się i całuje go w policzek na dobranoc.


_____________________________________________

Przepraszam, że rozdziału nie było wcześniej, ale miałam go już dodać w niedziele, tylko wystąpił mały błąd i dlatego dopiero dzisiaj. :/
Wiem, że rozdział nie jest za ciekawy, ale niezbyt lubię pisać o tego typy sprawach. :P  
Dziękujemy za komentarze! <3
Zapraszamy do kontaktu z nami! :D
 http://dortmund-pszczoly.blogspot.com/p/kontakt.html

Lajkujcie też naszą stronę na facebook'u ;)
  https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell?ref=hl

Dziękujemy za wszystko! <3
Pozdrawiamy! :)

05 stycznia 2014

Rozdział 26 "O nas"

 Irmina



- Gdzie mnie porywasz? - spytałam, gdy opuściliśmy dom Reus'a. 
-Nie wiem, czy mogę Ci powiedzieć. W końcu to porwanie.- powiedział i postawił mnie z powrotem na ziemi.
- Za ciężka jestem? - zaśmiałam się
- . 
- Tego nie powiedziałem. - chwycił moją dłoń. 


Po godzinnym spacerze dotarliśmy do domu Mats'a. 
- Przyniesiesz mi wody? - spytałam siadając na kanapę. 
- Jasne. - zniknął na chwilę w kuchni - Wszystko dobrze? - podał mi butelkę wody mineralnej. 
- Tak. Muszę się po prostu napić. - Mats usiadł obok mnie, a ja natychmiast wtuliłam się w niego. - Co będziemy ciekawego robić? 
- Ja mam zamiar przesiedzieć tak cały dzień. - powiedział i jeszcze mocniej mnie do siebie przygarnął. 
- Świetny pomysł. - uśmiechnęłam się. 

- Kocham Cię najbardziej na świecie. - szepnął po chwili.
- To już wiem. - uśmiechnęłam się. - I ja Ciebie też. 
- A chciałem Cię zaskoczyć. 
- Mnie się nie da zaskoczyć kochanie. To ja zaskakuje. - pocałowałam go. 
- Jak to mają być takie niespodzianki to proszę częściej. - powiedział szczerząc się. 
- Chciałbyś. - powiedziałam cicho. 
- Coś mówiłaś? Czy mi się wydawało? 
-Wydawało Ci się. - pogłaskałam go po policzku.


.Czy takie spędzenie większości dania na kanapie musi się znudzić?Nie.
Dla mnie każda chwila spędzona z Mats'em była najlepszą w moim życiu. Po prostu bezcenna. 
Choć nie potrawie, nie umiem zawsze powiedzieć wprost co czuje. Kocham go i jestem z nim cholernie szczęśliwa. 
Czasem nie rozumiem, dlaczego on mnie wybrał. Dlaczego wziął na siebie taką odpowiedzialność? Wiedział, że jestem w ciąży. Wiedział z kim. Pomimo to potrafił obdarzyć mnie soją miłością. 
Ale czy będziemy razem na zawsze? Czy mój czasem uciążliwy charakter nie będzie go drażnił? Czy za jakiś czas mu się nie znudzę?
- Myślisz o czymś konkretnym? - spytał.
- O nas. - głupio wypaliłam.
- Doszłaś do jakiegoś ciekawego wniosku?
- Może. Ale nic Ci nie powiem. - uśmiechnęłam się. 

Wieczorem zauważyłam, że Mats troszkę przysnął.
No tak. 
Delikatnie wyplotłam się z jego uścisku. Wyłączyłam telewizor. Z szafki wyjęłam jakiś koc, którym okryłam Hummels'a , a sama poszłam się położyć do sypialni. 


Obudził mnie dźwięk sms'a. A nawet dwóch. 
Niechętnie sięgnęłam po komórkę, odczytałam pierwszą wiadomość... od Mario. 
 "Hej. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze.
Pozdrów wszystkich ;) "

Druga... nieznany numer.

"Nie dociera do Ciebie, że masz się od nas
odpierdolić? Czy mam Ci to jakoś jaśniej 
wytłumaczyć ?                                        
A. "


To ciekawe. 
Myślałam, że Ann już przeszło. A to znów jakieś pretensje. 
Odpisałam szybko na sms'a Mario ( nie będę się przecież jakąś jędzą przejmowała) i zeszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia.
 Ku mojemu zdziwieniu na stole stał już talerz a kanapkami.
-Dzięki miśku.-uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
-Wiesz, że nie powinienem robić ci tego śniadanka.
-Ależ dlaczego?
-Bo mnie zostawiłaś w nocy. - spojrzał smutno.
-Oj przepraszam. - podeszłam do niego i usiadłam mu na kolana - Wybaczysz? - zrobiłam słodkie oczka. 
- Nie wiem, nie wiem.
- A teraz? - pocałowałam go
.
- Teraz jestem skłonny to przemyśleć. 
- Oj mała. Z kim ty będziesz musiała 18 lat przeżyć. - dotknęłam brzucha. 
- Z nami. - uśmiechnął się Mats i przytulił mnie.


___________________________________________________________________

Jakby ktoś nie zczaił to rozdział zaczął się mnie więcej w momencie, w którym skończył się mój ostatni xdd

Mam nadzieję, że wam się podoba :D
Przyznam, że ostatnio trochę gorzej idzie mi wyszukiwanie gifów i zdjęć do rozdziałów xdd

Mam prośbę :D
Klikniecie lubię to? https://www.facebook.com/opowiesciLoveIsabell

Isabell Clearwater & LoveBvB ♥